Marek Grechuta – artysta, który wierzył w harmonię

gazetatrybunalska.info 2 miesięcy temu

Dziś, 9 października mija dziewiętnaście lat od śmierci Marka Grechuty. To już niemal dwie dekady bez jego głosu, a wciąż trudno uwierzyć, iż człowiek, który tak uparcie szukał piękna w świecie, musiał odejść.

W epoce, która coraz rzadziej potrzebuje poezji, jego piosenki brzmią jak list z innej rzeczywistości — spokojniejszej, bardziej skupionej, nieprzyzwoicie wrażliwej.

Grechuta był artystą w czystej postaci. Potrafił nadać słowu ciężar i lekkość jednocześnie. W jego interpretacjach Leśmian nabierał rytmu, Norwid stawał się śpiewny, a codzienność — metafizyczna. Mówił o miłości i przemijaniu, ale bez egzaltacji; o nadziei, która nie jest złudzeniem, ale rodzajem wewnętrznej dyscypliny. Jego świat nie był ucieczką od rzeczywistości, ale jej naprawą.

„Dni, których nie znamy” słyszy się dziś inaczej niż w latach siedemdziesiątych. Wtedy była to pieśń o marzeniu, teraz — o tęsknocie za spokojem, który przepadł w hałasie współczesności. Grechuta przypomina, iż kultura to nie tylko rozrywka, ale sposób myślenia o człowieku. Uczy, iż wrażliwość nie jest słabością, a harmonia — nie utopią, ale wyborem.

Marek Grechuta żył tak, jak śpiewał: w półcieniu, z dala od krzyku. Może dlatego jego piosenki nie starzeją się, tylko dojrzewają jak pamięć, którą się pielęgnuje, nie dlatego, iż trzeba, ale dlatego, iż inaczej byłoby ubożej.

Urodził się w 1945 roku w Zamościu. Z wykształcenia był architektem, ale całe życie poświęcił muzyce i poezji. Z zespołem Anawa współtworzył jedne z najważniejszych płyt polskiej muzyki: Marek Grechuta i Anawa (1970), Korowód (1971) czy Droga za widnokres (1972). Równie wspaniałe jego płyty to Szalona lokomotywa (1977) czy Śpiewające obrazy (1982). Pisał własne teksty, komponował, śpiewał w teatrze, nagrywał z Piwnicą pod Baranami. Zmarł 9 października 2006 roku w Krakowie. Zostawił po sobie świat słów i dźwięków, w którym wciąż można znaleźć ład i piękno.

→ red.

9.10.2025

• foto: Zenon Wróbel

• więcej wspomnień: > tutaj

Idź do oryginalnego materiału