„Lepiej ojciec taki niż żaden” — uważa moja była teściowa

newsempire24.com 4 tygodni temu

„Lepszy taki ojciec, niż żaden” – uważa moja była teściowa.

„Dziecko musi znać swojego ojca, bez względu na wszystko!” – poucza mnie była teściowa, Danuta Januszewska. „Rozwiodłaś się z moim synem, tak. Ale czy przestał być ojcem? Nikt mu tego nie odbierze. Nie można odbierać dziecku kontaktu z własną krwią. Może i nie jest idealny, ale czy nie lepszy taki tata, niż żaden?”

Słucham jej, a serce ściska się z bólu i bezradności. Z Igorem rozwiedliśmy się półtora roku temu. Byliśmy małżeństwem prawie siedem lat. Wszystko zaczęło się jak z bajki: zaloty, wyznania, ślub, a potem – narodziny synka. Ale rzeczywistość gwałtownie zniszczyła złudzenia.

Na początku starałam się nie zauważać – no cóż, wypił, spóźnił się. Potem było już tylko gorzej: ciągłe picie, nocne imprezy, kłamstwa, dziewczyny w sieci, „znajomi” o wątpliwej reputacji. A przecież mieliśmy małe dziecko. Próbowałam ratować nasze małżeństwo. Prośby, awantury, wizyty u psychologa, szczere rozmowy – nic nie pomogło. Znosiłam choćby jego „prawdy” o tym, jak ciężko mu ze mną żyć. Aż w końcu zrozumiałam – dość. Rozwód.

Syn miał wtedy pięć i pół roku. Wynajęłam mieszkanie, znalazłam pracę, a Kacpra zapisałam do pierwszej klasy. Żyłyśmy we dwie. Nie zabraniałam teściowej widywać wnuka – wręcz przeciwnie, Danuta Januszewska, jego babcia, zawsze dobrze mnie traktowała. Pomagała, kiedy mogła: czasem posiedziała z chłopcem, czasem pożyczyła trochę złotych. To dobra i uczciwa kobieta. Tylko jedna wada – zbyt łatwo przymyka oczy na wszystko, co dotyczy jej syna.

A Igor po rozwodzie, jak słyszałam, wcale się nie zmienił. Pił dalej. Nigdzie nie zagrzał miejsca dłużej, wieczory spędzał w barach, żył z jej emerytury i drobnych fuch. Aż tu nagle, po roku od rozwodu, „przypomniał” sobie, iż ma syna.

Kiedy jeszcze byliśmy razem, Igor prawie nie zauważał Kacpra. Był jak mebel w domu. Teraz nagle domaga się spotkań, chce „odbudować więź”. Ale wiem, jak wygląda na tych spotkaniach – smród wódki, zmierzwione włosy, czerwone oczy. Co on może dać dziecku? Nie ma choćby złotówki na loda, a jego mieszkanie to melina z rozpadającym się gratem.

„Niech chociaż pobędzie z nim dwie godziny na placu zabaw!” – przekonuje mnie teściowa. „Będziesz blisko, pod oknem. Sam przecież przychodzi, interesuje się synkiem. Nie odtrącaj go. To ważne dla Kacpra…”

Rozumiem, iż za jej słowami kryje się rozpacz. Liczy, iż syn, spędzając czas z dzieckiem, może się opamięta. Że wnuk obudzi w nim ojcostwo, zmusi go do wzięcia się w garść. A nuż coś się zmieni?

Ale ja znam Igora. On nie chce się zmienić. Po prostu się nudzi i szuka powodu, by poczuć się mniej bezużytecznym. I choć serce krzyczy: „Nie wpuszczaj go!”, w głowie kołacze się inne pytanie: a może rzeczywiście… Może Kacper powinien wiedzieć, iż ma ojca – choćby takiego? Że nie został znaleziony w kapuście, nie spadł z księżyca, tylko urodził się od konkretnego człowieka. Może i nieudacznika. Może i pijaka. Ale żywego. Prawdziwego.

Zastanawiam się: a jeżeli kiedyś sam zapyta: „Gdzie jest mój tata? Dlaczego mnie nie kocha? Czemu go nie znam?”. Co mu odpowiem? Że był, ale ja go odepchnęłam? Że zadecydowałam za niego, iż lepiej bez ojca niż z takim?

Nie wiem, co jest słuszne. Z jednej strony – boję się puścić syna do człowieka, który nie potrafi być trzeźwy i odpowiedzialny. Z drugiej – nie chcę, by Kacper rósł w próżni. By później, jako dorosły, oskarżał mnie, iż ukryłam przed nim część prawdy. Bo choćby zły ojciec to wciąż ojciec. Krew, geny, nazwisko.

Tak, jestem zła na Igora. Za wszystko, co mi zrobił. Za to, jak zdradził nas i naszą rodzinę. Ale nie mogę zmusić syna, by go nienawidził. To nie moje prawo. Sam dorośnie – sam osądzi. Sam zrozumie.

A na razie… Chyba zgodzę się na spotkanie. Tylko pod jednym warunkiem – pod moją kontrolą. Bez alkoholu, bez kłamstw, bez udawania. Tylko po to, by chłopiec mógł zobaczyć ojca. Choć czasem. Choć na chwilę. Choćby tak.

Może Danuta Januszewska ma rację. Czasem lepszy zły ojciec niż żaden. Bo choćby przez ból przychodzi zrozumienie. A ze zrozumienia rodzi się mądrość. I siła. Ta, która kiedyś pomoże mojemu synowi nie powtórzyć drogi swojego ojca.

I jeżeli będę mogła go przed tym uchronić – będę wiedziała, iż zrobiłam wszystko, jak należy.

Idź do oryginalnego materiału