Latanie dla początkujących – recenzja filmu. Humor z turbulencjami

popkulturowcy.pl 2 tygodni temu

Hafsteinn Gunnar Sigurδsson reżyser świetnego filmu W cieniu drzewa z 2017 roku tym razem wypuścił do kin komedię Latanie dla początkujących. Mimo całkiem obiecującego początku produkcja z minuty na minutę zmienia się w coraz większą porażkę.

Grupa nieznajomych bierze udział w kursie, który ma pomóc im zwalczyć strach przed lataniem. Każdy z bohaterów ma inne cele, a co ważniejsze całkowicie się od siebie różnią. Sarah (Lydia Leonard) pragnie wybrać się na wymarzony urlop ze swoim chłopakiem i jego córką. Edward (Timothy Spall) to weteran wojenny oraz znany pisarz, który musi dostać się na targi literackie. Alfons (Sverrir Gudnason) jest młodym twórcą aplikacji, ale przede wszystkim towarzyszy swojej dziewczynie Coco (Ella Rumpf) w influencerskiej karierze. Przewodnikiem grupy jest zaś Charles (Simon Manyonda), niedoceniany w pracy, po raz pierwszy otrzymuje opiekę na wyłączność w ramach kursu „Latanie dla początkujących”.

Bohaterowie trafiają z Londynu na Islandię, gdzie sprawy zaczynają się komplikować. Lot powrotny opóźnia się o kolejne godziny, a straumatyzowani kursanci szukają sposobu na jak najszybszy powrót do domu. Od tego momentu robi się coraz bardziej absurdalnie i żenująco. O ile początek filmu przyciąga uwagę, to wraz z rozwojem akcji jest coraz gorzej. Suche żarty opierające się w dużej mierze na śmieszkach z homoseksualizmu czy molestowania kobiet, zamiast wywoływać śmiech, wprawiają w zakłopotanie i zażenowanie. Przerysowane i groteskowe zachowania bohaterów wywołują na plecach ciarki żenady.

Latanie dla początkujących zaczęło się naprawdę dobrze. Grupa różnorodnych bohaterów, z której każdy przeżywa strach w zupełnie inny sposób, tworzyła sceny komiczne. Zwłaszcza w dialogach z Edwardem, którego pesymizm osiągał wyżyny. Panika na lotnisku, start samolotu czy pierwsze turbulencje zostały poprowadzone z wyczuciem i odpowiednią dawką humoru. Niestety bardzo gwałtownie poziom zabawy zaczął pikować w dół. Zupełnie jakby w momencie wylądowania na Islandii w postaciach obudziły się całkowicie inne osobowości o odmiennych zachowaniach i charakterach.

Kadr z filmu Latanie dla początkujących

Dodatkowo wątek głównej bohaterki – Sarah jest w filmie całkowicie zbędny. Niczego nie wnosi do produkcji, poza rzekomą motywacją, przez którą kobieta chce wrócić do Londynu. Sceny związane z jej prywatnym życiem wydają się wręcz zapychaczami. Może miały sprawić, żeby widzowie bardziej ją polubili? o ile taki był zamysł twórców, to wyszło dość kiepsko. Kłamstwa kobiety przed ukochanym, iż była na wyjeździe służbowym w Los Angeles, gdy tak naprawdę siedziała w domu, bo bała się wsiąść do samolotu, zdają się naciągnięte do granic. Dlaczego nie powiedziała chłopakowi o swoim strachu przed lataniem? Co w tym złego?

Początkowo żywiłam nadzieję, iż Timothy Spall, wcielający się w Edwarda, da radę uratować ten film. W pierwszych scenach byłam zachwycona wykreowaną przez niego postacią. Jednak na Islandii, Edward zmienia się w psychopatycznego weterana, który atakuje ludzi. Patrzyłam na to z bolącym sercem, ponieważ Spall zalicza się jednak do grona wybitnych brytyjskich aktorów. Nie rozumiem, jak doszło do tego, iż pojawił się w tym barachle.

Kadr z filmu Latanie dla początkujących

Latanie dla początkujących jest zdecydowanie jednym z najgorszych filmów komediowych, jakie widziałam w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. Może choćby i lat. Produkcja wydaje się zrobiona „na odwal” i uderza w najbardziej prostackie poczucie humoru. Nie zrozumcie mnie źle, lubię się pośmiać i to z wielu rzeczy, bo uważam, iż do wszystkiego trzeba mieć w życiu dystans. W Lataniu dla początkujących nie ma jednak ani dystansu, ani dobrego pomysłu na ten film. Humor ewidentnie doznał tutaj olbrzymich turbulencji i już nie wrócił na adekwatny kurs.

Fot. główna: kadr z filmu Latanie dla początkujących

Idź do oryginalnego materiału