Lew całkiem nieSALONowy

wojciechmajkowski.wordpress.com 1 miesiąc temu
Zdjęcie: Writing Image by ROBERT SŁOMA from Pixabay


Lew całkiem nieSALONowy,

1

Publikowałem kiedyś swoje felietony tu i ówdzie. Głównie na portalu Salon24 (wcześniej jako Salon) oraz na portalu Ekran24 (później jako Nowy Ekran i pod jeszcze inną nazwą, której już choćby nie pamiętam). O mniej poczytnych nie wspominam, bo z żalem stwierdzam, iż ich wpływ na opinię publiczną był mizerny, by nie powiedzieć, żaden. Właśnie zakończyłem porządkowanie tej działki mojej twórczości. Wszystkie felietony zebrałem i opublikowałem zgodnie z datami ich publikacji na mojej stronie autorskiej. Kto zechce, dotrze do nich bez trudu, choć nie wiem ile z nuch, po tylu latach przystaje do aktualnej rzeczywistości. Część na pewno tak.

2

Ekran24 vel Nowy Ekran już chyba dawno nie istnieje, a o ile istnieje, to czytają go wyłącznie dawni pracownicy służb. Raz, iż losy agenta ukrywającego się pod ciekawie brzmiącym nazwiskiem Valsagiacomo, choć mogłyby posłużyć za scenariusz niejednego filmu szpiegowskiego i sensacyjnego. Nazwisko, może prawdziwe, choć wątpię, naprawdę nie miało tu żadnego znaczenia. Relacje, które nam autor postów podsuwał były o wiele ciekawsze, drążące głęboko do dawnych służb PRL, afery FOZZ, Bagińskiego i Bagsika, czy kulis powstania co najmniej dwóch prywatnych stacji telewizyjnych w Polsce. Stacji, które teraz uchodzą za zagraniczne i świętsze od papieża. Jak upadł Ekran24 vel Nowy Ekran, nie wiem, ale idę o zakład, iż dawne, a prawdopodobnie i obecne służby, wiedzą i to wiedzą dobrze. Co jak co, ale w ich interesie leżało, by wielu wątków z publikacji na tym publikatorze nie kontynuować. Dlaczego? Lepiej nie pytać.

3

Na forum Salon24 również nie publikuję od lat. Mniej więcej od 2015 roku, choć jeszcze w latach 2016-2019 pojedyncze wpisy zamieszczałem. Wszystko dlatego, iż po ponownym przejęciu władzy przez Prądy i Spięcia (PiS), nastąpiła tam wymiana „bezpieczników” na większe, mocniejsze, na takie by żadne przegrzanie „bezpieczników” portalowi już nie groziło. Wiadomym jest bowiem powszechnie, iż portal, od początku lewitujący ku prawicy, po 2015 roku skręcił na prawo już tak bardzo, iż jeżeli już jakiś lewicowiec tam publikował, to albo z rozpędu i lenistwa, bo nie chciał nic w swej chałturze i rutynie zmieniać, albo dlatego, iż lubił dokładać do pieca prawicowcom i miał nieograniczone pokłady odporności na razy i kuksańce zadawane mu przez prawicowych publicystów. Większość lewicowców odeszła.

4

Najgorzej wyszli na tym tacy jak ja, czyli symetryści. Symetrystów nie lubią nigdzie. Nie opowie się taki po żadnej ze stron. Lawiruje z opiniami. Ciężko mu solidnie przywalić tekstem, bo jego teksty, choć budzące sprzeciw z lewa czy z prawa, poruszają ważne tematy. Na dodatek, o ironio, zwykle obiektywnie, a nikt nie lubi jak mu ktoś prawdę w oczy wali, iż jego prawicowe spojrzenie jest całkiem ”lewe”, a lewicowe całkiem zdePRAWOwane”. Dlatego symetrystów się nie czyta, a przynajmniej nikt nie przyznaje się, iż czyta, bo czytanie symetrystów jest źle widziane. Dlatego zrezygnowałem z pisania na Salonie24.

5

Od tego czasu jestem lwem, całkiem nieSALONowym. Piszę sobie, a muzom. Głównie wiersze, czasem limeryki. Rzadziej opowiadania. Najrzadziej powieści. Z tymi ostatnimi mam taki problem, iż pisanie powieści wymaga czasu, nadążania za wątkiem i pisania systematycznego. Tymczasem u mnie z tym słabo. Z powodu wrodzonego lenistwa wolę formy krótsze, niewymagające zapamiętywania tego, co napisałem na stronie 151 i kto jak tam się nazywał oraz co robił. Od pisania powieści cierpnie mi siedzenie, puchną nogi i pada kręgosłup. Dlatego trzy zaczęte i drugi tom jednej już napisanej, czekają i pewnie się nie doczekają ciągu dalszego, bo jeszcze mi życie miłe i z powodu chęci napisania powieści zabić się nie dam ani seppuku czy innego self-kuku nie uczynię.

Pisuję w dużym pokoju. Nie jest to żaden salon, ani Salon24 tym bardziej. Dwa wysiedziane fotele, wygnieciona kanapa i ja przy komputerze. Na zmianę tu i tam, by tyłek nie bolał, nogi otęchły, kręgosłup odpoczął. Jedynie wzrok dostaje po wiwatu. Jednak, dopóki jeszcze coś widzę, piszę. Aktualnie porządkuję to, co napisałem przez ostatnie 45 lat, pomijając 20 lat przerwy na życie w latach 1987-2007. Sporadycznie coś publikuję. Drukiem w zasadzie nie publikuję niczego, bo jako rencista i emeryt in spe, groszem nie śmierdzę, a zaskórniaków na publikacje wydać mi szkoda. Jeden zbiór wierszy, wydany siedem lat temu w nakładzie 250 egzemplarzy ukazał się wyłącznie dzięki finansowej pomocy rodziny. Na dofinansowanie z bydgoskiego ratusza nie liczę, bo tam w kolejce po pieniądze już się ustawiło tylu znajomych poetów i pisarzy, iż dla mnie miejsca zabrakło. Na dofinansowanie z łódzkiego ratusza nie liczę tym bardziej, bo jestem łodzianin jedynie z urodzenia i moje pierwsze 30 lat zamieszkiwania w Łodzi się dla nikogo nie liczy. Poza tym łódzki ratusz dofinansowuje jedynie młodych twórców, do 35 roku życia, a mnie już bliżej do 2×35 niż do 35-tki. Na propozycję wydania, w zeszłym roku, mojego poematu o Łodzi napisanego z okazji 650 rocznicy uzyskania praw miejskich, choćby pies z kulawą nogą się z łódzkiego ratusza nie odzewał. Ten felieton weekendowy napisałem w 12 minut. Chyba nie pozostało ze mną tak źle, choć już ze mnie lew całkiem nieSALONowy.

Bydgoszcz, 23 listopada 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Idź do oryginalnego materiału