Lando wmieszany w droidowy horror.... Recenzja: Star Wars: Mroczne Droidy

itomigra.blogspot.com 1 tydzień temu

To, iż w każdym miesiącu pojawia się kolejny rozdział gwiezdnowojennych historii, to już chyba komiksowa tradycja... W grudniu nie mogliśmy sobie odpuścić, więc w zaciszu świątecznego rozgardiaszu udało nam się zagłębić w kilka galaktycznych lektur. Zapraszamy do recenzji.

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Star Wars: Mroczne Droidy
to siódmy tom opowieści o Sojuszu Rebeliantów. Czasowo jesteśmy usadowieni gdzieś między bitwą o Hoth a Powrotem Jedi. Jak wiemy, jest to jeden z bardziej popularnych i lubianych przez autorów okresów uniwersum, a zważywszy, iż komiksowo dotyka wielkiego eventu, o którym już co nieco mówiliśmy (
), zapowiada się interesujący kąsek.

Opowieścią raczyć nas będzie Charles Soule, czyli człowiek mocno w Star Wars osadzony. Za przyjemne- i już chyba klasyczne- ilustracje odpowiada Madeibek Musabekov. Album w Polsce wydany został przez Egmont i klub Świat Komiksu.

Zarys fabularny:


"Z Lobotem dzieje się coś bardzo złego, przez co Rebelia mierzy się ogromnym ryzykiem! Lando Calrissian zrobi wszystko, aby ocalić swojego przyjaciela, choćby jeżeli będzie to oznaczać zdradę rebelianckich sojuszników. Wybawienie znajduje się w pałacu Jabby Hutta na Tatooine – ale tam czeka też Plaga droidów! Czy Lando wytrwa dość długo, żeby znaleźć to, czego szuka, czy Plaga zniweczy jakiekolwiek szanse na wyleczenie Lobota? Jako iż w pałacu aż roi się od złych żądnych krwi droidów, nadzieja może niebawem przepaść. A kiedy zdesperowany Lando zwróci się o pomoc do Rebeliantów, czy uda mu się ich przekonać, iż nie jest zdrajcą?"

Wrażenia:


Komiks krótki, to i wypowiedź będzie zwięzła: album jest ok, chociaż do poprzednio recenzowanych mu daleko. Sam event Mrocznych Droidów był super, fajnie się zaprezentował jako horror, serwując zupełnie nową (w tym świecie) koncepcję. Doktor Aphra zaś kupiła nas samą swoją postacią... Po trzecim komiksie osadzonym w evencie liczyłem na... 'kolejny krok' zrozumienia, podbicie stawki, czy coś w tym rodzaju. Niestety niczego takiego nie dostałem. Mało tego- czegoś mi brakło. Weźcie więc pod uwagę, iż wyłącznie z mojej winy troszkę zaniżam ocenę- spodziewałem się fajerwerków, ale za wysoko postawiłem poprzeczkę.

Ogólnie moje podejście do tematu Rebelii w nowym kanonie jest bardzo rozchwiane. Są historię, które mega mnie rozczarowują, ale i takie budzące... Zainteresowanie. Choć tych pierwszych jest więcej, ta należy do drugiej kategorii. Jest angażująca na tyle, iż czyta się to sprawnie, brak niedociągnięć, czy głupot. Ot, przyjemna opowiastka w starwarsowym świecie. Ponadto dostajemy Lando, a jest to "sentymentalnie" dobrze odbierana postać. Poza tym, iż zachowuje swój lubiany przez wszystkich łotrzykowski charakter, w komiksie mamy szansę spojrzeć na niego w zupełnie innym świetle. Na pierwszym planie, choć delikatnie oddalonego od głównego nurtu, działającego dla Dobra, ale z prywatnymi podszeptami, które mimo narobionych szkód, kończą się szczęśliwie dla wszystkich. No, może nie dla Lando, ale to opowieść na kolejne tomy (tak, będą).

Dlaczego zatem nie zachwycam się komiksem tak jak innymi powiązanymi z eventem? Ten, Który Przychodzi Najpierw po Metal... jest obecny, ma znaczący wpływ na fabułę, ale stanowi mały procent opowieści. Poza tym komplikuje odbiór czytelnikom jeszcze nie zaznajomionym z Plagą. Większość kadrów to retrospekcje poprzednich przygód będących podkładką po relacje Lando i Lobota. Czyli w gruncie rzeczy zamiast horroru dostajemy potwierdzenie, iż bohater Rebelii posiada zdolność do uczuć wyższych. Ktoś w to wątpił? Nie wiem, czy potrzebowałem takiego "łopatologicznego" wykładu. Stąd też- komiks jest zaledwie ok, a kilka horrorowych scenek go nie ratuje. Zobaczymy, jak dalej rozwinie się fabuła.
T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ dołączycie do nas na Facebooku
TUTAJ złapiecie swój komiks
Idź do oryginalnego materiału