5 lipca 2025 roku Atlas Arena zamieniła się w epicentrum muzycznych wspomnień. Dzięki Live Nation, które zorganizowało koncert w ramach europejskiej trasy „Say Hello To The Hits”, Łódź doświadczyła czegoś więcej niż tylko występu – był to prawdziwy hołd dla ponadczasowej muzyki. Redakcja Strefy Music Art miała zaszczyt uczestniczyć w tym wyjątkowym wydarzeniu, na którego scenie pojawił się nie kto inny, jak Lionel Richie – legenda, której głos od dekad towarzyszy pokoleniom fanów na całym świecie.
Choć nie da się ukryć, iż największe triumfy Richie święcił kilka dekad temu, to jego koncert w Łodzi był potwierdzeniem, iż charyzma, klasa i sceniczna energia nie mają daty ważności. Widowisko dopracowane w każdym detalu: trzy gigantyczne telebimy z animacjami, dynamiczne światła, słupy dymu i ognia – wszystko to tworzyło atmosferę pełnowymiarowego show.
Wzruszające otwarcie utworem „Hello” miało w sobie coś z teatralnej magii – artysta pojawił się na scenie jak zjawa wyłaniająca się z mgły, witany przez burzę oklasków i entuzjastyczne okrzyki publiczności.
Richie nie tylko śpiewał – on prowadził ze sceny emocjonalną opowieść. Żartował, wspominał, wzruszał. Publiczność nie tylko słuchała – ona uczestniczyła. Repertuar został dobrany tak, by stopniowo budować napięcie – od nostalgii po taneczne uniesienie.
Na scenie zabrzmiały m.in. „Running With the Night”, „Penny Lover”, „Se La” i „You Are” – piosenki, które nie zestarzały się ani o nutę. Richie nie silił się na udowadnianie, iż „wciąż może” – po prostu robił to, co robi najlepiej: śpiewał z duszą. Publiczność wtórowała mu niemal w każdej frazie, a emocje wibrowały w powietrzu z każdą kolejną minutą.
Nie zabrakło też odniesień do czasów Commodores – „Sail On”, „Three Times a Lady” i „Still” wykonano z ogromnym wyczuciem, ale bez zbędnego patosu. Z kolei zestawy funkowych klasyków, jak „Brick House / Fire” oraz „Fancy Dancer / Sweet Love / Lady (You Bring Me Up)” sprawiły, iż cała hala dosłownie się rozkołysała.
Jednym z najbardziej wzruszających momentów był wspólny śpiew „We Are the World” – utworu-legendarnego manifestu nadziei, którego Richie jest współautorem. Publiczność odpowiedziała owacją na stojąco – trudno było znaleźć kogoś, kogo ten fragment nie poruszył.
Ballady „Truly” i „Endless Love” przypomniały wszystkim, za co pokochaliśmy Richiego – za emocje, za autentyczność, za to, iż potrafi dotknąć serca choćby jednym wersem.
Finał? Spektakularny. „All Night Long (All Night)” wybrzmiało jak manifest radości. Atlas Arena zamieniła się w jeden wielki parkiet, a Richie – w kapitana tego roztańczonego statku, który pewnie poprowadził wszystkich ku wspólnemu finałowi wieczoru.
Koncert Lionela Richiego w Łodzi był nie tylko muzycznym wydarzeniem – był spotkaniem z legendą, emocjonalnym powrotem do najpiękniejszych wspomnień i dowodem na to, iż wielka muzyka nigdy się nie starzeje.