„Masz miesiąc, żeby wyprowadzić się z mojego mieszkania!” — oświadczyła teściowa.
W małym miasteczku na Dolnym Śląsku, gdzie stare ceglane domy przechowują ciepło rodzinnych opowieści, moje życie wywróciło się do góry nogami przez słowa teściowej, które rozwiały moje marzenia o szczęśliwym małżeństwie. Ja, Kinga, od dwóch lat żyłam z Łukaszem w miłości i harmonii, a gdy zdecydowaliśmy się na ślub, uważałam się za najszczęśliwszą kobietę. Teściowa, Wanda Nowak, wydawała mi się dobra i wyrozumiała. Ale jej ultimatum po ślubie było ciosem, z którego do dziś nie mogę się podnieść.
Zawsze dogadywałam się z Wandą Nowak. Słuchałam jej rad, szanowałam jej zdanie, a ona odpłacała mi się ciepłem. Nigdy nie zrobiła mi wyrzutów, nie wtrącała się w nasze z Łukaszem sprawy. Czułam się szczęściarą, bo opowieści o złych teściowych omijały mnie szerokim łukiem. Gdy planowaliśmy wesele, moi rodzice, którzy ledwo wiązali koniec z końcem, mogli pokryć tylko niewielką część kosztów. Wanda Nowak wzięła na siebie prawie wszystko, za co byłam jej nieskończenie wdzięczna. Wesele było jak z bajki, a ja wierzyłam, iż przed nami już tylko szczęście.
Lecz zaraz po ceremonii, gdy wróciliśmy do jej przestronnego trzypokojowego mieszkania, w którym mieszkaliśmy z Łukaszem, teściowa wezwała nas na poważną rozmowę. Jej słowa uderzyły we mnie jak grom z jasnego nieba, a serce ścisnęło się z bólu.
— Dzieci, spełniłam swoją powinność — zaczęła, patrząc na nas z chłodnym zdecydowaniem. — Wychowałam Łukasza, dałam mu wykształcenie, pomogłam wam zorganizować wesele. Nie miejcie do mnie pretensji, ale macie miesiąc, żeby się wynieść z mojego mieszkania. Jesteście teraz rodziną i powinniście radzić sobie sami. Będzie trudno, ale nauczycie się oszczędzać, szukać rozwiązań. A ja w końcu chcę żyć dla siebie.
Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. Ale mówiła dalej, a każde słowo kłuło jak nóż:
— Nie liczcie na mnie z wnukami. Poświęciłam synowi całe życie i nie będę niańką dla waszych dzieci. Zawsze będziecie mile widziani w moim domu, ale ja jestem babcią, nie służbą. Proszę, nie osądzajcie mnie. Zrozumiecie, gdy sami będziecie w moim wieku.
Byłam w szoku. Mój świat rozpadł się w jednej chwili. Jak mogła tak postąpić? My z Łukaszem dopiero zaczęliśmy wspólne życie, a ona wyrzuca nas, zostawiając sobie ogromne mieszkanie, w którym będzie mieszkać sama? Czułam gniew, żal, zdradę. W końcu Łukasz jest współwłaścicielem tego mieszkania! A jej słowa o wnukach dobiły mnie. Wszystkie babcie marzą o wnukach, a ona już teraz traktuje je jak ciężar. To było okrutne.
Najgorsze jednak było to, iż Łukasz zgodził się z matką. Nie powiedział ani słowa sprzeciwu, od razu zabrał się za szukanie mieszkania do wynajęcia i dodatkowej pracy. Jego uległość bolała mnie bardziej niż ultimatum teściowej. Patrzyłam na męża, którego tak kochałam, i nie poznawałam go. Jak mógł tak łatwo zaakceptować jej decyzję? Dlaczego nie stanął w obronie naszej rodziny?
Moi rodzice nie mogli nam pomóc — ich skromne dochody ledwo starczały na ich własne potrzeby. Czułam się porzucona przez wszystkich. Dlaczego Wanda Nowak jest taka samolubna? Będzie rozkoszować się przestronnym mieszkaniem, podczas gdy my z Łukaszem będziemy tłoczyć się w wynajętym pokoju, licząc każdy grosz? Nie mogłam pogodzić się z tą niesprawiedliwością. Dopiero zaczęliśmy budować rodzinę, a ona już odbiera nam fundament.
Nocą leżałam bez snu, a łzy spływały mi po policzkach. Wspominałam, jak dumna byłam z dobrych relacji z teściową, jak jej ufałam. A teraz pokazała swoje prawdziwe oblicze. Jej słowa o tym, iż chce „żyć dla siebie”, brzmiały jak szyderstwo. Czy naprawdę prosiliśmy o tak wiele? Nie oczekiwaliśmy, iż będzie nas utrzymywać w nieskończoność, ale wyrzucenie nas na bruk miesiąc po ślubie — to było za dużo.
Łukasz, zajęty szukaniem mieszkania, nie widział mojego bólu. Gdy próbowałam z nim rozmawiać, machnął tylko ręką: „Mama ma rację, Kinga. Musimy stanąć na własnych nogach”. Jego obojętność mnie zabijała. Czułam, iż traciłam nie tylko dom, ale i męża, który wybrał wolę matki zamiast naszej wspólnej przyszłości. Co będzie z nami dalej? Czy przetrwamy, skoro choćby on nie jest po mojej stronie?
Moja dusza rozdzierała się między gniewem a strachem. Chciałam krzyczeć na teściową, domagać się sprawiedliwości, ale wiedziałam, iż to bezcelowe. Jej decyzja była ostateczna, a poparcie Łukasza uczyniło mnie jeszcze bardziej samotną. Teraz musimy zaczynać od zera, podczas gdy ona będzie cieszyć się wolnością w swoim mieszkaniu. Ta gorycz pali mnie od środka i nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie wybaczyć jej — albo jemu — iż odebrali nam nasz nowy początek.