Mam złe wieści, ale rodzice zszokowali mnie jeszcze bardziej.

newsempire24.com 5 dni temu

Dzisiaj wróciłem z ciężką wiadomością, ale moi rodzice zaskoczyli mnie jeszcze bardziej…

Marcin jechał starym autobusem po wyboistych drogach na przedmieścia Łodzi, a serce ściskało mu się z niepokoju. Musiał powiedzieć rodzicom wiadomość, która przewróciłaby ich świat do góry nogami – iż rozwodzi się z żoną. Ale to, co usłyszał w rodzinnym domu, okazało się prawdziwym ciosem. Jego starsi rodzice, których zawsze uważał za wzór trwałego małżeństwa, ogłosili, iż sami się rozstają, i ta wieść przyćmiła wszystko, co miał im do powiedzenia. Teraz Marcin stał przed wyborem, który zmieni jego życie, a w duszy kłębił się strach, poczucie winy i dezorientacja.

Myśl o rozwodzie z Kasią nie dawała mu spokoju. Mógłby milczeć, ale w ich małej miejscowości plotki rozchodziły się szybko. Kasia mogła zadzwonić do rodziców i ze złości wszystko wyjawić, a jego brat lub siostra mogli przypadkiem się wygadać. Marcin uznał, iż lepiej sam powie prawdę, by później nie tłumaczyć się z opóźnieniem. Wiedział, iż życie bywa nieprzewidywalne, a od błędów nikt nie jest wolny.

Wszedł po znanych schodach, nacisnął dzwonek. Drzwi otworzył ojciec, Wiesław, z twarzą mroczną, jakby już wiedział, po co syn przyszedł.

— Cześć – burknął. – Dobrze, iż przyszedłeś. Wchodź.

— Cześć, tato – odpowiedział Marcin, ale w głowie błysnęła mu myśl: „Czy ktoś już im powiedział?” – Mama jest w domu?

— Jest, jest – odparł ojciec z irytacją. – Gdzie by miała iść? Siedzi jak jakaś kapryśna hrabina.

— O co chodzi? – Marcin nie rozumiał. – Co się stało?

— A to, iż mam już dość! – nagle wybuchnął ojciec, odwrócił się i, sapiąc ze złości, poszedł w głąb mieszkania.

Marcin, oszołomiony, podążył za nim. W salonie ojciec rzucił się na kanapę, krzyżując ręce. Mamy, która zwykle siedziała z drutami, nie było. Marcin zajrzał do sypialni i zobaczył ją – Halinę, stojącą przy oknie. Jej twarz była ciemniejsza niż burzowe chmury.

— Przyszedłeś? – spytała zimno. – Już się wyprowadziłeś od Kasi, czy dopiero się wybierasz?

— Skąd wiesz? – serce Marcina zamarło. – Dlaczego o to pytasz?

— Bo muszę wiedzieć, czy już wynająłeś mieszkanie, czy nie! – odcięła ostro.

— Jakie mieszkanie? – zdumiał się.

— To, w którym będziesz mieszkał po rozwodzie! – wypaliła.

— Jeszcze nie wynająłem – odparł. – Ale skąd wiecie, iż się rozwodzę?

— Wiemy – mruknęła matka. – Więc słuchaj, synu, gwałtownie szukaj mieszkania, bo ja jadę z tobą!

— Co? – Marcin zastygł, nie wierząc własnym uszom.

— Nie! – zagrzmiał głos ojca z salonu. Stanął w drzwiach, płonąc gniewem. – Z Marcinem będę mieszkał ja! A ty zostajesz tutaj, mieszkanie jest na ciebie!

— Nigdy! – zakrzyknęła matka. – Nie zostanę w tym domu, gdzie wszystko przesiąknięte jest twoim uporem!

— Stop! – Marcin patrzył to na ojca, to na matkę. – O czym wy w ogóle mówicie? Gdzie się wybieracie?

— Tam, gdzie ty! – oznajmił ojciec. – Dobrze, synu, iż w porę wpadłeś na pomysł rozwodu! O, jaki z ciebie mądrala!

— Dlaczego mądrala? – Marcin czuł, jak ziemia usuwa mu się spod nóg.

— Bo to najlepszy moment! My z matką też się rozwodzimy! – wybuchnął ojciec.

— Co?! – Marcin oniemiał. Spodziewał się wyrzutów, a dostał w zamian wieść, która go oszołomiła.

— Dość! – ciągnął ojciec. – Jesteś dorosły, nikomu nic nie jestem winny. Matka i ja znudziliśmy się sobie, tak jak ty i Kasia. Wyprowadzam się z tobą, będziemy żyć po męsku!

— Nie, to ja będę mieszkać z synem! – przerwała matka. – Ty mi nie jesteś potrzebny, a jemu się przydam. Bez żony się zagubi, a ja jeszcze gotuję. Prawda, Marcinku? Lubisz moje kotlety?

— A ja nie umiem gotować? – obruszył się ojciec. – Zupę pomidorową, bigos – wszystko potrafię!

— Cha! – zaśmiała się matka. – Kiedy ty ostatnio gotowałeś? Pół wieku temu?

— I co? My, faceci, damy sobie radę! Nie potrzebujemy kobiet, tylko pralkę, mikrofalówkę i lodówkę pełną jedzenia! – oznajmił ojciec.

— Czego ty syna uczysz?! – oburzyła się matka.

— Dość! – warknął Marcin, tracąc cierpliwość. – O co wam chodzi? Macie prawie osiemdziesiąt lat, a gadacie jak dzieci! Spójrzcie na siebie!

— A ty sam! – krzyknęli jednocześnie rodzice. – Masz prawie pięćdziesiąt, a zachowujesz się jak smarkacz! Nie waż się nas pouczać! Lepiej wybieraj, z kim się wprowadzisz!

— Skąd wzięliście, iż ja się gdzieś wyprowadzam? – wybuchnął Marcin. – Przecież mam swoje mieszkanie z Kasią!

— Jak to? – zdziwiła się matka. – Przecież się rozwodzisz!

— Kto wam powiedział? – spytał.

— Kasia. Twoja siostra przekazała, iż do niej dzwoniłeś i wszystko wyznałeś – odparła matka.

— Nie rozwodzę się! – stanowczo powiedział Marcin. – To był żart!

— Żart? – ojciec był zdezorientowany. – A my już się nastawiliśmy na nowe życie, plany układaliśmy… A ty wszystko zepsułeś?

— Tak, Marcin – mruknęła matka. – Nieładnie tak żartować. Rozbudziłeś w nas nadzieję na zmiany, a teraz mówisz, iż to żart… No trudno, będziemy żyć dalej razem, jakoś wytrzymamy.

— Ale pamiętaj, synu – dodała – jeżeli jednak zmienisz zdanie i naprawdę się rozwiedziesz, ja i twój ojciec jesteśmy pierwsi w kolejce, by zamieszkać z tobą. Rozumiesz?

— Rozumiem – ponuro skinął głową. Zrozumiał, iż rozwód z Kasią, o którym myślał, raczej nie nastąpi. – Pójdę już.

— Gdzie? – zaniepokoiła się matka. – Nie przyszedłeś tak po prostu. Chcesz coś zjeść?

— Nie trzeba – machnął ręką. – Chciałem was odwiedzić. I widzę, iż nie bez powodu. Przestańcie się kłócić. Powinniście być dla nas przykładem, a wy… No dobra, na razie.

Gdy tylkoGdy Marcin zamykał za sobą drzwi, usłyszał cichy śmiech rodziców i zrozumiał, iż zostali wspaniałymi aktorami tylko po to, aby uratować jego małżeństwo.

Idź do oryginalnego materiału