Tak, my też jesteśmy w szoku, ale „Last Christmas” ma już 40 lat. Chyba jeszcze bardziej zaskakujące jest to, iż znany na całym świecie utwór świąteczny wylądował na szczycie brytyjskiej listy przebojów dopiero w 2022 roku. Niestety tej chwili nie dożył George Michael, współtwórca piosenki. Dzisiaj, gdy ten numer leci przez cały grudzień w każdej galerii, dla wielu z nas może wydawać się jedynie komercyjnym produktem. Jednak „Last Christmas” to efekt współpracy dwóch wybitnych muzyków, który na tle świątecznych hitów wyróżnia się wysokim poziomem artystycznym.
„Last Christmas” świętuje 40. urodziny
Cofnijmy się do 1984 roku. Właśnie powstaje zespół The Offspring, Ronald Reagan po raz drugi zostaje prezydentem Stanów Zjednoczonych, Metallica wydaje drugi album studyjny „Ride the Lighting”, Madonna – „Like a Virgin”, a do kin wchodzi „Gliniarz z Beverly Hills”. W tym samym roku powstaje świąteczny przebój, którego do dzisiaj słucha się na całym świecie, czyli „Last Christmas”.
Od samego początku czuliśmy, iż „Last Christmas” ma wszystko, aby podbić listy przebojów. Zaraz po tym, jak George napisał tę piosenkę, to wiedzieliśmy, iż to będzie wielki przebój. Nic dziwnego, iż dzisiaj jest już świątecznym klasykiem
Jeden z największych hitów wszech czasów został nagrany w londyńskich studiach Advision. Wbrew temu, co mogą sądzić fani utworu, „Last Christmas” nie powstało w okresie świątecznym ani choćby tuż przed. George Michael stworzył tę piosenkę w sierpniu. Młody, 21-letni wówczas muzyk nie tylko napisał i wyprodukował numer, ale również zagrał na każdym instrumencie.
Michael chciał mieć pełną kontrolę nad powstającym przebojem, dlatego z czasem dziękował za współprac kolejnym producentom, menadżerom i pracownikom wytwórni płytowej. W pewnym momencie pozbył się choćby kolegi z zespołu Wham!, Andrew Ridgeleya. Do studia wstęp mieli wyłącznie Chris Porter, inżynier Michaela oraz dwóch asystentów.
Niewiele mamy świątecznych piosenek, które mają tak wysoki poziom. Atmosfera „Last Christmas” to przede wszystkim wpadająca w ucho melodia. Z jednej strony smutna, a z drugiej podnosząca na duchu. Bądźmy ze sobą szczerzy — wszyscy uwielbiamy ten kawałek. Jest bardzo inspirujący
„Last Christmas” powstało w środku lata. Legenda pozwała Wham!
Być może trudno dać temu wiarę, ale „Last Christmas” powstało jedynie przy użyciu automatu perkusyjnego, syntezatora oraz oczywiście świątecznych dzwonków sań. W środku lata George Michael i Chris Porter weszli do studia. Żeby poczuć atmosferę świąt, muzycy przyozdobili je choinkowymi lampkami i łańcuchami. Przebój rodził się w bólach, ponieważ Michael był bardzo uparty. Mimo braku wykształcenia muzycznego naciskał, by wszystko zrobić samemu. Nie zrażało go choćby to, iż średnio grał na instrumentach.
Dzięki dość prostej, powtarzającej się linii melodycznej „Last Christmas” słuchacze mogą skupić się na głosie oraz tekście utworu. Bez wątpienia w dużej mierze za sukcesem hitu stoi wokal Michaela. Premiera przeboju nie obyła się bez kontrowersji. Zdaniem Barry’ego Manilowa numer za bardzo przypomina jego „Can’t Smile Without You”, dlatego zdecydował się pozwać Wham!. Gdy wykazano, iż ponad 60 piosenek ma podobne akordy, sąd oddalił sprawę.
Gwiazdy słynny klip do „Last Christmas” nakręciły w Szwajcarii. Wideo powstało w kurorcie Saas-Fe. Dziewczynę głównego bohatera teledysku zagrała modelka Kathy Hill. W pozostałe role wcielili się przyjaciele członków Wham!. Nie jest tajemnicą, iż na planie zdjęciowym naprawdę pili alkohol, by trochę się odprężyć. Tylko George nie chciał imprezować. Wiedział, iż od sukcesu piosenki zależy jego dalsza kariera.
To Michael napisał „Last Christmas”. Muzyk pracował nad hitem w swoim pokoju z dzieciństwa, podczas gdy Andrew Ridgeley siedział piętro niżej i oglądał telewizję. Choć był kluczowym członkiem Wham!, nie miał wkładu artystycznego podczas tworzenia utworu. Jednak jego obecność była bardzo istotna. Niestety George nie doczekał momentu, w którym jego numer znalazł się na pierwszym miejscu brytyjskiej listy przebojów. Gwiazdor zmarł w 2016 roku. Natomiast „Last Christmas” pozostaje ponadczasowym przebojem do dziś.
Wielka szkoda, iż George nie mógł zobaczyć tego, jak w końcu staje się numerem jeden
Nie zapominajmy jednak, iż kiedy już znaleźliśmy się na szczycie, to zawładnęliśmy notowaniami w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Czekasz na coś 37 lat, a sukcesy pojawiają się na horyzoncie, jak londyńskie autobusy — wszystkie naraz
Zobacz także: Już w niedzielę Netflix udostępni kultową komedię świąteczną. Popularnością bije choćby „Kevina”