Nie, nie rozmawiałam z małym chłopcem z sąsiedztwa. Na moje wiadomości odpowiadał dorosły, odnoszący sukcesy mężczyzna, nieco po czterdziestce. Kierownik działu, który mocno stoi na nogach.
Mówił o wydarzeniach sprzed dziesięciu lat. Wtedy, dziesięć lat temu, kiedy miał trochę ponad trzydzieści lat i kierował oddziałem niewielkiego banku w centrum stolicy, jego mama nie zaakceptowała młodej, osiemnastoletniej dziewczyny dla swojego silnego i dobrze rokującego synka.
„Takiej wystarczy awans i drogie prezenciki” – prawdopodobnie wmawiała mu wtedy. „Ożeń się z tą dziewczyną, ona jest starsza i poważniejsza, a tamtą zawsze zdążysz sobie wziąć na łatwiejszą rolę.”
I on, wsłuchując się w rady matki, ożenił się. A już rano po ślubie czekał na mnie pod drzwiami banku. Przeszłam obok niego z miną z rodzaju „ale z ciebie potwór”. W tamtym momencie jego poważny wizerunek mężczyzny z perspektywami w moich oczach zniknął.
Z żoną mu się nie ułożyło, rozwiedli się. „Nie kochałem jej” – powiedział mi. Dzieci się nie doczekali. I dopiero niedawno dowiedziałam się, iż przez te wszystkie lata był gdzieś blisko mnie. Pod fałszywymi kontami i imionami, zdobywał moje zaufanie, odgrywając rolę darmowego psychologa, wysłuchując moich rozterek. Przez dziesięć lat tkwił przy uchu tej samej prostej dziewczyny, bez oszałamiającej urody i z bardzo trudnym charakterem.
– Dobrze, dojrzewałam do tej prostszej roli, tej samej, którą chciałeś mi wtedy zaproponować. Akurat mam wolny czas – rozstałam się z pierwszym mężem i jeszcze nie spotkałam drugiego.
– Nie, ta propozycja już nie jest aktualna. Albo ślub, albo nic. jeżeli ma między nami coś być, to dopiero po ślubie, a na razie zostanę blisko ciebie i zajmę tę samą wyczekującą pozycję.
– Jak to? Przecież teraz wiem, iż gdzieś się kręcisz w pobliżu.
– Uwierz mi, dam sobie radę i znajdę do ciebie podejście.
Nigdy mnie nie kochałeś, inaczej nie byłbyś tak ostrożny. Szukałeś tej, z którą byłoby ci wygodniej, słuchając rad innych. To twój wybór i twoje prawo, ale ja nie jestem wygodną kobietą i na pewno do ciebie nie pasuję. Poza tym, z twoimi możliwościami zawsze znajdziesz kogoś piękniejszego i młodszego, nieobciążonego dziećmi i problemami.
Zawsze nie podobam się matkom moich mężów. Matka mojego pierwszego męża postawiła mu ultimatum: „albo ja, albo twoja dziewczyna.”
– I co wybrałeś? – zapytałam go wtedy.
– No przecież tu jestem – odpowiedział mój pierwszy mąż.
Opuścił mnie, kiedy nasz syn miał problemy zdrowotne. Jego matka przekonywała go, iż nie potrzebuje takich problemów. Spakował rzeczy i odszedł. Próbowaliśmy ratować związek, ale nie mogłam mu wybaczyć tej słabości. Po półtora roku odszedł ostatecznie do młodej kochanki. Teraz, po pięciu latach, rozstał się z nią – nigdy się z nią nie ożenił.
A nasz syn prawie całkowicie wyzdrowiał i nie różni się już zbytnio od innych dzieci. Była teściowa, zmęczona nową „synową”, patrzyła na mnie zupełnie inaczej. Widać było, iż nie miałaby nic przeciwko naszemu pogodzeniu się. Jednak w moim życiu pojawił się już ktoś inny.
Matka mojego drugiego męża błagała go, by mnie zostawił od razu. jeżeli wcześniej byłam tylko młodą, ale obiecującą dziewczyną, to w momencie naszego poznania byłam już samotną matką dziecka z niepełnosprawnością, z rozbitą karierą i życiem.
Ale jej odnoszący sukcesy i ambitny syn postanowił wejść w to bagno i zdecydowanie mnie wspierać. Oficjalnie się pobraliśmy. Teraz mam dobre relacje z moją drugą teściową i mam nadzieję, iż nie zawiodę jej także w przyszłości.