Maribou State – Hallucinating Love

nowamuzyka.pl 1 dzień temu

Powrót absolutnie przemyślany.

Powoli dobiegamy do końca roku 2025. Niebawem czas więc muzycznych podsumowań, tym niemniej recenzowany dziś album z początku bieżącego roku, wymaga choć kilka słów więcej, niż jedynie polecenie.

Powrót duetu Maribou State po 6 latach, musiał być wyjątkowy. Autorzy przy okazji premiery nowego albumu zdecydowali się na swego rodzaju muzyczny przekrój elektroniki z UK. Innymi słowy mamy tutaj szkołę grania po brytyjsku w pigułce. Dużo jest stonowanych momentów bawiących się downtempo, deep housem i temu podobnymi. Nie tylko gatunkowo, bo i nastrojowo mamy do czynienia z konsekwentną drogą rozwoju.

Album opowiada o byciu w ciemnym miejscu, o walce, a następnie o spojrzeniu w jasną przyszłość

: Mówi Chris Davids.

Zdecydowanie jakąś ukrytą walkę, sumienne przedzieranie się przez warstwy nostalgii i mroku odczujemy na krążku. Im dalej natomiast tym ciekawiej, bo pierwsza wyraźniejsza iskra nadzieji pojawia się na IDM’owym kolażu w „Dance on The World” wyraźnie stanowiącym istotny punkt w strukturze albumu.

Jednym z topowych, przynajmniej dla mnie, momentów jest marzycielski, pełen prorozpływanych dźwięków utwór „Peace Talk” z gościnnym udziałem Holly Walker. Mocnym akcentem, niejako podpisem pod elektronicznymi kompozycjami, jest subtelnie wpleciona gitara elektryczna, która ma swój bardzo unikalny styl, na „Bloom” budując abstrakcyjne tło czy wprowadzając efektowne zakończenie w wyżej wspomnianym „Peace Talk”, momentami nadająca na podobnych klimatach jak współczesne perełki muzyki niezależnej takie jak Skinshape czy Khruangbin.

Bardzo obrazotwórczym jest utwór „Passing Clouds” – instrumentalno-ambientowa oda do nostalgii, idealnie wprowadzająca do mocniej kroczącego, psychodelicznego „Eko’s”. Wreszcie na koniec mamy petardę w postaci „Rolling Stone”. Absolutnie trafne, kompletne domknięcie krążka w całość, łączące alternatywną energię, kwasowo zmontowane chórki i gitarowe solo, niezwykle subtelnie poruszające się po elektronicznym podkładzie.

Mimo iż płyta ukazała się z początkiem roku, najtrudniej oderwać mi się od niej zwłaszcza w tym ciemnym, jesiennym okresie. To album docierający do głębi i wyciągający łzy na wierzch.

Profil na BandCamp »
Profil na Facebooku »

Ninja Tune 2025

Idź do oryginalnego materiału