Marvel Zombi – recenzja serialu. Superbohaterowie vs super-zombi

popkulturowcy.pl 1 godzina temu

Serial Marvel Zombi to czteroodcinkowy spin-off jednego z epizodów animacji A gdyby…? Zwiastuny zapowiadały horror, krew i wiele emocji. Czy udało się to wszystko dostarczyć?

Zadowalający jest fakt, iż Marvel Studios coraz bardziej przekonuje się do tworzenia produkcji dla dorosłych. Marvel Zombi jest tego idealnym przykładem. Animacja otrzymała rating TV-MA, z którego twórcy chętnie korzystają. Serial wydawał się od początku czymś ciekawym ze względu na świeże spojrzenie na temat zombie. W kulturze produkcje o apokalipsie stwoezeñ ciągle głodnych mózgów stały się kultowe, ale także dość nudne i przewidywalne. Najnowszy serial Marvela stara się jednak wykorzystać naszych ukochanych superherosów i stworzyć coś oryginalnego, co choćby się udaje.

Za reżyserię serialu odpowiada Bryan Andrews, a scenariusz napisał natomiast Zeb Wells. Swoich głosów użyczyło wielu znanych aktorów produkcji od Marvel Studios. Są to m.in. Florence Pugh, Hailee Steinfeld, Elizabeth Olsen, David Harbour, Awkwafina, Randall Park, Simu Liu, Iman Vellani, Dominique Thorne, Paul Rudd oraz Tessa Thompson. Dodatkowo w rolę Blade’a wcielił się Todd Williams. Nasi bohaterowie muszą stawić czoła obdarzonym supermocami żywym trupom. Całość dzieje się po wydarzeniach z jednego z odcinków pierwszego sezonu serialu A gdyby… o tytule A gdyby… Zombie?! Ocalali przemierzają dystopijne tereny i narażają swoje życie, aby uratować świat.

Scenariusz Marvel Zombi jest dość banalny. W centrum historii jako protagonistkę wpisano Ms. Marvel, a po drugiej stronie znajdziemy Wandę Maximoff. Nie przypadkowo użyłem tutaj słowa „wpisano”, dlatego, iż skupienie się na postaci Kamali Khan jest prawdziwie wymuszoną decyzją. W początkowych odcinkach oczywiście jej rola wydaje się jeszcze logiczna. To młoda bohaterka, która musiała szybciej dorosnąć, aby żyć w apokaliptycznym świecie. Niemniej im dalej w las, tym mniej sensowne staje się jej znaczenie dla historii. Niestety ta kwestia pozostaje we mgle do samego końca serialu. Drugoplanowymi postaciami są np. Shang-Chi, Blade czy Red Guardian, którzy też bez problemu mogliby być głównymi bohaterami całej opowieści. Możliwe, iż w niektórych przypadkach miałoby to choćby więcej sensu.

fot. Disney+

Fabułę serialu zbudowano na słynnej już technice MacGuffina, czyli przedmiotu, który pcha historię do przodu i nadaje naszym herosom motywacji. Zabieg sprytny, prosty, a jednak zadziałał genialnie w Marvel Zombi. Muszę jednak się przyczepić do tego, iż twórcy aż nadto próbowali podkreślić wagę tego urządzenia. Ciągłe powtarzanie i przypominanie stawało się momentami bardzo irytujące. Na całe szczęście zrekompensowano to dobrze wyważonym napięciem i robiącymi wrażenie scenami akcji. Bądź co bądź ten serial potrafi operować suspensem, a wiele zombi jest naprawdę przerażających. Na czele oczywiście znajduje się Szkarłatna Wiedźma, której moce wykorzystano fenomenalnie. Obok niej są także Namor, Thanos czy Kapitan Ameryka. Wprowadzenie ich do serialu również wiązało się z kreatywnymi rozwiązaniami.

Całość jednak nie stoi tylko głównym wątkiem. Marvel Zombi to produkcja pełna nawiązań i właśnie dobrze wykorzystanych elementów z całego MCU. Andrews i Wells odrobili swoją pracę domową ze znajomości produkcji Marvel Studios. Miło oglądało się znane postacie w nowych sytuacjach, a motywy z poprzednich filmów i seriali płynnie przeniesiono do historii w apokaliptycznym uniwersum. Niestety w tym wszystkim zabrakło trochę głębszych emocji. Relacje między bohaterami są dość płytkie, co jest prawdopodobnie rezultatem szybkiego tempa narracji. Serial ma tylko cztery odcinki i jest to zdecydowanie zbyt mało, aby rozwinąć tyle postaci. My nie potrafimy się do nich przywiązać, a wszelkie śmierci czy ich problemy nie wybrzmiewają wystarczająco. Sama znajomość np. Yeleny, Iron Heart czy Spider-Mana z innych produkcji nie wystarcza, a to, wydaje mi się, próbowali wykorzystać twórcy.

fot. Disney+

Serial ma również swój specyficzny, mroczny klimat. Czasem przyprawia on choćby o ciarki, a poziom zniszczenia całego świata jest często przeraźliwie imponujący. Ta atmosfera została także oddana w stylu animacji. Oczywiście jest on identyczny z tym, który prezentowano w serialu A gdyby…? W tym przypadku jednak postarano się o większą spójność ze światem przedstawionym. Wiele ujęć z wielką chęcią ustawiłbym na tapetę swojego komputera ze względu na ich zjawiskowość. Temu towarzyszy także robiąca wrażenie animacja, która przy scenach walki potrafi zaskoczyć pomysłowością. Równocześnie groza zestawiana jest tu z humorem. Nie zawsze wypada to dobrze w produkcjach Marvela, jednak w tym serialu udało się naprawdę nieźle połączyć te dwa elementy.

Na sam koniec zostawiłem finał serialu. Na warstwie artystycznej był on naprawdę przyjemny do śledzenia. Niestety zakończenie od strony fabularnej jest dość dziwne. Twórcy ewidentnie próbowali tutaj naśladować ostateczną bitwę w Avengers: Koniec gry. Wyszło to choćby ekscytująco, ale wydaje mi się, iż zbyt wiele wątków pozostawiono na ewentualną kontynuację. Szczególnie, iż chodzi mi tutaj o wspomniane już znaczenie Kamali Khan dla historii. To przekonanie potwierdza chęć twórców do stworzenia drugiego sezonu Marvel Zombi. Mam szczerą nadzieję, iż taki powstanie, bo Bryan Andrews i Zeb Wells mają wiele do wytłumaczenia. Niemniej takie zagranie spowodowało, iż zakończenie jest kompletnie niesatysfakcjonujące.

fot. Disney+

Marvel Zombi to świeże spojrzenie na temat żywych trupów. To wciągająca i momentami ekscytująca opowieść w dystopijnym świecie superbohaterów Marvela. Twórcy zbudowali niepowtarzalny klimat mroku, strachu i brutalności. Jednocześnie historia ma mało zrozumiałe zakończenie, a jej głębsza warstwa emocjonalna praktycznie nie istnieje. Większość opiera się na nawiązaniach do MCU, które działają bardzo dobrze, ale nie przywiązują nas do bohaterów serialu. To wciąż jednak interesująca opcja na wieczór przed telewizorem, a przede wszystkim spodoba się fanom innych produkcji od Marvel Studios.


fot. główna: Disney+

Idź do oryginalnego materiału