Sonda badawcza NASA eksplorująca umierającą pustynną planetę przypadkiem "wsysa" do środka kosmiczną rodzinkę i wraca na Ziemię. Kosmitom udaje się uciec z rządowej bazy, ale jeden z nich odłącza się i tak trafia do minivana, którym podróżuje samotna matka dwójki dzieci: poruszającego się na wózku Erica i Michaela. Mac (od Mysterious Alien Creature, tajemnicza obca istota) zaprzyjaźnia się z nimi i mieszkającymi po sąsiedzku siostrami. Agenci FBI ścigają kosmitów, a Eric próbuje połączyć Maca z jego ukrywającą się na pustyni rodziną. Brzmi jakoś tak... znajomo?
REKLAMA
Zobacz wideo Przypadkowe sceny filmowe, które stały się kultowe i które zna cały świat - czy znasz je i Ty? [MUSIMY O TYM POGADAĆ]
Zrobili film "prawie jak 'E.T.''. O czym opowiada "Mac i ja"?
Uwaga! Niżej pojawią się drobne spoilery dotyczące fabuły.
To się rzecz jasna udaje, ale po drodze twórcy serwują widzom cały wachlarz dziwacznych i niezrozumiałych scen, lokowań produktu i plot twistów (bez spoilerów: zakończenie jest tu wisienką na torcie, trudno to opisać, to po prostu trzeba zobaczyć). Eric i jego sąsiadka, Debbie, wciągają Maca do odkurzacza. Impreza urodzinowa w pobliskim McDonald's zamienia się w segment taneczny rodem z musicalu. Chłopiec w pogoni za kosmitą w epicki sposób spada z klifu prosto do jeziora. Mac kradnie minisamochodzik i ucieka, a po drodze goni go stado psów. Kosmitów do życia przywraca Coca-Cola. Agencji FBI przegrywają z zabawkowymi samochodami. Znalazła się też scena, której nie powstydziłby się sam Michael Bay.
"Mac i ja" powstał na podstawie scenariusza Steve'a Feke'a i Stewarta Raffilla, który stanął też za kamerą.
Producent poprosił, żebym przyszedł do biura [...]. Wszyscy byli zatrudnieni, więc zapytałem: 'A scenariusz?'. Odpowiedział: 'Nie mamy scenariusza. Nie podobał mi się. Musisz go napisać od nowa i to szybko'
- wspominał na łamach portalu Slashfilm.com. Tak powstał film, który łudząco przypomina inny hollywoodzki hit. - Nadszedł czas, aby kolejne pokolenie miało swojego E.T. - tłumaczył swój pomysł producent, R.J. Louis, w rozmowie z Thrillist. Produkcja na ekrany trafiła w 1988 roku, nie pokolenie później, a sześć lat po premierze filmu w reżyserii Stevena Spielberga. Hit o kosmicie, który chciał wrócić do domu, kosztował 10,5 mln dolarów, zarobił ponad 790 mln. "Mac i ja" - 13 mln. Nie zwrócił się choćby w połowie. "E.T." ma na koncie cztery Oscary, dwa Złote Globy i nagrodę BAFTA. "Mac i ja" - dwie Złote Maliny. Twórcy w momencie premiery byli tak optymistyczni, iż w ostatniej scenie od razu zapowiedzieli kolejną część. Nigdy nie powstała.
W tym filmie debiutowała Jennifer Aniston. Zagrał w nim nawet... Ronald McDonald
Rolę matki głównego bohatera, Janet, twórcy proponowali m.in. Kim Basinger i Anjelice Huston. Obie podziękowały za tę szansę. Oferta skusiła jednak Christine Ebersole, współpracującą z "Saturday Night Live" i mającą na koncie takie produkcje jak "Wilk z Wall Street" Martina Scorsese i "Amadeusz" Milosa Formana. U jej boku wystąpili poruszający się na wózku debiutujący Jade Calegory (Eric), Jonathan Ward (Michael) i Lauren Stanley (Debbie).
Produkcja jest też oficjalnym filmowym debiutem Jennifer Aniston, choć niewielka rola tancerki w McDonald's nie zapewniła jej miejsca w napisach końcowych (tamże trafił za to występujący w tej samej scenie Ronald McDonald - nie pytajcie). To też ulubiony gag jej kolegi z planu "Przyjaciół", Paula Rudda, który od ponad 20 lat epicką i kuriozalną sceną upadku z klifu wkręca Conana O'Briena za każdym razem, kiedy gości w jego talk-show.
Widzowie zarzucali, iż to jedna wielka reklama. "Biedny brat E.T."
Nie bez powodu do "Mac i ja" przylgnęło miano "productplacementowej potworności". Coca-Cola i McDonald's przez ekran przewijają się bowiem niemal bez przerwy. Naliczyłam 21 scenek, choć muszę przyznać, iż w pewnym momencie przestałam liczyć. Dzisiaj natężenie reklam i współprac w filmach na wielu osobach nie robi wrażenia (polskie kino niejedno już widziało i to nie tylko u Patryka Vegi), ale choćby oni mogą czuć się zaskoczeni poziomem absurdu. Sprawa była na tyle podejrzana, iż przez pewien czas widzowie snuli domysły, iż sieć fastfoodowa dołożyła swoje trzy grosze do budżetu. Producenci jednak twardo zaprzeczali.
Jeszcze do niedawna film cieszył się zawrotnym 0 proc. pozytywnych ocen od krytyków na portalu Rotten Tomatoes, dziś te wzrosły do 7 proc. Widzowie byli nieco łaskawsi i wystawili mu 38 proc. pozytywnych ocen. Kopia "E.T." ma też rzeszę wiernych fanów. Nie dziwi mnie to. Po seansie, ocierając łzy (ze śmiechu), zadałam sobie pytanie: Co to tak adekwatnie było? Ale bawiłam się doskonale.
Jawna reklama McDonald's i Coca-Coli w przebraniu podróbki 'E.T.'
- podsumował Peter Travers z "People".
Biedny brat E.T. Zamiast sympatycznego stworka mamy tutaj jakieś wynaturzenie.
Tak złe, iż aż dobre.
Jest się z czego pośmiać.
Już to gdzieś widziałam, w znacznie lepszym wykonaniu.
Im dalej, tym gorzej.
- wtórują mu użytkownicy Filmwebu, którzy produkcję ocenili na 4,5/10. Mimo to film jest dziś uważany za kultowy, szczególnie wśród fanów produkcji typu "guilty pleasure". jeżeli chcesz to zobaczyć na własne oczy (polecam!), to mamy dobrą wiadomość. "Mac i ja" dostępny jest w pakiecie MGM w ofercie Prime Video.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.