Na razie projekt jest w powijakach. "Variety" informuje, iż nie ma ani scenarzysty, ani reżysera, ani choćby pierwszego nazwiska z listy producentów. Sony nie komentuje, ale fakt jest faktem – ktoś uznał, iż to odpowiedni moment, by przekuć trend w filmowe złoto. Film o Labubu naprawdę ma powstać.
Ludzie dostali kręćka ich punkcie i proszę bardzo: będzie film o Labubu. Kapitalizm na pełnej
W sumie wcale się nie dziwię – Labubu w ostatnich miesiącach stały się globalnym obsesyjnym zakupem: od gwiazd, przez influencerów, po "zwykłych" ludzi. Dorośli i dzieci, faceci i kobiety. Takiego szału chyba nikt się nie spodziewał, chociaż nie są to przypadkowe pluszaki z internetu.
Postacie stworzył już w 2015 roku hongkoński artysta Kasing Lung – a ich charakterystyczna mieszanka uroczo-diabolicznej estetyki dorobiła się choćby nazwy: ugly-cute. Z jednej strony wielkie oczy i pastelowe kolory, z drugiej złowrogie uśmieszki i ostre zęby. Nagle ludzie dosłownie dostali na ich punkcie kręćka.
Każda figurka to element limitowanej kolekcji, sprzedawanej w tzw. blind boxach, czyli pudełkach-niespodziankach. Kupujesz, modlisz się i liczysz, iż nie trafisz na dubla. Oczywiście ta mechanika tylko nakręca rynek wtórny, na którym ceny potrafią szybować w absurdalne rejony. Nie mówiąc już o tym, ile powstało podróbek, niesławnych Lafufu.
Naprawdę nie mam nic do ludzi, którzy jarają się figurkami, gadżetami czy noszą Labubu przy torebce. Każdy ma prawo do swoich małych radości, a kolekcjonerskie światy są piękne i kreatywne. Sama choćby rozważałam przez chwilę poszukiwania różowego Labubu, który ładnie wyglądałby mi przy plecaku...
Ale dojenie trendu, który ledwo zdążył się rozpędzić, doprowadza mnie do szału. Robienie filmu tylko dlatego, iż coś jest modne przez piętnaście minut, to nie kreatywność – to kapitalistyczne wyciskanie ludzi jak tubki pasty, dopóki ostatnia kropla hajpu nie skapnie na konto korporacji.
A na końcu, kiedy wszyscy już definitywnie zapomnimy o tych stworkach – a ten moment, bądźmy szczerzy, właśnie nadchodzi – może chociaż film odsunie w czasie chwilę, gdy wszystkie te niemodne już plastikowe Labubu trafią na wysypiska i będą tam zalegać przez następne kilkaset lat.

















