Matka powołała obcego

twojacena.pl 2 godzin temu

„Co ty wygadujesz, mamo?!“ – wyrwało się Kasi, gdy chwyciła oparcie krzesła. „Jaka obca?! Ja jestem twoją rodzoną córką!“

„Nie krzycz na mnie!“ – Helena Stanisławowa machnęła ręką, choćby nie odrywając wzroku od gazety. „Powiedziałam, co powiedziałam. A ty w ogóle kim jesteś, żeby mi rozkazywać?“

„Mamo, co się dzieje?“ – do pokoju wpadł Marek, mąż Kasi. „Sąsiedzi już w ścianę walą!“

„Niech walą“ – burknęła starsza kobieta. „W swoim domu mówię, co chcę.“

Kasia osunęła się na kanapę, czując, jak uginają się pod nią nogi. Wszystko zaczęło się od głupstwa – poprosiła matkę, żeby nie wylewała resztek barszczu, chciała jutro odgrzać. A w odpowiedzi usłyszała coś, w co do tej pory nie mogła uwierzyć.

„Mamo, może ciśnienie?“ – ostrożnie zapytała. „Brałaś leki?“

„Jakie ciśnienie?“ – Helena Stanisławowa wreszcie odłożyła gazetę i spojrzała na córkę zimnymi oczami. „Mówię wyraźnie – jesteś mi obca. I zawsze byłaś.“

Marek wymienił z żoną spojrzenie. Przez trzydzieści lat znał teściową, widział ją w różnych humorach, ale takiego wybuchu jeszcze nie było.

„Helena Stanisławowa, może wezwać lekarza?“ – zaproponował. „Jakoś dziwnie pani dziś wygląda.“

„Mam się świetnie!“ – warknęła starsza kobieta. „Mam dość udawania! Dosyć tej gry w szczęśliwą rodzinkę!“

Kasi zaparło dech. W gardle stanął jej gul, a w głowie kołowała tylko jedna myśl: czy matka naprawdę tak myśli? Czy przez całe życie ukrywała, iż jej nie kocha?

„Mamo, co ty mówisz?“ – głos jej drżał. „Zawsze byłam przy tobie. Opiekowałam się, gdy chorowałaś. Pomagałam finansowo, przynosiłam zakupy…“

„Właśnie o to chodzi!“ – Helena Stanisławowa zerwała się z miejsca, gazeta spadła na podłogę. „Robisz to z litości! Myślisz, iż musisz! A po co mi taka opieka?“

„Z litości?“ – Kasia nie wierzyła własnym uszom. „Mamo, co ty?! Ja cię kocham!“

„Nie kłam!“ – starsza kobieta podeszła do okna, wpatrując się w podwórko. „Nikt mnie nie kocha. choćby ty.“

Marek delikatnie wziął żonę za rękę. Kasia była blada jak ściana, trzęsła się.

„Chodźmy do kuchni“ – szepnął. „Daj jej się uspokoić.“

„Nie“ – Kasia wstała. „Mamo, wytłumacz mi, co się dzieje. Dlaczego tak mówisz?“

Helena Stanisławowa powoli się odwróciła. Na jej twarzy pojawił się dziwny grymas.

„Co mam tłumaczyć? Myślisz, iż nie wiem, jak o mnie mówisz? Stara, schorowana, zawalidroga?“

„Nigdy tak nie mówiłam!“

„Aha, pewnie!“ – machnęła ręką. „Słyszałam, jak szeptaliśmy z mężem. W kuchni. Myśleliście, iż nie słyszę. A ja, między nami mówiąc, mam słuch jak nietoperz.“

Marek zmarszczył brwi. Próbował przypomnieć sobie, o czym mogli mówić, iż aż tak zdenerwowało teściową.

„O czym rozmawialiśmy?“ – zapytał.

„Nie pamiętasz?“ – Helena Stanisławowa przymrużyła oczy. „O tym, iż trzeba mnie wysłać do domu spokojnej starości. Że wam przeszkadzam.“

Kasia aż krzyknęła. Faktycznie, miesiąc temu rozmawiali o tym z Markiem. Ale nie dlatego, iż chcieli się jej pozbyć, tylko dlatego, iż się martwili. Helena Stanisławowa ostatnio często zapominała wyłączyć gaz, nie poznawała sąsiadki, z którą przyjaźniła się od lat.

„Mamo, nie chcieliśmy cię nigdzie wysłać“ – próbowała tłumaczyć. „Martwiliśmy się tylko…“

„Nie zawracaj mi głowy!“ – przerwała starsza kobieta. „Wszystko zrozumiałam! Mam dość was i tej waszej sztucznej troski!“

„Helena Stanisławowa, wie pani, iż panią kochamy“ – wtrącił się Marek. „Kasia nie odstępowała pani na krok, gdy pani chorowała. Całe noce nie spała.“

„Z obowiązku!“ – odcięła się starsza kobieta. „Bo tak trzeba! Ale prawdziwej miłości od niej nigdy nie widziałam!“

Kasia poczuła, iż łzy napływają jej do oczu. Jak można tak mówić? Przez całe życie starała się być dobrą córką. Nawet, gdy było ciężko, choćby gdy własne dzieci potrzebowały uwagi, zawsze znajdowała czas dla matki.

„Mamo, dlaczego tak mówisz?“ – głos jej się załamał. „Co ci zrobiłam?“

„A co dobrego?“ – starsza kobieta wróciła do fotela. „Żyjesz swoim życiem, przychodzisz po sprawunki, pytasz o zdrowie jak urzędnik. I myślisz, iż to wystarczy?“

„Ale codziennie dzwonię! Kupuję leki, lekarzy umawiam!“

„Robisz to jak robot!“ – Helena Stanisławowa pokręciła głową. „A gdzie byłaś sercem? Kiedy ostatnio przyszłaś do mnie tak po prostu, żeby napić się herbaty, porozmawiać?“

Kasia zamyśliła się. Ostatnio ich spotkania rzeczywiście ograniczały się do sprawunków. Zakupy leków, wizyty u lekarza, naprawy w domu…

„Mamo, mam rodzinę, pracę…“

„Właśnie!“ – przerwała starsza kobieta. „Ty masz wszystko, a ja nie mam nikogo. Siedzę sama w czterech ścianach i czekam, aż córeczka raczy mnie odwiedzić!“

„To przeprowadź się do nas! Tyle razy proponowaliśmy!“

„Po co? Żeby być ciężarem? Żeby wnuki krzywo na mnie patrzyły, a zięć wzdychał?“

Marek chciał coś powiedzieć, ale Helena Stanisławowa nie dała mu dojść do słowa.

„Myślisz, iż nie widzę? Jak przychodzisz, wszystko robisz gwałtownie i uciekasz. Jakbyś odbębniała pańszczyznę!“

Kasia opadła na kanapę i zakryła twarz dłońmi. W słowach matki była garść prawdy – i to bolało najbardziej. Rzeczywiście często się spieszyła, myślała o swoich sprawach, choćby gdy była u matki.

„Starałam się pomagać ci we wszystkim“ – cicho powiedziała.

„Pomagać!“ – Helena Stanisławowa prychnęła. „A pogadać ze mną jak z człowiekiem? Zapytać, jak mi się żyje? Opowiedzieć o sobie?“

„Opowiadałam…“

„Co opowiadałaś? Że w pracy dramat, iż Agatka ma złe oceny, iż brakuje pieniędzy. A o sobie? O tym, co cię cieszy, martwi, gnębi?“

KasiaW końcu zrozumiały, iż miłość to nie tylko obowiązki, ale też zwykłe rozmowy przy herbacie, więc od tamtej nocy zaczęły spotykać się częściej, nie po to, by coś załatwić, ale by po prostu być razem.

Idź do oryginalnego materiału