Lucy (Dakota Johnson) jest przebojową swatką z Nowego Jorku. Dzięki jej pracy udało się związać wiele szczęśliwych par. Lucy ma bardzo duże oczekiwania w stosunku do mężczyzn. Pewnego dnia poznaje idealnego mężczyznę, który spełnia wszystkie jej wymagania (Pedro Pascal), ale jednocześnie zaczyna kwestionować, co tak naprawdę stanowi idealne dopasowanie, gdy jej były chłopak (Chris Evans) ponownie ją zauroczy.Film "Materialiści" w reżyserii Celine Song miał premierę 13 czerwca 2025 r.
To, iż moje oczekiwania wobec drugiego filmu fabularnego Celine Song były wysokie, to mało powiedziane. Reżyserka ta zauroczyła mnie swoim debiutem o tytule "Poprzednie życie", czyli w moim odczuciu jednym z najpiękniejszych filmów o miłości ostatnich lat. Wówczas opowiadała o bohaterce, która po latach spotyka miłość z dzieciństwa, a sama Song pokazała się jako reżyserka głęboko empatyczna i niezwykle uważna, potrafiąca przelać swoje refleksje na temat współczesnych relacji w dusze bohaterów tak, iż stają się nam boleśnie bliscy.
"Materialiści" to jej drugi film. Na pierwszy rzut oka bardziej efektowny, z hollywoodzkim rozmachem: gwiazdorska obsada, bardziej przebojowa fabuła, śmielsza forma. Po tak dojrzałym debiucie poprzeczka zawisła wysoko. Czy "Materialiści" udźwignęli ciężar tych oczekiwań?
"Materialiści": miłosny trójkąt stworzony przez Johnson, Pascala i Evansa
Szczerze mówiąc, fabuła "Materialistów" momentami może wydawać się nieco abstrakcyjna. Dakota Johnson wciela się w główną bohaterkę o imieniu Lucy, kobietę, która wykonuje dość nietypowy zawód. Jest znaną i cenioną nowojorską swatką. Z jej usług korzystają ci, którzy mają wszystko oprócz miłości: bogaci, samotni, często zdesperowani. Sama Lucy, po latach pracy w branży, przyzwyczaiła się do myśli, iż miłość to czysta matematyka. Wystarczy dopasować klientów według konkretnych kryteriów, takich jak wygląd, zarobki czy wiek, a przepis na udane małżeństwo jest gotowy. Samo łączenie klientów w relacje stało się czystym biznesem, którego reguły dyktowane są przez branżę matrymonialną.
Wszystko zaczyna się sypać, gdy Lucy poznaje Harry'ego (Pedro Pascal), przystojnego i obrzydliwie bogatego mężczyznę, który wydaje się spełniać wszystkie wymagania. Tak zwany "jednorożec". Ma wszystko, czego, według schematu Lucy, kobieta może pragnąć. Poznają się dokładnie w momencie, gdy Lucy postanawia, iż jej przyszły mąż musi być zamożny. Jednak w tym samym czasie do jej poukładanego życia niespodziewanie wraca John (Chris Evans), jej dawna miłość. Jest przeciwieństwem Harry’ego. Zbliża się do czterdziestki, przez cały czas bez stałej pracy, wciąż marzy o karierze aktora i mieszka w obskurnym mieszkaniu ze współlokatorami. Lucy wybiera Harry’ego. Ale powrót Johna budzi w niej coś, co myślała, iż już dawno zniknęło.
"Materialiści": nie tak głęboki film, jak debiut Celine Song
Sam fakt, iż akcja "Materialistów" rozgrywa się w Nowym Jorku przywodzi na myśl filmy Woody'ego Allena. Rozterki kobiet na temat randkowania kojarzą się z przygodami bohaterek z "Seksu w wielkim mieście". Jednak przy wszelkich nawiązaniach do kina, oceniając nowy film Celine Song trudno jest mi uniknąć porównań do wspomnianego "Poprzedniego życia".
"Materialiści" to film zdecydowanie mniej zniuansowany. Owszem, Song zawarła w scenariuszu wiele trafnych obserwacji, zarówno na temat współczesnych singli, jak i tych, którzy pozornie odnaleźli już swoją "drugą połówkę". Świat nowoczesnych randek, opartych na aplikacjach i algorytmach, bywa brutalnie powierzchowny, wygląd, status materialny czy wiek często znaczą więcej niż to, kim naprawdę jesteśmy. Ale przecież to, iż teoretycznie "do siebie pasujemy", nie oznacza jeszcze, iż potrafimy stworzyć głęboką, emocjonalną relację opartą na szczerości i bliskości. A niestety wiele ludzi wpada w tę "pułapkę", pewnie również z lęku przed samotnością.
Mimo tych celnych uwag, "Materialiści" nie zostawiają wiele przestrzeni na prawdziwą refleksję. Częściowo dlatego, iż poruszamy się w świecie uprzywilejowanym, pełnym luksusu i blichtru, który dla większości z nas pozostaje raczej fantazją niż rzeczywistością. Trudniej więc odnaleźć w głównej bohaterce cząstkę siebie, tak jak to było w przypadku debiutu Song. W skrócie: to nie jest film tak głęboki i poruszający, jak można się było spodziewać, w dodatku finał powiela znaną od dekad puentę.
Zdecydowanie bliżej mu do wakacyjnego rom-comu i w tej kategorii wypada znacznie lepiej niż większość współczesnych produkcji tego typu. Niektóre dialogi między bohaterami to prawdziwa uczta dla wrażliwych dusz, a z wizualnej warstwy filmu bije autentyczna klasa. Przepiękne kostiumy Dakoty Johnson to tylko dopełnienie tej estetycznej przyjemności. Aktorka wreszcie otrzymała rolę, w której mogła w pełni rozwinąć skrzydła. Jej subtelna charyzma, szeroki wachlarz aktorskich środków i zmysłowy, lekko melancholijny głos - wszystko tu wybrzmiewa w najlepszym możliwym świetle. Świetnie partnerują jej Pedro Pascal i Chris Evans, którzy ani przez chwilę nie próbują jej przyćmić. Wręcz przeciwnie, są idealnymi ekranowymi partnerami, pozwalającymi lepiej zrozumieć i poczuć emocjonalną drogę Lucy.
"Materialiści" być może lekko mnie rozczarowali, jeżeli spojrzeć na niego przez pryzmat debiutu Song, ale wciąż jest to porządny, dopracowany film romantyczny. Zabrakło może większego zniuansowania w niektórych aspektach, ale to wciąż opowieść, do której chętnie wrócę.
7/10
"Materialiści", reż. Celine Song. Data premiery 12 czerwca 2025 r.
Czytaj więcej: Promuje kolejny film i zarabia miliony. Kiedyś nie była w stanie opłacić czynszu