Dlaczego człowiek staje się mordercą? Z jakich powodów jesteśmy w stanie odebrać ludzkie życie? „Łowcy skór” szukają odpowiedzi na te pytania, przypominając jedną z najbardziej wstrząsających zbrodni w historii Polski.
„Łowcy skór” to kolejna już polska produkcja serwisu Max i zarazem druga – pierwszy był „Król Zanzibaru” – będąca serialem dokumentalnym. Wyreżyserowany przez Aleksandrę Potoczek („xABo: Ksiądz Boniecki”) czteroodcinkowy serial, który widziałem już w całości, zabiera widzów do Łodzi z przełomu wieków, by przypomnieć sprawę, która wstrząsnęła Polskę. Sprawę dziś już pewnie nieco zapomnianą, ale – jak zresztą kilka razy usłyszymy w serialu – „skoro się wydarzyła, trzeba o niej pamiętać”.
Łowcy skór – o czym jest serial dokumentalny Max?
„Łowcy skór” to nie tylko tytuł serialu dokumentalnego platformy Max, ale też – przede wszystkim – opublikowanego w 2002 roku reportażu „Gazety Wyborczej”, który na długo zdominował publiczną debatę. Dziennikarze Tomasz Patora (jeden ze scenarzystów serialu) i Marcin Stelmasiak próbowali zbadać nieczyste interesy przedsiębiorców pogrzebowych i pracowników łódzkiego pogotowia ratunkowego – byli bowiem przekonani, iż ci pierwsi przekazują tym drugim łapówki w zamian za informacje o zgonach. Prawda, do której dotarli, była jednak znacznie mroczniejsza.
Słowo „Pavulon” usłyszał chyba każdy, kto w tamtych czasach miał przynajmniej kilka lat. To nazwa leku zwiotczającego mięśnie, który lekarze stosują np. w czasie wykonywania operacji. W momencie publikacji reportażu „Wyborczej” Polacy poznali go jednak jako narzędzie zbrodni – wykorzystywane przez pracowników łódzkiego pogotowia do uśmiercania przewożonych w karetkach pacjentów. Dzięki temu rosła liczba zgonów, o których można było informować zakłady pogrzebowe i tym samym wzbogacić się o dodatkowe kilkaset złotych.
W swoim serialu twórcy „Łowców skór” wracają do tej makabrycznej sprawy, by z perspektywy czasu pokazać, jak funkcjonował jej mechanizm, co stało się z jej uczestnikami, a przy okazji spróbować odpowiedzieć na dwa ważne pytania. Skąd w ludziach bierze się takie zło? Czy cały ten zbrodniczy proceder można było zakończyć wcześniej lub zapobiec mu zupełnie? Podróż do mrocznych zakamarków łódzkiego pogotowania będzie wstrząsająca zwłaszcza dla tych widzów, którzy całą sprawę pamiętają jak przez mgłę.
Łowcy skór to wstrząsająca historia systemowej patologii
„Łowcy skór” to historia zamknięta w raptem czterech, trwających od 35 do 45 minut, odcinkach. Tyle jednak w zupełności wystarcza, by dokładnie opowiedzieć przebieg całej sprawy, która bulwersuje do dziś. Z drugiej strony to trochę zbyt mało, by dobrze nakreślić tło społeczne tej historii i odpowiedzieć na pytanie o to, jakim cudem człowiek decyduje się na popełnienie takiej zbrodni. Obie te kwestie zostają w serialu jedynie muśnięte – o tle społecznym dowiadujemy się na samym początku, gdy poznajemy historię kilku ostatnich dziesięcioleci Łodzi, „miasta pozostawionego samemu sobie”, zaś próba wejścia w psychikę morderców trwa niemal cały serial, ale zawsze gdzieś w tle.
Twórcy dość pobieżnie wskazują przyczyny, dzięki którym na łódzkiej ziemi mogła wyrosnąć aż taka patologia. Bieda i turbokapitalizm lat 90. to główne z nich – brak perspektyw i niskie zarobki, kontrastujące z sukcesami nielicznych, często szemranych biznesmenów, mogły wyzwalać w człowieku chęć szybkiego wzbogacenia się. W serialu bardzo dobrze oddano mechanizm sprawy – początkowe przekraczanie kolejnych cienkich granic, by finalnie przekroczyć tę największą, po której nie ma już odwrotu.
Afera „łowców skór” sama w sobie jest już na tyle makabryczna i sensacyjna, iż twórcy serialu Maksa nie muszą silić się już na jeszcze większą sensację. Cała historia – na tyle, na ile to oczywiście możliwe – zostaje tu przedstawiona raczej na chłodno, bez uciekania się do tanich sztuczek. Widzowie niczym ponad dwie dekady temu Patora i Stelmasiak odkrywają jej kolejne elementy, które z czasem zaczynają tworzyć naprawdę przerażający obrazek. Obrazek wywołujący w widzach złość i poczucie bezsilności, bo choćby jeżeli zbrodnia idealna nie istnieje, to tutaj było niej naprawdę blisko.
Łowcy skór – czy warto oglądać serial dokumentalny Max?
„Łowcy skór” nie wnoszą do sprawy niczego nowego – jeżeli ktoś liczy tutaj na zwroty akcji rodem z „The Jinx”, może się rozczarować. To jednak porządnie poprowadzona historia, przez którą jesteśmy prowadzeni przez ludzi odgrywających w niej często pierwszoplanowe role. Przed kamerami siadają bowiem nie tylko dziennikarze, ale także przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, lekarze i pracownicy łódzkiego pogotowia czy choćby zamieszani w sprawę właściciele domów pogrzebowych, którzy zdają sobie sprawę, iż ich łapówkarski proceder przyczynił się do stworzenia tej fabryki śmierci. Ich udział w serialu i danie im szansy na przedstawienie swojego punktu widzenia może być uznany za kontrowersyjny, ale twórcy nie pozwalają im na wybielanie się a oni sami zdają się nie szukać ku temu okazji.
Najbardziej poruszające są oczywiście rozmowy z rodzinami ofiar ludzi, którzy przecież mieli nieść im pomoc. Ludzi, którzy odbierali życia, choć mieli je ratować. W czasie ich wypowiedzi widzowie najbardziej będą zdawać sobie sprawę, jak wielkiej i zarazem bezsensownej zbrodni dokonano. Zbrodni mnożącej pytania do dziś pozostawione bez odpowiedzi. Zbrodni, o której powoli już zapominamy, choć jej skala może przyprawiać o dreszcze, a większości jej sprawców nigdy nie dosięgnęła i prawdopodobnie nigdy już nie dosięgnie sprawiedliwość.
Twórcy „Łowców skór” chcą jednak, byśmy o tej aferze nie zapomnieli i pokazują dobitnie, iż tam, gdzie państwo abdykuje, z ludzi wychodzą najgorsze instynkty. Nie mam wątpliwości, iż to produkcja, choćby jeżeli traktująca niektóre wątki zbyt pobieżnie, bardzo potrzebna. Dla jednych będzie odświeżeniem wspomnień, dla innych być może pierwszym, szokującym zdarzeniem z całą sprawą, ale dla wszystkich to przede wszystkim brutalne przypomnienie, iż rzeczy, które nie mieszczą nam się w głowach, mogą wydarzyć się tuż obok nas.