LX 2048 to film tak niepokojąco aktualny, iż chciałoby się, aby nigdy nie okazał się proroczy.
Adam Bird nie ma szczęścia. Jego firma produkująca zestawy do wirtualnej rzeczywistości znalazła się na skraju ruiny finansowej z powodu przełomowej technologii, która nie wymaga zewnętrznego sprzętu do łączenia się z przestrzenią cyfrową zwaną Królestwem. Na dobitkę Reena, żona Adama, zażądała rozwodu, kiedy nakryła męża uprawiającego seks z wirtualnym awatarem zwanym Marią. Adam nie ma też najlepszego kontaktu z trójką swoich dzieci, które spędzają każdą wolną chwilę w Królestwie. Dopełnieniem nieszczęścia Adama jest diagnoza, którą pewnego dnia słyszy od lekarza: śmiertelna choroba serca. Aby nie zostawiać rodziny bez środków do życia, Adam musi aktywować polisę ubezpieczeniową Premium 3, która po jego śmierci pozwoli na powołanie do życia idealnego klona mężczyzny. Problem polega na tym, iż Reena nie chce czekać z tym do odejścia Adama, a on nie chce umierać. Ostatnią deską ratunku jest dla niego kontakt z tajemniczym twórcą Premium 3.
Amerykański reżyser i scenarzysta Guy Moshe zadebiutował krótkometrażowym filmem ?! (2002). Potem były produkcje pełnometrażowe: dramat Holly (2006) o przyjaźni amerykańskiego oszusta i wietnamskiej dziewczynki zmuszonej do prostytucji oraz raczej niedorzeczny komiksowy film akcji Bunraku (2010) z gwiazdorską obsadą. LX 2048 to koprodukcja amerykańsko-litewska, którą kręcono w Los Angeles i Wilnie, w obsadzie znaleźli się zaś James D’Arcy, Anna Brewster, Delroy Lindo i Gabrielle Cassi. Moshe napisał scenariusz na bazie obserwacji rozwodów wśród swoich znajomych. „Nie mogłem także pozbyć się myśli, iż powodem, dla którego struktura rodziny we współczesnym świecie jest trochę mniej święta niż kiedyś, jest w jakiejś mierze cała ta technologiczna rewolucja, która dzieje się dookoła nas i zmniejsza naszą potrzebę interakcji społecznych. […] Mając na uwadze te dwie idee, film zaczął ewoluować. Chciałem skupić się na podróży jednej postaci” – opowiadał twórca.
Tą postacią jest oczywiście Adam, którego w interpretacji D’Arcy’ego łatwo zrozumieć, ale bardzo ciężko polubić. Adama rzeczywiście dotyka plaga niemal hiobowych nieszczęść, ale wydaje się, iż część z nich dokonała się na jego własne życzenie. Na dodatek jest to klasyczny hipokryta: narzeka nieustannie na fakt, iż większość ludzi zrezygnowała z „prawdziwego” życia na rzecz Królestwa, a sam zaniedbuje rodzinę dla kochanki w wirtualnym świecie, którego zresztą jest współtwórcą (a na pewno beneficjentem) jako producent sprzętu VR; gardzi powszechnymi klonami, które wykonują rozmaite prace za „prawdziwych” ludzi, chociaż nie waha się korzystać z owoców tej pracy, a co więcej, on również chce się sklonować. Niekończące się tyrady, napady furii, uprzedzenia, upadki i udręki Adama, a także jego poza ostatniego sprawiedliwego w świecie niesprawiedliwości są trudne do zniesienia – i zarazem czynią z niego postać wielowymiarową, bardzo ludzką i przez to nad wyraz wiarygodną.
Wiarygodny jest także świat roku 2048. Niedocieczona katastrofa ekologiczna sprawiła, iż światło słoneczne stało się śmiertelnie groźne dla ludzi, zmuszając ich do przejścia na nocny tryb życia i, co za tym idzie, jeszcze większe zanurzenie w Królestwie. Pozbawiona naturalnego źródła witaminy D ludzkość cierpi na depresję, którą uśmierza się codziennymi dawkami tytułowego preparatu, czyli LithiumX (prawdopodobnie jakiegoś futurystycznego wariantu stosowanego w psychiatrii węglanu litu). Ogromna większość – jeżeli nie całość – życia społecznego, zawodowego, towarzyskiego oraz edukacyjnego toczy się w przestrzeni wirtualnej, w której ludzie pracują, uczą się, chodzą na randki i grają w różne gry. Przyrost naturalny kurczy się w zastraszającym tempie, bo coraz mniej ludzi chce powołać nowe byty na tak potworny świat, a małżeństwa mające więcej niż trójkę potomstwa są „nagradzane” możliwością sklonowania ulepszonej wersji jednego z małżonków po jego śmierci.
Ta dystopia ma wielu ojców: Aldousa Huxleya i jego Nowy wspaniały świat, Charliego Brookera i Czarne lustro, fantomowe nie-rzeczywistości Philipa K. Dicka itd. I podobnie jak w przypadku tych twórców, świat LX 2048 to po prostu nasze własne, współczesne realia uwypuklone do rozmiarów wręcz groteskowych. Moshe balansuje na granicy patetycznej, czasem nieznośnej powagi i czarnej farsy, tworząc coś w rodzaju techno-tragikomedii poruszającej temat zmian, które już zachodzą w świecie: rozwoju sztucznej inteligencji, katastrofalnego wpływu mediów antyspołecznościowych na relacje międzyludzkie, moralnych implikacji inżynierii genetycznej, kryzysu klimatycznego, zmian demograficznych, problemów psychicznych, uzależnienia od leków oraz istoty ludzkiej tożsamości w środowisku, gdzie niemal wszystko można skopiować, sklonować, poprawić i zmodyfikować. LX 2048 to film nierówny, ale szalenie niepokojący w swojej aktualności. Oby nie okazał się proroczy.