Lawina oskarżeń o nepotyzm w Teatrze Narodowym. Tyle ma do powiedzenia Ścibakówna, żona Englerta

natemat.pl 2 dni temu
Zbliża się premiera spektaklu "Hamlet" w Teatrze Narodowym. Wzbudza ona jednak spore kontrowersje z powodu zaangażowania w projekt żony i córki reżysera Jana Englerta. Po fali oskarżeń o nepotyzm aktorka Beata Ścibakówna zabrała głos. Zacytowała przy tym słowa Romana Polańskiego.


12 kwietnia Teatr Narodowy wystawi arcydramat "Hamlet" Williama Szekspira, który wyreżyseruje żegnający się z posadą dyrektora artystycznego Jan Englert. W słynnej sztuce w rolę syna zamordowanego króla Danii wcieli się Hugo Tarres ("Piep*zyć Mickiewicza"), matkę antybohatera, Gertrudę, zagra zaś żona reżysera, Beata Ścibakówna ("Układ zamknięty"), a melancholijną Ofelię odegra jego córka, Helena Englert ("Pokusa").

Informacja o obsadzeniu przez Englerta swojej rodziny wywołała wiele oskarżeń o nepotyzm (faworyzowanie bliskich). "Spektakl 'Hamlet' jest pożegnaniem Jana Englerta z Teatrem Narodowym, jako iż w sierpniu 2024 roku podjął on decyzję o ustąpieniu z funkcji dyrektora artystycznego tej sceny z końcem bieżącego sezonu. Należy wyjaśnić, iż jest to decyzja suwerenna i niewymuszona, ponieważ funkcja ta nie podlega kadencyjności i ogłoszony przez MKiDN konkurs jej nie dotyczy" – tłumaczył w oświadczeniu po wybuchu afery dyrektor teatru Krzysztof Torończyk.

Mąż Ścibakówny, Jan Englert, obsadził ją w spektaklu w Teatrze Narodowym. Dał też rolę córce


W niedzielę (6 kwietnia) w programie "Halo tu Polsat" wystąpiła Beata Ścibakówna. Prowadzący Maciej Kurzajewski zapytał aktorkę o oburzenie, jakie wywołało obsadzenie w spektaklu najbliższej rodziny reżysera. – Ale to wspaniałe! Roman Polański, jak go zapytano, dlaczego wciąż obsadza w filmach swoją żonę, odpowiedział: "dlaczego miałbym cudzą żonę obsadzać?" – odparła Ścibakówna, czym ucięła temat.

Przypomnijmy, jak tłumaczył to sam Englert. Jego zdaniem to nie jest przejaw nepotyzmu. – Jest rzeczą naturalną i powinno być zrozumiane, jeżeli mamy w sobie, choć odrobinę empatii, iż jeżeli ktoś odchodzi, żegna się, to chce mieć przy sobie najbliższych. Koniec, więcej tłumaczyć się nie będę – podsumował w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Idź do oryginalnego materiału