Każdy z nas je ma. To coś, co podsuwa nam czarne scenariusze, odbiera spokój i każe wierzyć, iż niebezpieczeństwo czai się za rogiem. Martha Beck, autorka książki „Życie bez lęku. Ulecz rany, pokonaj traumy i odzyskaj sens życia”, nazywa to „stworzonkiem”. Ten obraz pomaga nam zrozumieć, iż lęk nie jest nami samymi, ale czymś, co możemy poznać, oswoić i stopniowo nad nim zapanować.
Lęk rzadko działa jak zdrowy strach, który pojawia się w obliczu realnego zagrożenia i znika, gdy niebezpieczeństwo mija. Strach – jak pisze Beck – jest „darem”, który chroni nasze życie. Lęk natomiast towarzyszy nam choćby wtedy, gdy nic nam nie grozi. Właśnie dlatego autorka porównuje go do stworzonka – małego, wystraszonego zwierzątka, które mieszka w naszej głowie i które wciąż potrzebuje naszej uwagi.
„Lęk bardziej przypomina nawiedzenie przez ducha. Skupia naszą uwagę na niepokojących myślach i fantazjach, oddala nas od obecnej sytuacji. W przeciwieństwie do zdrowego strachu, lęk nigdy nie ustępuje. Może trwać, a choćby wzrastać, gdy jesteśmy całkowicie bezpieczni” – pisze Beck w Życiu bez lęku
To stworzonko, choć bywa dokuczliwe, ma w sobie paradoksalną mądrość. Jego rolą jest ostrzeganie, ale w świecie pełnym bodźców zaczyna działać nadgorliwie. Reaguje na wszystko – na skrzywioną minę szefa, niespodziewany rachunek, a choćby wspomnienie dawnej sytuacji. Włącza alarm, którego nie potrafi samodzielnie wyłączyć.
Martha Beck podpowiada, iż nie ma sensu walczyć ze stworzonkiem, bo wtedy rośnie jeszcze bardziej. Zamiast tego warto się zatrzymać, zauważyć je i potraktować jak przestraszone dziecko. Uznanie: „To nie ja, to moje stworzonko się boi” daje dystans i przestrzeń na oddech. Autorka zachęca, by oswajać lęk poprzez proste rytuały – stworzenie bezpiecznego miejsca, otaczanie się przedmiotami, które uspokajają, czy świadome oddychanie.
Nie chodzi o to, by całkowicie pozbyć się lęku, ale by odzyskać nad nim wpływ. Beck pokazuje, iż pomocna jest prawa półkula mózgu – ta odpowiedzialna za wyobraźnię i twórczość. To właśnie kontakt z kreatywnością, zachwytem i uważnością pozwala stworzonku ucichnąć. „Żeby przestać wytwarzać lęk, możemy pobudzić do aktywności te struktury mózgu, które generują ciekawość, współczucie i poczucie więzi” – pisze Beck.
W ten sposób lęk nie znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale krok po kroku ustępuje miejsca spokojowi. To proces, w którym uczymy się widzieć w sobie coś więcej niż swoje lęki – uczymy się życia, które stopniowo nabiera lekkości i sensu.

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Filia