Ludzie śmiali się z biednej staruszki w poczekalni, aż znany chirurg powiedział coś, co wszystko zmieniło…

polregion.pl 7 godzin temu

W szpitalu trwał zwykły dzień pracy. W poczekalni ludzie zatopieni w swoich sprawach przeglądali telefony, rozmawiali półgłosem lub wpatrywali się w podłogę, licząc minuty do wizyty. Pielęgniarki mijali ich w pośpiechu, lekarze wywoływali pacjentów po kolei do gabinetów. Aż nastała dziwna cisza, gdy drzwi się uchyliły, a do środka weszła starsza kobieta. Miała na sobie wytarty, wyblakły płaszcz i trzymała kurczowo starą skórzaną torbę. Jej spojrzenie było spokojne, choć widać w nim było zmęczenie.

Ludzie zaczęli spoglądać po sobie. Szeptali:
– W ogóle wie, gdzie jest?
– Może jej z pamięcią niedobrze?
– Ma chociaż grosz na wizytę?

Kobieta milcząc podeszła do krzesła w kącie i usiadła, jakby nikogo nie widząc. Nie wyglądała na zagubioną, tylko obcą w tym nowym, sterylnym świecie nowoczesnej medycyny.

Minęło dziesięć minut, gdy nagle rozwarły się drzwi bloku operacyjnego. Do poczekalni pewnym krokiem wszedł znany w całym Krakowie chirurg – doktor, którego nazwisko widniało na tablicy zaszczytnej. Wysoki, poważny, w zielonym stroju operacyjnym, podszedł bez słowa prosto do staruszki.

– Przepraszam, iż kazałem czekać – powiedział chirurg, z szacunkiem dotykając jej ramienia. – Pilnie potrzebuję rady. Zagubiłem się.

Wszyscy w poczekalni zamarli. Szepty ucichły. Ludzie nie rozumieli, co się dzieje. Ten człowiek, za którym zwykle biegali dziennikarze, stał przed starszą panią niemal z czcią.

Ciszę przerwał głos z rejestracji:
– Czekajcie… Toż to profesor, ta sama, co przed dwudziestu laty kierowała oddziałem chirurgii właśnie w tym szpitalu…

I wtedy wszystko stanęło na swoim miejscu.

Ta kobieta nie była byle kim. Była legendą. Kimś, kto ratował życie, gdy nie było nowoczesnych urządzeń ani chirurgicznych robotów.

A ów znakomity lekarz, stojący przed nią, był jej dawnym uczniem. Wezwał ją, bo trafił się przypadek, w którym sam nie był pewien siebie. Wiedział: tylko ona zobaczy to, co innym umyka.

Podniosła oczy i cicho odpowiedziała:
– Więc chodźmy, zobaczmy razem.

A ci, którzy przed chwilą szeptali i osądzali, spuścili wzrok w milczeniu.

Idź do oryginalnego materiału