Natasza Urbańska od lat zaskakuje swoją odwagą w podejmowaniu nowych wyzwań. Po kolejnych muzycznych projektach przyszła pora na jurorski fotel w "The Voice Kids". Zagościliśmy podczas niedawnego koncertu artystki "Ostatni raz" oraz porozmawialiśmy z gwiazdą o jej wrażeniach z tego wyjątkowego wieczoru, a także o życiu rodzinnym i planach na przyszłość. Czy córka wokalistki pójdzie w jej ślady? Czy artystka przez cały czas marzy o Eurowizji?
REKLAMA
Zobacz wideo Urbańska wspomina "Taniec z gwiazdami" i rozpływa się nad jedną z uczestniczek. Nie jest nią Żugaj
Pani koncert "Ostatni raz" był jedynym biletowanym występem w Warszawie. Jakie emocje były związane z tym wieczorem? Czy było coś, co sprawiło, iż był szczególnie wyjątkowy?
To był dla mnie istotny koncert, ponieważ prezentowałam swój autorski materiał, a nieczęsto mam okazję go wykonywać. Pracujemy nad tym, aby to się zmieniło. Jestem teraz w momencie w życiu, w którym nabieram coraz większej odwagi, by grać własną muzykę i robić rzeczy, na których mi zależy. Ten koncert był szczególny także ze względu na obecność wielu przyjaciół z branży, którzy przecież mogli inaczej spędzić niedzielny wieczór. Ten wieczór uświetnili także moi muzyczni goście - Kamil Bednarek i Marcin Maciejczak, którzy bez wahania przyjęli moje zaproszenie. Dziękuję, chłopaki!
Jak publiczność zareagowała na koncert? Czy była chwila, która szczególnie panią poruszyła lub zaskoczyła?
Pierwszy moment, kiedy widzisz pełną salę, zatyka dech w piersiach, dopiero wtedy czujesz lekkie zdenerwowanie, adrenalinę aż w końcu z każdą kolejną piosenką pojawiał się luz. Otrzymałam od publiczności niesamowitą energię i szczere emocje - to ogromna motywacja, by koncertować jeszcze częściej! Najbardziej wzruszające momenty nastąpiły po występie, gdy mogłam spotkać się z fanami. Dostałam prezenty, masę uśmiechów i okazało się, iż każdy ma ze mną związane jakieś wspomnienie. Ten przepływ energii jest nie do opisania.
Jak odnajduje się pani w roli jurorki w nowej edycji "The Voice Kids"? Czy decyzja o udziale w show przyszła łatwo, czy jednak musiała się pani nad nią dłużej zastanowić?
Przyjęłam tę propozycję z ogromną euforią i bez zawahania! Jestem bardzo wdzięczna Rinke [Rooyens - przyp. red.] oraz reżyserowi programu, Michałowi Majakowi, iż uwierzyli we mnie i mój trenerski potencjał (śmiech). Oczywiście, praca przy programie jest bardzo angażująca, co oznacza, iż muszę rezygnować z niektórych aktywności, takich jak teatr czy koncerty. Staram się jednak to wszystko pogodzić.
Niektórzy internauci twierdzą, iż uczestnicy "The Voice Kids" są zbyt młodzi, by wchodzić do świata show-biznesu. Czy pani zdaniem tak wczesny start w show-biznesie może być obarczony ryzykiem?
Jasne. Wielokrotnie powtarzam, jak ważna jest rola rodzica nie tylko podczas trwania programu, ale podczas drogi do marzeń, jakim jest śpiewanie, a co za tym idzie... show-biznes. jeżeli dziecko tak bardzo marzy o scenie, to należy je wspierać, nie mówić, iż jest za wcześnie. Być tarczą dla złych ludzi, którzy się czają na każdym kroku i dla zbyt pochopnych wyborów. Oczywiście, zanim dojdziemy do pewnego poziomu, musimy się potknąć parę razy, zawieźć na ludziach i usłyszeć milion razy "nie". To hartuje ducha, buduje pancerz na lata. Najważniejsze wierzyć w siebie, rozwijać swoje pasje i nie myśleć o wygranej. Tylko cieszyć się chwilą!
Czy gdyby pani córka gdyby chciała pójść w ślady mamy i zostać artystką, to miałaby łatwiej czy trudniej?
Już się nią stała! Występuje na scenie, gra w "Metrze", a w tej chwili uczy się w klasie muzycznej. Myślę, iż to było nieuniknione (śmiech). Oczywiście, iż ma trudniej. Więcej od niej wymagamy i nazwisko też nie pomaga, bo często oceniana jest przez pryzmat swoich rodziców. Kalina dzielnie walczy o siebie, ciężko pracuje i bierze udział w castingach. Zna branżę na razie w teorii, ale widzi, jak ciężko trzeba pracować nad sobą każdego dnia, by dawać ludziom występy na najwyższym poziomie.
W mediach często pojawiają się plotki o pani życiu prywatnym w tym rzekomym kryzysie w małżeństwie. Jak radzicie sobie z takimi doniesieniami? Czy wpływają one na pani rodzinę?
Jesteśmy już tyle lat oboje w branży, iż nie wpływa to na nas w najmniejszym stopniu. Myślę, iż jesteśmy oboje ulepieni z tej samej gliny i rozumiemy pewne mechanizmy. Tak działa show-biznes. Jesteśmy długoletnim małżeństwem, nie generujemy skandali, więc prasa musi coś wygenerować (śmiech).
Brała pani udział w preselekcjach do Eurowizji. Dlaczego Polska od lat nie osiąga sukcesów w tym konkursie?
Myślę, iż za mało poważnie traktujemy ten konkurs. Wysyłamy artystę reprezentującego kraj, czyli nie jest to konkurs domu kultury, tylko poważny na skalę Europy plebiscyt. Myślę, iż przez ostatnie lata artyści wysyłani ma konkurs Eurowizji, nie byli gotowi na tę scenę, nie mieli doświadczenia. Nie ma też wielkich budżetów, innowacji, scenografii, spójnej koncepcji. To już dawno nie jest konkurs "tylko o piosence", to konkurs o marzeniach o wielkiej scenie. Bardzo poważnie traktuję to wydarzenie i jest ono przez cały czas w obrębie moich marzeń.
W tym roku Justyna Steczkowska będzie reprezentować Polskę na Eurowizji. Jak ocenia pani jej szanse na sukces? Czy to dobry wybór?
Justyna to talent i klasa oraz ogromne doświadczenie na scenie. Jest też konsekwentna w swoim wizerunku i wyjątkowa w skali głosu. Wierzę, iż zrobi duże wrażenie na Europie, będę trzymać kciuki!
Jakie ma pani plany na ten rok? Czy możemy spodziewać się nowej muzyki, nowych projektów teatralnych lub telewizyjnych?
niedługo ukaże się mój nowy singiel! Planuję też kolejne koncerty. Pracuję nad własnym musicalem oraz projektem muzycznym, o którym jeszcze nie mogę mówić. No i cały czas marzę o Eurowizji... (śmiech).