Miało być „Yellowstone” w świecie ropy naftowej, ale czy to się udało? Po premierze 2. sezonu serialu „Landman” od niezmordowanego Taylora Sheridana chyba jesteśmy już w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
„Landman„, czyli kolejna produkcja wprost z serialowego królestwa Taylora Sheridana miał być drugim „Yellowstone„, gdy tamten schodził już z ekranu. Choć tym razem akcja działa się nie w malowniczej Montanie, ale surowym Teksasie, a bydło zastąpiła ropa, skojarzenia nasuwały się same. Kolejny naszpikowany gwiazdami serial Sheridana okazał się na tyle dużym sukcesem, iż w marcu oficjalnie potwierdzono zamówienie 2. sezonu, który debiutuje teraz, ledwie osiem miesięcy później. Przedpremierowo miałem okazję zobaczyć dwa odcinki – pierwszy z nich możecie już oglądać w serwisie SkyShowtime – i po ich seansie na temat nowego sezonu mogę powiedzieć jedynie, iż wiemy, iż nic nie wiemy.
Landman sezon 2 – hit Taylora Sheridana powraca
Taylor Sheridan ma pewną niezaprzeczalną umiejętność, której nie sposób mu odmówić. W swoich produkcjach – także tych filmowych – potrafi pokazywać tę drugą, rzadziej eksplorowaną przez branżę twarz Ameryki. Twarz, którą momentami można byłoby wręcz nazwać redneckową. Reżyser i scenarzysta potrafi pokazać jej ludzkie oblicze i pozwala nam spojrzeć na nią z szacunkiem, bez poczucia wyższości, choćby jeżeli czasem sam gra stereotypami. Choć w centrum swoich historii stawia zamożnych ranczerów czy, jak w „Landmanie”, przedstawicieli firm naftowych, to zawsze pokazuje stojących za nimi ludzi, którzy do tej pory mogli czuć się niedoreprezentowani w telewizji. Ludzi pracy.
„Landman: Negocjator” (Fot. Paramount+)Pot, krew i łzy to codzienność na teksańskich polach naftowych i „Landman” od samego początku potrafił to bardzo dobrze pokazać. Jasne, jest w tym także sporo romantyzowania, bo Sheridan często – nie zawsze potrzebnie – wzdycha do „prawdziwej” Ameryki, ale generalnie możemy tu zajrzeć przemysłu, o którym większość z nas wie niewiele. Ropą interesujemy się tylko w kontekście cen na stacjach paliw, natomiast „Landman” dobrze ukazuje, jak zmienia ona krajobraz i życie ludzi wszędzie tam, gdzie się ją odkrywa. To złoto XXI wieku, jednym przynoszące fortuny, innym śmierć.
Serial od początku na każdym kroku podkreślał, jak niebezpiecznym biznesem jest ropa i w 2. sezonie nic się pod tym względem nie zmienia – taka jest zarówno praca na naftowych polach, jak i zakulisowe rozgrywki o władzę w tym świecie. Tommy (Billy Bob Thorton), pełniący teraz rolę prezesa M-Tex Oil, musi lawirować w basenie pełnym rekinów, tylko czekających na to, by zaatakować jego i Cami (Demi Moore), która przejęła firmę po śmierci męża. Kobieta nie zamierza jednak się tak łatwo poddać i już w pierwszym odcinku nowego sezonu pokazuje pazury. Mamy w tych odcinkach zapowiedź, iż postać Demi Moore będzie znacznie istotniejsza niż rok temu, gdy potencjał aktorki nominowanej niedawno do Oscara był skandalicznie wręcz niewykorzystywany. Tylko w pierwszym odcinku tego sezonu ma okazję, by pokazać więcej niż przez dziesięć poprzednich.
Landman sezon 2 – nowi aktorzy w obsadzie serialu
Ale to nie koniec dobrych wiadomości. Do stałej obsady dołączyli póki co pojawiający się tylko w czołówce Andy Garcia – jego bohatera mogliśmy poznać już w finale poprzedniego sezonu – oraz Sam Elliot („1883”), aktor o aparycji idealnej wręcz do tego, by grać w serialach Sheridana. Elliot wciela się w rolę ojca Tommy’ego – panowie wyraźnie mają skomplikowane relacje, ale wskutek rodzinnej tragedii będą musieli odłożyć na chwilę na bok wszelkie niesnaski. Mam nadzieję, iż ten wątek będzie lepiej eksplorowany w kolejnych odcinkach i stanie się głównym wątkiem rodzinnym, spychając na bok Angelę (Ali Larter) i Ainsley (Michelle Rudolph), czyli żonę i córkę Tommy’ego – być może najgorzej napisane postacie kobiece, jakie w ostatnich latach widziałem w telewizji.
„Landman: Negocjator” (Fot. Paramount+)Nie jestem w stanie zrozumieć takiego przywiązania Sheridana do tych bohaterek. O ile w przypadku „Yellowstone” wszystko kręciło się wokół rodziny, o tyle tutaj sprawy prywatne nie powinny być aż tak istotne dla całej fabuły. A jednak z jakiegoś sobie tylko znanego powodu twórca „Landmana” kurczowo trzyma się postaci, które do serialu nie wnoszą nic poza chaosem. Jego finalnym skutkiem jest zaś irytycja widza, a ja taką odczuwałem zwłaszcza w 1. odcinku nowego sezonu, gdy 10 z 50 minut odcinka zmarnowano na pokazanie obiadu, podczas którego najpierw realizowane są seksistowskie dyskusje o okresie, później zaś w powietrzu zaczynają latać talerze. Serio, ta scena nie wnosi absolutnie nic, nie mówi o bohaterach niczego, czego już byśmy nie wiedzieli. A jednak z jakiegoś powodu Sheridan postanowił, iż musimy ją zobaczyć i poświęcił jej aż tyle uwagi.
Mam wrażenie, iż stworzona przez niego postać Angeli miała być taką Beth Dutton na sterydach. Problem w tym, iż Beth jest tylko jedna, na dodatek, choć rysowano ją bardzo grubą kreską, to nigdy nie przekroczono cienkiej linii między wyrazistą postacią a karykaturą. Tu granica została przekroczona dawno temu i widzą to wszyscy oprócz Sheridan, upartego jak ten osioł, by niczego w swoich bohaterkach nie zmieniać. Tym samym wygląda na to, iż otrzymamy kolejny sezon pełen irytujących scen. Ta irytacja może być jeszcze większa niż rok temu, bo mam wrażenie, iż w przypadku Ainsley twórca serialu podjął decyzję, iż nie będzie ona już niczym więcej niż głupiutką blondyneczką, taką rodem z najgorszych dowcipów. W swoich serialach Sheridan rzadko operował humorem, a gdy tym razem to zrobił, okazało się, iż woleliśmy nie wiedzieć, co uznaje za zabawne.
Landman sezon 2 – czy to godny sukcesor Yellowstone?
Jak zwykle, u Sheridana musi być albo na grubo, albo wcale. Ta skłonność do przesady czasem tego twórcę gubi, ale taki ma już styl i prawdopodobnie go nie zmieni, był czas się przyzwyczaić. Wszystko musi być u niego bardzo, aż za bardzo – postacie, patos, dialogi. Tylko u niego ojciec spotykający się po raz pierwszy od dawna ze swoim synem może dać mu na przywitanie naukowy wywód o wyjątkowości zachodów słońca w Teksasie. Bohaterowie „Landmana” bardzo często mówią tak, jakby nie byli ludźmi – w ich kwestiach często brakuje jakiejkolwiek naturalności, ale to znów konsekwencja tego, iż twórca serialu chce, by wszystko było tutaj niesamowicie wyraziste.
„Landman: Negocjator” (Fot. Paramount+)Ale są też i dobre wiadomości. Wygląda na to, iż nowy sezon jeszcze bardziej rozwinie także wątek Coopera (Jacob Lofland), goniącego za swoim marzeniem, by dzięki ropie stać się bogatym, ale jednocześnie prowadzić biznes w sposób uczciwy. Już końcówka 2. sezonu uświadomi jemu i widzom, iż w tym świecie jest to praktycznie niemożliwe, a marzenie gwałtownie może zamienić się w koszmar. Zapowiada się, iż w tym sezonie wojna o kontrolę nad teksańską ropą wejdzie na wyższy poziom i bardzo na to czekam, bo za dużo było do tej pory w „Landmanie” wątków-zapychaczy, które na bok odsuwały to, o czym ten serial powinien tak naprawdę być.
Oczywiście dwa odcinki to wciąż trochę za mało, by ze stuprocentową pewnością móc powiedzieć, czego powinniśmy się po tym sezonie spodziewać. Zdaje się jednak, iż 2. sezon „Landmana” nie będzie wielką rewolucją, choć wciąż ma spore szanse, by stać się całkiem udaną ewolucją. Martwi mnie jednak to uparte trzymanie się przez Sheridana pomysłów i postaci wyraźnie nietrafionych. Jasne, nie jestem za tym, żeby scenariusze tworzyć pod presją widzów, ale czasem warto wsłuchać się w ich głos – w przypadku postaci Angeli i Ainsley mówią oni zgodnym chórem. Między innymi przez to „Landman” wciąż nie jest, i chyba już nie będzie, tym, czym był na papierze – faktycznym godnym następcą „Yellowstone”.






![„Między światem ludzi, a naturą”. Nowa ekspozycja malarska w wieży ratuszowej [FOTO]](https://swidnica24.pl/wp-content/uploads/2025/11/wernisaz-wystawy-Malgorzaty-Wierzbickiej-w-wiezy-ratuszowej-20-11-2025-fot.-SOK-4.jpg)








