Marka Grechutę uznaje się za najważniejszego przedstawiciela polskiej poezji śpiewanej. Doskonała dykcja, fenomenalne i ponadczasowe teksty - tego z pewnością mogą pozazdrościć mu obecni twórcy. Co ciekawe, słowa piosenek czasem pomagała mu układać jego małżonka Danuta. Kiedy jednak zajrzymy nieco głębiej do świata Grechutów, okazuje się, iż życie obok wielkiego artysty było nie lada wyzwaniem. Marek Grechuta miał bowiem jedną słabość.
REKLAMA
Zobacz wideo Kasia Wilk o różnych etapach swojej kariery. "Od zachłyśnięcia się sukcesem, po zjazd artystyczny"
Marek Grechuta uwielbiał powroty do domu po wyczerpujących koncertach. Takie miał wymagania
Bycie cenionym i rozchwytywanym artystą wiąże się z tym, iż życie prywatne niedługo staje się obiektem publicznego zainteresowania. Wielkie sceny, spektakularne osiągnięcia i ciągłe przebywanie z innymi tuzami sceny sprawiają, iż od czasu do czasu ma się ochotę schować przed sławą. Podobnie było w przypadku Marka Grechuty. Dom był dla niego miejscem, do którego z nieskrywaną euforią powracał z koncertów. Wówczas musiał na niego czekać kompot, a także któreś z jego ulubionych dań - kopytka w sosie pieczarkowym lub pierogi ruskie czy jaja faszerowane, które upodobał sobie jeszcze w czasie dorastania w Zamościu. Domem Grechutów zajmowała się żona artysty, czego zresztą szczerze zazdrościli mu znajomi z branży. Para poznała się w ostatni dzień roku 1967 na imprezie w Krakowie. Choć początkowo nic nie zapowiadało rozwoju uczuć pomiędzy dwojgiem, już niedługo okazało się, iż dla Grechuty to ta jedyna. "Nie było oświadczyn, padły za to słowa: 'To jest sprawa szybciutko do realizacji i zakontraktowania'" - wspomniała Danuta Grechuta po latach. Zakochani pobrali się w 1970 roku i doczekali się syna Łukasza.
PRZECZYTAJ TEŻ: Walka trwa od trzech lat. Syn Krawczyka może zapomnieć o spadku? Są kolejne problemy
Marek Grechuta miał słabość do gadżetów. Wracał bez pieniędzy, za to z suto wypełnioną walizką
Życie u boku Marka Grechuta było o tyle ciekawe, iż obfitowało w szereg "nadzwyczajnych" pasji, a także zachowań. Autor "Dni, których nie znamy" był bowiem... gadżeciarzem. Zamiłowanie do zbierania rozmaitych rzeczy objawiało się jednak w miłych gestach w kierunku ukochanej żony. Grechuta miał słabość do robienia prezentów ukochanej, choć jak sama przyznała w spisanych przez siebie wspomnieniach, niespecjalnie to lubiła. Co ciekawe, artysta nierzadko z tras koncertowych wracał bez grosza, za to z walizką po brzegi wypchaną sukienkami i biżuterią. Według Danuty, jej mąż był zatem szalenie niepraktyczny. Niechaj najlepiej zobrazuje to fakt, iż pewnego dnia obdarował żonę z okazji nadejścia wiosny bądź wypadających akurat imienin… swoich.