Kuqe 2115 – nareszcie w domu – recenzja płyty. Genialny debiut

popkulturowcy.pl 3 tygodni temu

Pewnie nikogo nie zdziwi stwierdzenie, iż to właśnie Kuqe jest najciekawszym graczem z ekipy 2115. Nic niezwykłego, iż na jego pierwszy album fani środowiska okołorapowego czekali wiele lat. Czy nareszcie w domu to „najlepszy debiut w całej polskiej muzyce”?

Nareszcie w domu to płyta, na którą Kuqe pracował przez ostatnie 6 lat – przez samego autora zapowiedziana jako „najlepszy debiut w całej polskiej muzyce”. I coś w tym jest. Artysta nazywa swój pierwszy krążek kilkuletnią podróżą, która po wielu wzlotach i upadkach zakończyła się powrotem do domu. Łączy w sobie różnorodne konwencje muzyczne, szczere wyznania, rockowe brzmienia, agresywny rap i popowe, a choćby podchodzące pod disco polo melodie.

Album rozpoczyna intro do płyty mojego życia, w której wykonawca płynie po rockowym instrumentalu. Tutaj, już na samym początku, dostajemy przepowiedź o najlepszym debiucie w Polsce. Z tym zarówno lirycznie, jak i melodycznie łączy się następny utwór. Rookie of the year kontynuuje powyższą tezę, a to w mocnej, rapowej oprawie. Witam z powrotem początkowo wydaje się nad wyraz spokojną melorecytacją. Jednak gwałtownie do akcji wchodzą dźwięki perkusji i energiczne flow Kuqe. Jestem z małego miasta wyróżnia się szczerym, refleksyjnym tekstem. Jest przepełniony wdzięcznością, nostalgią i miłością do rodzinnego miasteczka.

Warstwa liryczna Igi Świątek z początku zatrzymuje, by z czasem jednak stać się nudnawą i generyczną. Oparty na mocnych basach beat w tym przypadku wypada znacznie lepiej, razem z ciekawym flow ratuje cały kawałek. Numery utrzymują podobny, wysoki poziom od dziś od rana w stresie, który opiera się na zabawie konwencjami muzycznymi, z uwagi na lekkie podporządkowanie się stylowi gościa, Jana-rapowanie. Melancholijny, stosunkowo spokojny klimat kontynuuje Baletnica. Energiczny, acz dalej stonowany refren zostaje dodatkowo stłumiony przez zwrotki, na których udzielili się Kuban i Emi. Jest subtelnie, nostalgicznie i refleksyjnie.

Ogromnym atutem nareszcie w domu są popowe kawałki przełamujące aurę melancholijnych poprzedników. Kuqe daje się poznać z zupełnie innej strony, serwując przy tym pełen energii uczuciowy występ dopełniony chwytliwym refrenem Bambi. Chwilę później słyszymy pierwszą i ostatnią, która czerpie inspiracje z pogranicza muzyki popularnej i disco, przenosząc słuchaczy do lat 80. Zaskakująca jest również lwia część z gościnnym udziałem Eweliny Lisowskiej. Najpierw rapowe, a następnie śpiewane partie autora przeplatają się nieustannie z wokalem piosenkarki. Tym razem jest to zdecydowanie powrót do poprzedniej dekady.

Wraz z kawałkiem wszystkie noce są samotne wracamy do rockowych brzmień, w których Kuqe czuje się najlepiej. Nie zliczę, ile razy utwór ten leciał na moich słuchawkach. Jest genialny, może choćby najlepszy z całej płyty. Inaczej zapatruję się na jedyne co chcę dziś robić freestyle cechujący się żenującym, generycznym tekstem. Na szczęście nie trwa zbyt długo i gwałtownie zamienia się w lodowisko. Wstęp w wykonaniu Bedoesa to snippet nagrany w okolicach premiery Kwiatu polskiej młodzieży w 2018 roku. Wykorzystanie go jest ciekawym zabiegiem i oczkiem puszczonym w stronę fanów tęskniących za starym Bedim. Wschodni blok to kolejny, ale niezbyt interesujący utwór, na którym usłyszymy drugiego założyciela 2115. Mimo ogromnego doświadczenie White niestety wypada znacznie gorzej niż debiutant.

Zobacz również: White 2115 – Bentley Music Mixtape – recenzja płyty

Byłam naprawdę zainteresowana pierwszymi dźwiękami i wersami ósmego cudu świata. Szybko rozczarował mnie niczym niewyróżniający się tekst skupiony wokół jednego tematu – seksu. Warty uwagi jest jednak taki mały ja,stworzony w ramach akcji charytatywnej w Republice Środkowoafrykańskiej, prezentuje się całkowicie inaczej. Emanuje pozytywną energią, dodaje otuchy, rozczula i motywuje. Optymizmem kipi również rooftop, z którym powracają lata 80. Zarówno melodia, jak i flow Kuqe kojarzą mi się z twórczością Mr. Polski, a głowa sama buja się do rytmu wygrywanego przez basy. Podobną energią zaraża bardziej gitarowe zmieniłem plany z gościnną zwrotką Dylana, które nadałoby się na intro serialu dla nastolatków.

Wiele razy spotkałam się z klimatem i flow towarzyszącym numerowi joint i sport. I tutaj brzmi to dobrze, choć z pewnością utwór ten nie należy do moich ulubieńców. Moją uwagę bardziej przyciąga ambientowy bałagan, do którego dograł się Flexxy 2115. Jego zwrotka spowalnia akcję, jednocześnie nadając jej bardziej rapowego charakteru. Finał albumu, nareszcie w domu (outro do płyty mojego życia), jawi się jako pewnego rodzaju spowiedź, zakończenie długotrwałej, męczącej podróży. Jest to kolejny moment nasycony przemyśleniami i głębokimi refleksjami.

Kuqe z łatwością obronił tezę postawioną już w intrze do płyty mojego życia. Mimo kilku gorszych momentów, na które składają się głównie żenujące wersy, album nareszcie w domu jest genialny. Artysta w wspaniały sposób eksperymentuje z gatunkami muzycznymi, nie zamykając się na bliski mu rap czy rock. Z przyjemnością sięga do popu, tworząc prawdziwe hity z Bambi czy Eweliną Lisowską, czy choćby do pogranicza disco. Swoim liryzmem, wyrażanym melancholią i nostalgią łapie za serce, zatrzymuje i skłania do refleksji. Już zaczynam czekać na kolejny, tak przyjemny, zapadający w pamięci materiał w wykonaniu rapera ze stajni 2115.


Fot. główna: mat. promycyjne
Idź do oryginalnego materiału