Howard Phillips Lovecraft, urodzony 20 sierpnia 1890 to jeden z najbardziej wpływowych twórców literatury grozy XX wieku. Czytając jego powieści od razu nasuwa mi się skojarzenie z Tolkienem. Obaj zajmowali się fantastyką (chociaż raczej każdy z nich innym jej gatunkiem). Obaj urodzili się pod koniec XIX wieku. Tolkiena stworzył świat Śródziemia i międzypokoleniową opowieść o elfach, ludziach, hobbitach i krasnoludach. Opowieść o miłości, sile przyjaźni i odwagi. Lovecraft z kolei stworzył świat nawiedzonych i mrocznych miejscowości Dunwich, Arkham i okolic, które kryły połączenia z innym, tajemnym i strasznym wszechświatem, pełnym złych istot pragnących powrócić na Ziemię, by nią zawładnąć. Spuścizną Tolkiena w postaci niedokończonych powieści i zapisków zaopiekował się jego syn, natomiast spuścizną po Lovecrafcie August Derleth, za pomocą którego możemy dziś nakarmić nasze umysły kolejną mroczną historią z Arkham - "Czyhający u Progu", wydaną przez wydawnictwo Zysk i S-ka.

"Czyhający u progu" to niewielka pozycja, bo licząca zaledwie 189 stron. Nie jest to jednak jej wadą, ponieważ już od pierwszych stron trzyma czytelnika w napięciu. Gdyby była dłuższa mogła by przyprawić go o palpitacje serca! ;-) Styl pisania Lovecrafta jest niepowtarzalny i wyjątkowo dobrze oddaje horrorową atmosferę rozkładu i grozy. Razem z głównym bohaterem Ambrosem Dewartem wprowadzamy się do zrujnowanej, wiekowej posiadłości niedaleko Dunwich i Arkham. Posiadłości położonej w pobliżu "lasu Billingtona" lub "wzgórza Billingtona" na którym stał nie tylko dom, ale także tajemnicza, strzelista wieża i kamienny krąg nieopodal. Razem z posiadłością Ambrose Dewart odziedziczył dziwnej treści list z przestrogami, czego dziedzicowi domu robić niewolno. A mianowicie nie wolno było między innymi: naruszać wieży, błagać pośród kamieni czy otwierać bram kroczących do innego czasu i miejsca... Jak się domyślacie bądź bohater postanowił poznać historię odziedziczonej posiadłości i tajemniczego przodka Billingtona, którego zła historia przeżyła w okolicach dziesiątki lat i przekazywana była z pokolenia na pokolenie.

Akcja powieści jest wartka i przyspiesza bicie serca czytelnikowi. Razem z Ambrosem Dewartem czytamy stare księgi i zapiski znalezione w domu, jeździmy do Arkham do biblioteki czytać archiwalne wydania gazet, a także do zamieszkałego przez zniedołężniałych, niemal na pewno zmutowanych w wyniku kazirodztwa ludzi Dunwich. Wszystko to, aby odkryć historię odrestaurowanego domu i niestety wbrew zaleceniom tkniętej przez Ambrosa wieży. Kibicujemy też głównemu bohaterowi w poszukiwaniu pomocy, gdy sam już nie jest pewien swoich zmysłów, mieszkając sam w złowieszczym domu z tajemniczym, witrażowym oknem przez które widać różne sceny, których normalny śmiertelnik nie powinien oglądać i widzieć (chyba iż w najgorszych koszmarach). Tą pomocną dłonią jest kuzyn Ambrosa - Stephen Bates z którym będziemy wędrowali po kartach książki aż praktycznie do samego jej końca i który to finalnie rozwikła niezwykłą i mroczną zagadkę domu położonego w Lesie Billingtona.
Co takiego się tam dzieje? Czy Ambrose i Stephen powstrzymają nieliczące się z ludzkim życiem mroczne siły z zaświatów? Czy uda im się przeciwstawić nienawistnej aurze domu? A może to wszystko tylko wymysł zmęczonych tajemniczą otoczką domu i niesamowitymi opowieściami umysłów naszych bohaterów? Coś jak efekt placebo?
"Czyhający u progu" to doskonała, trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony powieść grozy. August Derleth wykonał kawał dobrej roboty. Polecam wszystkim fanom gatunku i H.P.Lovecrafta.
Natalia Kiler Inspiruje
