MDAG 2023 online: Recenzujemy "Bonnie" i "8 mm cudownych lat"

filmweb.pl 1 rok temu
20. edycja Millennium Docs Against Gravity przeniosła się już do internetu. Na stronie mdag.pl znajdziecie większość filmów z repertuaru stacjonarnego – łącznie aż 113 tytułów. My wciąż je oglądamy – by nie przegapić żadnej dokumentalnej perełki – i dzielimy się z Wami swoimi wrażeniami. Dziś Gabriel Krawczyk pisze dla nas o dokumencie "Bonnie" o tytułowej legendarnej reżyserce castingowej, bez której być może nie byłoby wielu największych hollywoodzkich gwiazd. Marcin Stachowicz obejrzał natomiast "8 mm cudownych lat" w reżyserii Annie Ernaux i jej syna Davida Ernaux-Briota. Zobaczcie, jak im się podobały. Fragmenty recenzji znajdziecie poniżej; w całości dostępne już są na kartach filmów.

***

Polowanie na gwiazdy

recenzja filmu "Bonnie", reż. Simon Wallon
autor: Gabriel Krawczyk

Kim, do diabła, jest Bonnie Timmermann?! Choć nie zapisała się w naszej pamięci tak mocno jak reżyserskie persony czy mistrzowie ekranu, jej nazwisko często migało nam przed oczami. To właśnie ona wypełniła gwiazdorski nieboskłon i umeblowała wspomnienia wszystkich wychowanych na amerykańskiej kinematografii ostatnich dwóch dekad XX wieku. Jedna z najbardziej zasłużonych reżyserek castingu, bo o niej mowa, bodaj jako pierwsza w tym fachu dostaje poświęcony sobie pełnometrażowy dokument. Znakiem czasów dowartościowujących artystów drugiego planu jest portret zawodowy kobiety, której wpływ na kształt hollywoodzkiej męskości i ekranową reprezentację mniejszości okazuje się nie do przecenienia.


Z życiorysu dostajemy niewiele; nie z biografią mamy do czynienia. Reżyserującego całość Simona Wallona interesuje raczej przyświecająca tytułowej bohaterce filozofia twórcza oraz stanowiąca sumę cierpliwości, rzemiosła, instynktu i artyzmu zawodowa praktyka. Mowa jest m.in. o "aranżowaniu małżeństw" między reżyserem a obsadą, o nieoczywistej dynamice między grającym a postacią, o aktorskich konfrontacjach i odrzuceniu wpisanym w codzienność przyszłych Meryl Streep i Marlonów Brando. Z kilku wypowiadanych ze stoickim spokojem frazesów (chyba trudno od nich uciec w kontekście aktorskiego fachu) możemy się tylko domyślać, na ile definicje Timmermann są uniwersalne dla reprezentowanej przez nią grupy zawodowej. Nie zderzamy się z innymi castingowcami, być może jednak owa konfrontacja nie jest dziś konieczna. Twórcy "Bonnie" zdają sobie sprawę, jak niedoceniana jest to profesja, może więc lepiej sportretować mistrzynię, tytankę pracy, nestorkę aktorskiej czołówki Hollywood, by w efekcie docenić grupę zawodową w ogóle. Pochwał i z życia wziętych anegdot w wykonaniu reżyserów i aktorek spełnionych, nagradzanych i wciąż pracujących jest więc sporo. Dziesiątki gadających głów (co w tym środowisku nie jest rzeczą oczywistą) nie mają problemu z przyznaniem, ile zawdzięczają naszej bohaterce, a ich opowieści uwiarygodniają życzliwy ton dokumentu. Szkicowany w ten sposób portret przedstawia wcielenie empatii, obdarzoną intuicją przodowniczkę pracy, która staje się błogosławieństwem i utrapieniem dla reżyserów, gdy dostrzeże talent tam, gdzie nie wszyscy go widzą.

Nie otrzymacie w "Bonnie" formalnych eksperymentów, prawdopodobnie nie sprowokujecie też szarych komórek do zdwojonego wysiłku, ale serca zabiją mocniej, a w żyłach zapulsuje nostalgia, gdy na ekran trafią surowe nagrania z przeprowadzonych przez Timmermann przesłuchań z przyszłymi zdobywcami aktorskich laurów.

Całą recenzję "Bonnie" przeczytacie na karcie filmu POD LINKIEM TUTAJ

***

Kobieta złożona

recenzja filmu "8 mm cudownych lat", reż. Annie Ernaux, David Ernaux-Briot
autor: Marcin Stachowicz

Słowa czy obrazy? Fakty z przeszłości czy odtwarzanie minionego z poprzecieranej taśmy filmowej? Prawda czy fałsz? Pisarstwo Annie Ernaux kojarzy się z konfesyjną eseistyką, gdzie trzecioosobowa narracja pozoruje dystans, będąc w istocie dogłębnie subiektywną rozmową z samą sobą, z własnym doświadczeniem, z miejscem kobiety w świecie i miejscem świata w biografii pojedynczej osoby, która awansowała z "ludu" do francuskiej klasy średniej, a ostatecznie – na międzynarodowe salony literackie i intelektualne. jeżeli miałbym sobie wyobrazić ekranizację "Lat", musiałbym wywołać w umyśle formę zbliżoną do dzienniko-esejów Jonasa Mekasa: czysty filmowy zapis trwania i działania, wspomnienia pochwycone w locie i poprzetykane abstrakcją – tu pęknięcie, tam ziarno, gdzie indziej sama ciemność.




Oczywiście "8 mm cudownych lat" to nie adaptacja noblistki, ale noblistka mówiąca własnym głosem i wcielająca się – wraz z synem Davidem Ernaux-Briotem – w rolę reżyserki, co już samo przez się prowokuje do myślenia o tym materiale jako o przedłużeniu czy uzupełnieniu pisania. Na poziomie wizualnym jest to found footage w najbardziej dosłownym, klasycznym rozumieniu tego określenia: sześćdziesięciominutowa kompilacja rodzinnych nagrań z lat 1972-1981, kręconych kamerą Super 8 przez męża Ernaux, Philippe'a. Do ponownego "odnalezienia" pięciu taśm z home movies miało dojść pod wpływem chwili: David chciał pokazać swoim dzieciom dziadka, którego te nigdy nie poznały; to on wyszedł z propozycją, żeby Annie opatrzyła nieme filmy komentarzem z offu. W efekcie powstało coś, co jest zarazem bezpretensjonalnie proste i bliskie – prawdopodobnie każdy i każda z nas posiada w domowych archiwach podobne obrazy, fotograficzne lub ruchome – ale też w wielu miejscach przeszywające serce na zasadzie Barthesowskiego punctum: odbicia przeszłości, którą na bieżąco filtrują emocje, doświadczenia i myśli narratorki, dając nam wgląd lub po prostu konstruując to, czego tutaj w ogóle nie widać. Jak mówi Ernaux, jest to film o tym, jak buduje się własne życia. Dodałbym, iż także o tym, jak jednostkowa wiedza przechodzi transformację post factum oraz jak nadaje indywidualne znaczenie wielkiej i małej historii.

W "Latach" znajdziemy fragment, w którym pisarka wyznaje, iż zakup kamery był dla młodego małżeństwa z dwojgiem dzieci dużo ważniejszy, niż posiadanie zamrażarki czy telewizora. Analogiczne słowa wracają w "8 mm...", chociaż praktyki filmowe rodziny Ernaux można uznać za bardzo konwencjonalne. Sprzęt wyciągano z szafy przy okazji celebracji – urodzin synów albo Bożego Narodzenia, kolejnych przeprowadzek albo wakacji czy dalekich podróży. Uśmiechy podekscytowanych kilkulatków przenikają się z dziwnie nostalgiczną dokumentacją rekwizytów statusu klasowego – mieszczańskich landszaftów, starych kredensów i wyszywanych poduszeczek, tak jakby autor zdjęć przeczuwał, iż świat, do którego aspiruje, niedługo zniknie pod naporem rewolucji obyczajowej lat 70. Letnie miesiące spędzane na górskim odludziu u siostry Philippe'a – outsiderki prowadzącej hippisowskie ekogospodarstwo – kontrapunktują fantazje lewicujących intelektualistów z dekolonizującej się Francji: ekstaza podczas wyprawy do Chile po socjalistycznych reformach Salvadora Allende; przerażenie totalitarnym kołchozem Albanii Envera Hoxhy; odwracanie wzroku od biedy na strzeżonych plażach Maroka.

Całą recenzję "8 mm cudownych lat" przeczytacie na karcie filmu POD LINKIEM TUTAJ
Idź do oryginalnego materiału