Zawsze, kiedy ulubiony zespół wydaje nową muzykę, jest we mnie trochę obaw, iż nie sprosta moim oczekiwaniom. Tym sposobem piosenki słyszę dopiero po kilku miesiącach, gdy przypadkiem wpadną na moją playlistę i żałuję, iż straciłam tyle czasu bez tego cuda. Tym razem postanowiłam nie czekać i przesłuchać album już teraz.
Żony Hollywood to czwarty album zespołu Lor, z czego drugi w całości w języku polskim. Został wydany niedługo po poprzedzającym go krążku Panny Młode, bo między nimi jest trochę ponad rok różnicy. Dziewczyny z Lor już samym tytułem sugerują, iż dorosły i nie są już wchodzącymi w dorosłość dziewczynkami, a dojrzałymi kobietami.
Płyta jest dosyć krótka – całość trwa zaledwie 27 minut. Dodatkowo jest podzielona na dwie części, które oddzielają od siebie krótkie utwory smyczkowe. Pierwsza z nich, Żony, zawiera od jakiegoś czasu znane już utwory, między innymi te stworzone na potrzeby filmu Drużyna A(A). Ta część jest energiczna i bardziej popowa. Znajdziemy tu dwie ballady – twój dom oraz drugi taniec. Pozostałe, czyli nanana, $hrek 2 i na drogę mogą spokojnie znaleźć się w radiu i podbijać listy przebojów.
Dużym zaskoczeniem był dla mnie feature z zespołem Golec uOrkiestra przy na drogę. Początkowo – widząc sam opis – nie spodziewałam się, iż ten utwór tak mi się spodoba. Połączenie silnych głosów braci Golec, którzy w dodatku znani są z góralskiego zaciągania, nijak nie pasowało mi do delikatności i eteryczności wokalu Jagody z Lor. Ku mojemu zaskoczeniu uzupełniają się one, a całość jest naprawdę harmonijna. Utwór odbiega dosyć od stylu zespołu, który dotychczas tworzył spokojniejsze, niepasujące do kultury masowej piosenki. Ta jednak jest dla mnie swego rodzaju wejściem dziewczyn w ten “wielki świat” popularnych artystów, gdzie nie tracąc swojego unikalnego charakteru trafiają do szerszej publiki.
Z kolei $hrek 2 grał w moich słuchawkach już od dawna. To utwór o radzeniu sobie z rozstawaniem, tęsknotą za drugą osobą. Przeplata on zastanawianie się nad tym, co u byłej już drugiej połówki z własnymi sposobami na zaakceptowanie rzeczywistości. Jednym z nich jest oglądanie Shreka 2 (codziennie). Dziewczyny postanowiły zaskoczyć słuchaczy samym końcem piosenki, gdzie usłyszeć można głos Zbigniewa Zamachowskiego – polskiego głosu tytułowego ogra.
Druga część płyty, Hollywood, jest już bardziej o byciu artystą i o życiu w tym świecie. Poza fanfiction znajdują się tu nieznane wcześniej utwory – my, “artyści”, niczego nie rozumiem i uciekaj!. Na szczególną uwagę zasługuje dla mnie właśnie wydanie my, “artyści”, które jest swego rodzaju satyrą na temat tego, jak wielu artystów postrzega samych siebie. Dziewczyny zauważają, iż wielu z nich uzurpuje sobie prawo do rozumienia świata i odczuwania emocji – i przedstawiają ten światopogląd. Jako artystki, których utwory traktują głównie o uczuciach, wyśmiewają to podejście dając prawo każdemu do własnych przemyśleń.
Żony Hollywood pokazują, iż dziewczyny dojrzewają i są gotowe na coraz większą sławę, która przychodzi przede wszystkim dzięki ich piosenkom na soundtrackach popularnych filmów. Z tekstów Pauliny Sumery rezonuje samoświadomość oraz dość rzadka umiejętność spojrzenia na rzeczywistość z boku.
Album, poza przejmującymi tekstami oraz niesamowitym wokalem Jagody Kudlińskiej, cechuje też piękno muzyki. Zespół bazuje przede wszystkim na skrzypcach (Julia Błachuta) oraz pianinie (Julia Skiba). Nazwa zespołu nawiązuje do słowa folklor i tak samo jest z jego kompozycjami. Na próżno szukać tu kojarzonych ze współczesnością ostrych dźwięków. Od początku, tak też i w Żonach Hollywood, w utworach słychać przeplatanie się tradycji z teraźniejszością.
Żony Hollywood są kompletną historią opowiedzianą przez dojrzałe kobiety. W porównaniu do wcześniejszych wydań jest tu więcej kawałków, które mogłyby lecieć w radiu, co dla fanów może być zaskoczeniem. Nie zmienia to jednak faktu, iż jest to kawał świetnej, muzycznej roboty. Czekam na kolejne nowości od dziewczyn!