Znałem jedną rodzinę, która składała się z małżeństwa i ich córki. Nie mieli własnego domu, więc wszyscy żyli razem w 3-pokojowym mieszkaniu teściowej. Wydawałoby się, iż początkowo relacje między parą były doskonałe, ale tak wyglądało to tylko z zewnątrz.
Kiedy dziewczynka trochę podrosła, ojciec rodziny nagle ogłosił, iż zamierza opuścić rodzinę, bo miał kochankę i zamierzał spędzić z nią życie. Rozwód był trudny. Żona była zmuszona zabrać córkę ze sobą i zamieszkać ze swoją matką. Mąż poszedł do kochanki, a teściowa została sama w swoim dużym mieszkaniu.
Wydawało się, iż byli dorośli, iż sami sobie ze wszystkim poradzą, ale co z dzieckiem? Z całej sytuacji mogła wyciągnąć to, iż tata nie kochał mamy, nie mieszkał już z nimi i musieli przeprowadzić się do babci, którą odwiedzali tylko od czasu do czasu w święta. To było za dużo dla małej Amelii. Tak minęło sześć lat. Kobieta ponownie weszła w związek z innym facetem, rodzina nie potrzebowała pieniędzy, a dziewczynka uczyła się w prywatnej szkole.
A co z ojcem? Okazało się, iż wcale nie był takim draniem. Starał się częściej kontaktować z córką, a choćby postanowił przedstawić ją swoim przyrodnim siostrom. W każdym razie stan Amelii wydawał się być w porządku, ale tylko na zewnątrz. W końcu została wyrzucona z życia z ojcem, z przytulnego domu, w którym wciąż pozostały jej lalki, a stało się to w najtrudniejszych, dziecięcych latach. Można śmiało powiedzieć, iż z tego powodu nie patrzyła przychylnie na nowych partnerów swojej matki i była zrażona do mężczyzn.