Póki co na Netflixa wjechała trzecia odsłona filmowej serii „Na noże” Riana Johnsona. Z jednej strony niemal generycznej, bo upichconej według znanego i lubianego przepisu, nieco tylko odświeżonego: kryminał w stylu Agathy Christie ze znanym aktorem w roli ekscentrycznego detektywa (Daniel Craig) i z gwiazdami w rolach podejrzanych. Z drugiej – jednak podejmującej głośne społecznie wątki. W drugim filmie cyklu, „Glass Onion”, obśmiewano m.in. miliarderów. W trzeciej – twórców i wyznawców sekt opartych na nienawiści, frustracji i resentymencie.
Czytaj też: „Stranger Things” jest clickbaitem. Warto było czekać?
Grubą kreską
„Żywy czy martwy” zaczyna się od prawego prostego wymierzanego przez jednego mężczyznę w koloratce drugiemu. Ksiądz Jud (charyzmatyczny Josh O′Connor), w przedseminaryjnym życiu bokser i ulicznik, zamiast ostrej reprymendy usłyszy od przełożonych napomnienie, iż księża mają walczyć ze światem, a nie ze sobą nawzajem.








