LOREM – Time Coils

nowamuzyka.pl 7 miesięcy temu

W globalnej usterce.

Jak można przeczytać o LOREM na bardzo skromnie opracowanej stronie internetowej twórcy, gdzie jest mowa o tym, iż to multidyscyplinarna praktyka oparta na muzyce, prowadzona przez włoskiego muzyka, artystę wizualnego i niezależnego badacza Francesco D’Abbraccio. Artysta znany jest też z wykorzystywania w swoich pracach sieci neuronowych i systemów sztucznej inteligencji.

LOREM, fot. mat. prasowe

Po współpracy z takimi postaciami jak Blixa Bargeld z Einstürzende Neubauten i wielokrotnie nagradzanym kompozytorem Dannym Elfmanem oraz występach m.in. na L.E.V. Matadero, Elektra BIAN, Lunchmeat czy Festival de Imagen de Colombia, przyszedł czas na kolejny pełny album zatytułowany „Time Coils”. Poprzedni materiał LOREMa „Adversarial Feelings” ukazał się w 2019 roku.

I gdyby spróbować ubrać „Time Coils” w jedno słowo, to wybrałbym zdecydowanie określenie „liminalny”, gdyż można odnieść wrażenie towarzysząc tej dźwiękowo-słownej hybrydzie LOREMa, iż jesteśmy świadkami nieustannych permutacji, jednocześnie będąc na rozdrożu ludzkiej świadomości, archetypów a sztucznej inteligencji, co słychać od samego początku w znakomitym „Time”. Przefiltrowany głos cisnący rapowym monologiem przypominającym Blacka Saturna w duecie z belgijskim Fujako, na tle dronowego grzęzawiska i brzmienia żywej perkusji. Podobny zabieg wokalny słyszymy też w „At The Wrong Speed”, ale już na poziomie dźwiękowym trudno o proste linki. Multiplikowane sample układające się w swoisty hiperkolaż to niemal stały emblemant LOREMa.

„Silence” drży od silnych i rozedrganych emocji rzuconych na lustrzaną witrynę wypełnioną krajobrazem medialnym. W pięknie wykręconym rytmicznie „Raheem 2 (Feat Acre)” gościnnie pojawił się manchesterski producent Acre, a charakter użytego spoken word jest bardzo bliskie temu, co prezentują na swoich płytach Wayne Phoenix czy Łukasz Polowczyk (Aint about me).

Rekompozycja, resampling to kolejny cechy tego wydawnictwa, a „Cleared Wrapped Link” doskonale to oddaje – wychodząc od jednej pulsującej abstrakcji dźwiękowej i dokładania do niej, a wręcz odwracania porządków (ten symfoniczny smaczek!), LOREN wgrywa w naszą świadomość rozstrojonej światy, choć mające wspólne DNA.

Ambientowa narośl gwałtownie pęka w „Seagulls” na skutek dotyku cyfrowych glitchy i przejmujących słów. „Shores (Feat Luca Pagan)” z udziałem włoskiego artysty dźwiękowego Luca Pagana może zawstydzić doświadczonych ambientowców, chociażby tych skupionych wokół niestety taśmowych produkcji wytwórni Room40. Wsłuchajcie w jedną z charakterystycznych warstw „Shores” ewokującą nieodparte skojarzenie ze spaghetti westernowym pejzażem duetu Leone i Morricone – trochę pastisz, trochę na serio. Po czym wpadamy prosto w intrygującą cyfrową paszczę „Spooky” z pobudzającą historią płynących słów. „Staring Goats” ma z kolei finezyjnie rozkalibrowaną rytmikę sprawiającą wrażenie bycia blisko free jazzowego ducha i poprzetykaną nieoczywistymi naleciałościami kulturowymi. W tym eksperymentalnym naczyniu LOREMa mieszają się wręcz epoki.

Momentami (np. w „Latent Spaces”) odnalazłem też nic porozumienia LOREMa z dokonaniami austriackiego multiinstrumentalisty, rapera i kompozytora Lukas König aka Kœnig czy indonezyjskiego duetu Senyawa. Chodzi mi najbardziej o mozaikę brzmień i generowanie przy pomocy elektroniki tych jakże zaskakujących faktur. Noise’owy, a choćby miejscami sonorystyczny „Time Coils” rozharmonizowuje swą liniowością, by gwałtownie rozgnieść w „DM-Neverland (Lorem VIP Stutter Edit)” nasze oczekiwania co do przewidywalności przekazu, w czym utwierdza zamykający utwór „Same Palace” – dający uczucie new age’owego dryfu bliższego syntezatorowej wrażliwości Carlosa Niño.

Nie można nie wspomnieć o jeszcze jednym istotnym aspekcie tego wydawnictwa. „Time Coils” stanowi refleksję nad istotą intertekstualności i popycha nas w kierunku podejścia transpersonalnego, w którym tożsamość nie jest już zakotwiczona w oryginalności, ale jest raczej kształtowana przez niezliczone relacje nawiązywane z otaczającym nas światem. To chyba najlepiej właśnie słychać w melancholijnej codzie „Same Palace”, dzięki której aż stapiamy się z symfonią iluzji, złudzeń i jednocześnie uparcie wierzymy w nienaruszalne piękno otoczenia będącego jedynie cyfrową falą drgań.

Krisis Publishing | kwiecień 2024


Strona Instagram LOREM:

Strona Krisis Publishing: https://www.krisispublishing.com/

Idź do oryginalnego materiału