"Pan Olbrychski": o człowieku, który mądrze wybierał
Jak wyobrażałbym sobie zatem mój film o Danielu Olbrychskim? Byłby to szkic o człowieku. Tak, wiem, najłatwiej napisać, najtrudniej zrobić. I dlatego mogę sobie pozwolić na słowotwórczą dezynwolturę. Wystarczy napisać. A zatem film o człowieku, który mądrze wybierał. Dostatecznie wcześnie wyczuł, w czym naprawdę jest dobry, dlaczego podoba się ludziom. Reszta jest szczęściem, przebojowością, talentem, ale i szczególną osobowością.
Od zawsze wędrowali razem i tworzyli wspólnie. Daniel Olbrychski - Aktor (wielka litera nie jest nadużyciem, jej użycie zostało przeze mnie przemyślane) i człowiek. Reklama
Frenetyczny chłopiec, namiętny młody mężczyzna, facet dojrzały, w sile wieku, a wreszcie przyglądający się światu z perspektywy lat senior. Oto Olbrychski. Aktor, któremu człowiek w nim nie tylko się znudził, ale wciąż jednakowo go fascynuje.
Na czym to polega? Na wielu sprawach, wielu kwestiach. Już choćby i to, iż wciąż się Olbrychskiemu chce. Występuje w teatrze, gdzie gra z reguły pierwszoplanowe role, jeździ ze spektaklami po Polsce, nie odmawia występów w serialach, brakuje mu kina (a nam brakuje Daniela Olbrychskiego w polskim kinie), jeździ konno, spotyka się z widzami. Bierze udział. Daniel Olbrychskiemu wciąż chce się brać udział. Nie tylko w życiu własnym, ale i w sprawach wykraczających poza prywatność.
Przyzwyczailiśmy się, jak trwoga - to do Olbrychskiego. Ktoś odchodzi, dzwoni się do Daniela. Pracował z prawie wszystkimi, a choćby o ile nie pracował, na pewno znał, zawsze powie coś wartościowego, on na pewno. Polityka, wiadomo, namiętny, jednoznaczny, odważny, zawsze był odważny, bywał brawurowy. Dalej, kino, teatr, sztuka - Olbrychski.
Zawsze on. I na szczęście On. Szukajcie, szukajcie, nikogo podobnego nie znajdziecie.
Kariera Olbrychskiego nie miała sobie równych
"Jasny chłopiec się objawił. Nie dało się go nie zauważyć" - mówi w filmie Krystyna Janda. Bławatny chłopiec to byłoby jednak za mało. Ten chłopiec zrobił zawrotną karierę. Zawdzięczał to sobie przede wszystkim, talentowi, uporowi, determinacji, ale także genom, artystom, sportowi, kobietom, namiętnościom. Czas pięknie wyrzeźbił Daniela Olbrychskiego. Czas i ludzie.
Dokument biograficzny to oczywiście archiwalia, obowiązkowe fragmenty filmów. Rozemocjonowany Adam Hanuszkiewicz próbujący z Danielem "Hamleta". Teraz dopiero odkryłem, jak bardzo byli do siebie podobni, w ekspresji, w gestykulacji, w namiętnym, nie szkolarskim sposobie szukania celu. Inny fragment, bardzo młody Olbrychski, wraca z nocnych zdjęć, żona, Monika Dzienisiewicz-Olbrychska, szykuje śniadanie, dzieciak się śmieje, Monika referuje od kogo odebrała telefony, kto się umawia i ile tych spotkań, dziennikarze, fotografowie, reżyserzy, na już, na wczoraj, na jutro. Jajko było na miękko, zrobiło się na twardo. Tyle czekali. Znowu przeszłość, jeszcze młodszy Daniel. Ktoś pyta: "Lubisz ten zawód?". Odpowiedź: "Lubię cholernie".
I to jest chyba klucz do sukcesu zjawiska pod tytułem Olbrychski, jeden z kilku kluczy. Profesja która stała się powołaniem, idealnym rozwiązaniem dla temperamentu aktora, dla jego potrzeb.
Bohater dokumentu Wichrowskiego oprowadza widzów po krainie dzieciństwa. Drohiczyn nad Bugiem, uwielbiana mama prowadząca szkolny teatr (nie zatrudniała syna), miejsce, z którego Olbrychski wyjechał wydawałoby się na zawsze, żeby po latach jednak tam powrócić.
Adam Michnik, licealny kolega Daniela Olbrychskiego, wspomina, iż już w "Batorym" był gwiazdą. "Wszyscy wiedzieli, iż ruszy do przodu, nie było wątpliwości".
Ruszył z impetem, kariera Olbrychskiego, filmowa zwłaszcza, nie miała sobie równych. Z jednej strony, Wajda, z drugiej Hoffman (w filmie twórca "Starej baśni" mówi: "We wszystkim musiał być najlepszy, we wszystkim"), Borowiecki, Kmicic, Azja, a po drodze niemal wszyscy ważni twórcy polskiego kina i czołówka reżyserów europejskich.
Krzysztof Zanussi wyróżniający się w dokumencie Wichrowskiego szczerością, wyłamujący się bowiem z jubileuszowo-laurkowej konwencji, mówi, iż w "Życiu rodzinnym" obsadził Olbrychskiego wbrew warunkom, osobowości i predyspozycjom. Olbrychski: "Chciał, żebym zagrał Zanussiego. Żebym był w tym nim. Zdumienie".
"Z Danielem nie ma żartów - to z kolei Tomasz Karolak. - Do Olbrychskiego trzeba doskoczyć. I nie wolno się go bać. I tak wszyscy wiemy, iż to on będzie najważniejszy".
Oglądając w "Panu Olbrychskim" wykopiowania filmów - "Panien z Wilka", "Ziemi obiecanej" (Adam Michnik rolę Olbrychskiego w "Ziemi obiecanej" nazywa wręcz "mitem kultury polskiej"), "Potopu", "Pana Wołodyjowskiego", "Życie rodzinnego", "Wszystko na sprzedaż", "Dekalogu", "Róży Luksemburg" czy "Blaszanego bębenka", można dopiero uzmysłowić sobie, jak wiele Olbrychskiemu zawdzięczamy. Polskie i europejskie kino ma w dużym stopniu jego twarz.
"Jest bezkarny, i bardzo dobrze, ma do tego prawo"
Ma dzisiaj status postaci, którą stać na brawurę. Niejednokrotnie dał o sobie znać, nie przez wszystkich akceptowany (tym lepiej) temperament Daniela Olbrychskiego. Temperament polityczny, społeczny, publiczny. Nie boi się, nigdy się nie bał.
"Jest bezkarny, i bardzo dobrze, ma do tego prawo" - mówi Krystyna Janda. Andrzej Seweryn podkreśla natomiast, iż Olbrychski, przy swoim charakterze, poglądach, zawsze był koleżeński, nie zadzierał nosa.
Zawsze kochał sport. Leszek Drogosz trenujący Daniela do filmu "Bokser" z 1968 roku, namawiał go do porzucenia aktorstwa na rzecz boksu. "W dwa lata zrobię z ciebie mistrza, a do aktorstwa zawsze możesz wrócić". "A co z nosem, jak złamię nos?". "Będziesz bardziej męski".
Kochał kobiety. Krystyna Demska-Olbrychska, żona i menadżerka Daniela Olbrychskiego, osobowość dużej klasy, wspomina, iż jako dziewczyna chodziła pasjami na "Małżeństwo z rozsądku". Teraz tworzą "małżeństwo z przyjaźni i z uczucia". Wcześniej bywało różnie. "Bywałem okrutny i niesprawiedliwy". Porzucał i bywał porzucany przez kobiety (Maryla Rodowicz). "Miłość to miłość" - mówi w filmie.
"Na razie wciąż nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, kto to naprawdę jest, kim on jest. Daniel Olbrychski. Jaki to format. Zobaczycie, co się będzie działo, kiedy go już nie będzie". Słowa polityka, Andrzeja Celińskiego, nie pozwalają o sobie zapomnieć. I trudno nie przyznać Celińskiemu racji. Mądrzy po szkodzie.
Cieszmy się zatem, iż bohater dokumentu nigdzie się nie wybiera, jest w świetnej formie, jeździ konno, boksuje (codzienna rutyna), gra w teatrze, uczestniczy w życiu publicznym i wciąż bawi się życiem, bawi go życie.
Daniel Olbrychski cytuje w filmie Marylę Rodowicz, jego niegdysiejszą wielką miłość, która miała powiedzieć: "Nie wierzę, iż umrę". Nie wierzy, nie wierzymy. Jest, kochamy go. Pan Daniel.
7/10
"Pan Olbrychski", reż. Robert Wichrowski, Polska 2025, premiera: 21 kwietnia 2025 roku w TVP1.