Kultowe seriale na SkyShowtime. "Dexter", "Żona idealna", "Frasier" i inne seriale, które warto obejrzeć

serialowa.pl 1 rok temu

SkyShowtime to nie tylko „Yellowstone” i „Tulsa King”, to także kultowe produkcje, o których pewnie słyszeliście, ale niekoniecznie je widzieliście. Wybraliśmy 15 starszych seriali, które warto obejrzeć.

Do Polski w tym tygodniu zawitał SkyShowtime, a weekend to dobra okazja, żeby zapoznać się bliżej z ofertą platformy. W serwisie znajdziecie ponad 20 nowych seriali, debiutujących w polskim streamingu (nasza lista najlepszych seriali SkyShowtime), ale nie brakuje też serialowych klasyków. Stworzyliśmy dla was listę, składającą się z 15 kultowych tytułów – przy czym staraliśmy się wybierać głównie te, których albo nie ma/nie było w ostatnich latach w polskim streamingu, albo są trudniej dostępne.

Battlestar Galactica

„Battlestar Galactica” (Fot. Syfy)

Międzyrasowe konflikty, filozoficzne i moralne dylematy oraz wyraziste postaci, a to wszystko w kosmicznej otoczce. Takie właśnie jest „Battlestar Galactica„, czyli science fiction w klasycznym wydaniu, które znać powinni wszyscy szanujący się fani gatunku. Ale nie jest to wcale serial tylko dla nich. Przeciwnie, bo produkowana w latach 2004-2009 odsłona serii (poprzedzona miniserialem, który także znajdziecie w SkyShowtime) to space opera, która nie zawiedzie żadnego widza oczekującego od telewizji czegoś ponad prosty eskapizm. Opowiedziana w czterech sezonach i 74 odcinkach historia zaczyna się od zagłady ludzkości, a to tylko punkt wyjścia. Potem jest pełna napięć i niejednoznaczności ścieżka, zahaczająca m.in. o politykę, etykę, religię i wiele, wiele więcej. Zdecydowanie warto znać. [MP]

Frasier

„Frasier” (Fot. NBC)

„Frasier” to prawdziwa gratka z dwóch powodów: mówimy o jednym z najlepszych i najbardziej nagradzanych seriali w historii (37 nagród Emmy – o jedną więcej ma tylko „Gra o tron”), a do tego o tytule, którego w polskim streamingu do tej pory nie było. Spin-off sitcomu „Zdrówko”, którego bohaterem jest Frasier Crane (Kelsey Grammer), psychiatra powracający po latach do rodzinnego Seattle i rozpoczynający karierę jako prowadzący program radiowy, to serial kultowy przez duże K. Po prawie 30 latach od premiery prezentowany w nim humor wciąż bawi, a postacie, na czele z tytułowym bohaterem, jego specyficznym bratem Nilesem (David Hyde Pierce), będącym przeciwieństwem ich obu ojcem (John Mahoney) oraz rozbrajającą Brytyjką Daphne (Jane Leeves) błyskawicznie budzą sympatię. Przed wami 11 sezonów i 264 odcinków – bawcie się dobrze i pospieszcie się, bo Paramount+ właśnie kręci nową serię. [MW]

Ray Donovan

„Ray Donovan” (Fot. Showtime)

Lubicie ekranowych antybohaterów? Zatem „Ray Donovan” jest właśnie dla was. Historia faceta, który zajmuje się sprzątaniem cudzego bałaganu każdego rodzaju, to rzecz czasem ciężka, czasem zdrowo pokręcona, ale zawsze trzymająca co najmniej solidny poziom. Liev Schreiber w tytułowej roli, a także cała plejada innych barwnych postaci, zapewnią wam długie godziny dobrej rozrywki, podczas których zobaczycie nie tylko jak Ray radzi sobie z problemami swojej zwykle sławnej klienteli, ale i z własnymi – a tych nie brakuje, począwszy od trudnej relacji z ojcem, w którego wciela się rewelacyjny i nagrodzony za tę rolę Złotym Globem Jon Voight. Całość liczy siedem sezonów rozłożonych na 82 odcinki i została zakończona zamykającym serialowe wątki filmem (także do obejrzenia na SkyShowtime). [MP]

Żona idealna

„Żona idealna” (Fot. CBS)

Można powiedzieć, iż „Żona idealna” to po prostu prawniczy procedural, ale takie postawienie sprawy byłoby nieuczciwe. Nie oddałoby bowiem sprawiedliwości serialowi, który mimo zachowania formuły ze sprawami tygodnia, jest czymś znacznie więcej. Historia Alicii Florrick (Julianna Margulies), chicagowskiej prawniczki, która wraca do zawodu po skandalu z udziałem męża, to jeden z najlepiej napisanych seriali dramatycznych, jakie znamy. Twórcy – Robert i Michelle Kingowie – zadbali, żeby na przestrzeni siedmiu sezonów i 156 odcinków nigdy nie tracił wysokiej formy, chwilami będąc wręcz rewelacyjnym i wzbudzając ogromne emocje, nie tylko w związku z wątkami zawodowymi. Koniecznie nadróbcie, jeżeli nie widzieliście, a jak już skończycie, to polecamy też spin-off, czyli „Sprawę idealną„. [MP]

Dexter

„Dexter” (Fot. Showtime)

Showtime ma wielkie plany co do serialu „Dexter” – rozważanych jest kilka spin-offów i jest duża szansa, iż więcej niż jeden dojdzie do skutku. Jest to więc dobry moment, żeby zapoznać się z tą marką, jeżeli do tej pory nie mieliście okazji. Dex Morgan nie bez powodu był „naszym ulubionym seryjnym mordercą” na dobrych kilka lat przed powszechnie dostępnym Netfliksem i fascynacją true crime. Michael C. Hall stworzył prawdziwie magnetyczną kreację i zarazem antybohatera idealnego – takiego, za którego powodzenie ściskało się kciuki, nieważne, jak bardzo przekraczał kolejne granice. A przekraczał je z sezonu na sezon coraz bardziej, łamiąc swój kodeks moralny (Dex za dnia pracował jako policyjny specjalista od śladów krwi, a wieczorami zabijał, ale tylko innych morderców) i stając się prawdziwą zgubą dla swoich najbliższych. I choć przez osiem sezonów (kolejne będą dodawane do SkyShowtime) „Dexter” miał wzloty i upadki, to prawdziwy fenomen i przynajmniej do 4. sezonu świetny serial. [MW]

The Affair

„The Affair” (Fot. Showtime)

On – Noah Solloway (Dominic West) – jest facetem w średnim wieku, ojcem i mężem Helen (Maura Tierney). Ona – Alison (Ruth Wilson) – to z kolei młodsza od niego kobieta zmagająca się z problemami w związku z Cole’em (Joshua Jackson). Ich dwoje połączy gorący romans, a całą czwórkę znacznie więcej, co w serialu „The Affair” zobaczycie z kilku różnych perspektyw, zarówno odsłaniających więcej szczegółów, jak i utrudniających odkrycie prawdy. Jej poszukiwanie to tylko jedna z licznych atrakcji produkcji, która oczarowuje świetnie napisanym scenariuszem, znakomitym aktorstwem i intrygująco poprowadzoną narracją. Dodajcie emocje, od których ta historia aż kipi, a otrzymacie serial, któremu naprawdę trudno się oprzeć. [MP]

Bates Motel

„Bates Motel” (Fot. A&E)

Uwspółcześniony serialowy prequel hitchcockowskiej „Psychozy”, co na pierwszy rzut oka wygląda na karkołomny pomysł. Okazuje się jednak, iż „Bates Motel” nie tylko nie przynosi legendarnemu tytułowi wstydu, ale jest naprawdę solidnym dreszczowcem, który na przestrzeni pięciu sezonów (każdy po 10 odcinków) doczekał się wiernego grona fanów. Poznajemy tu nastoletniego Normana Batesa (Freddie Highmore) i jego matkę Normę (Vera Farmiga), którzy wprowadzają się do nadmorskiego miasteczka w Oregonie, gdzie przejmują lokalny motel i planują rozpocząć nowe życie. Cieniem na wszystkim kładzie się jednak niezdrowa relacja matki z synem, coraz bardziej wpływająca na stan psychiczny chłopaka i jego stopniową przemianę w mordercę. [MP]

Californication

„Californication” (Fot. Showtime)

Zanim na SkyShowtime pojawi się polska „Warszawianka„, warto zerknąć na serial, w którym rozrywkowego pisarza grał niejaki David Duchovny. „Californication” to opowieść o przygodach Hanka Moody’ego, pisarza z Nowego Jorku, który wylądował w Los Angeles i znienawidził je pod każdym względem. Z jego książki Hollywood zrobiło kpinę, jego ukochana go opuściła i teraz Hank dryfuje po pustym światku show-biznesu, zagłuszając liczne tęsknoty przygodnym seksem, alkoholem i czym się tylko da. Staczając się niczym Charles Bukowski, nasz Hank wciąż jednak marzy o tej jednej, jedynej (a gra ją Natascha McElhone), a także o tym, iż może jeszcze kiedyś napisze coś wartościowego. Choć „Californication” lepiej zaczynało niż kończyło, pierwsze trzy sezony to magnetyczna, nieocenzurowana, ociekająca sarkazmem i romantyzmem jednocześnie opowieść sprzed ery #MeToo, którą ogląda się z przyjemnością. [MW]

Heroes

„Heroes” (Fot. NBC)

Swego czasu będący jednym z największych telewizyjnych hitów, „Heroes” jest dziś już tytułem nieco zapomnianym, więc jest dobra okazja, żeby zobaczyć, czym ekscytowali się widzowie kilkanaście lat temu. A mieli czym, bo serial produkcji NBC posiadał ogromną rzeszę fanów, którzy z wypiekami na twarzy śledzili historię grupy ludzi z różnych stron świata odkrywających u siebie niezwykłe moce. Nawiązując do konwencji komiksowej historii o superbohaterach (wtedy jeszcze nie tak wszechobecnych), „Heroes” posiadało wiele atutów – od oryginalnego pomysłu na siebie, przez klimat, aż do udanego castingu – które dziś przez cały czas mogą skutecznie przyciągnąć widzów przed ekrany. choćby przyznając, iż po świetnym starcie serial zaczął w kolejnych sezonach tracić formę. [MP]

Grimm

„Grimm” (Fot. NBC)

„Grimm” to policyjny procedural z fantastycznym twistem, bo zbrodniarzami są tu żyjące w ukryciu w rzeczywistości baśniowe stwory (zwane Wesenami), a tropiący je detektyw to potomek tytułowego rodu, który od wieków dba o to, żeby obydwa światy mogły istnieć obok siebie. Cała reszta to znany schemat ze sprawą i potworem tygodnia, który okazał się jednak zaskakująco dobrze działać – na tyle, iż serial doczekał się sześciu sezonów i 123 odcinków, na przestrzeni których fabuła zdąży się mocno pokomplikować, a scenariusz nabierze ogłady i wyrazistości po dość banalnym początku. Nie sprawia to wprawdzie, iż „Grimm” staje się dziełem wybitnym, ale miks telewizyjnych standardów i mrocznego fantasy wystarcza, żeby wybijać się pośród podobnych produkcji. [MP]

Deadwood

„Deadwood” (Fot. HBO)

Nie jesteśmy pewni, co jeden z najlepszych seriali HBO robi na konkurencyjnej platformie, niemniej jednak to dobra okazja, by go zobaczyć, jeżeli nie macie HBO Max. „Deadwood” to małe arcydzieło w kategorii „telewizyjne westerny” – krwawa, brutalna, realistyczna opowieść o Dzikim Zachodzie, która 20 lat temu wyznaczyła standardy gatunku. Zobaczycie w niej historię dziejącą się w prawdziwym miasteczku, ale mieszającą fakty z fikcją. Jej bohaterami są najbardziej legendarne postacie z opowieści o kowbojach, w tym Dziki Bill i Calamity Jane. Ale choć barwnych postaci jest tu wiele i wszystkie fenomenalnie posługują się specyficznym, kwiecistym językiem autorstwa Davida Milcha, magnesem, który przyciąga do serialu, jest Al Swearengen w kreacji Iana McShane’a – postać będąca twarzą miejsca, gdzie prawo nie obowiązywało, moralne szarości były codziennością, a i tak udało się zbudować specyficzną wspólnotę i cywilizację. jeżeli podoba wam się „Yellowstone”, sięgnijcie i po „Deadwood”. [MW]

Elementary

„Elementary” (Fot. CBS)

Nowoczesne podejście do Sherlocka Holmesa w amerykańskim wydaniu. W „Elementary” słynny detektyw, w którego wciela się Jonny Lee Miller, to współpracujący z nowojorską policją nałogowiec, któremu w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek pomaga, początkowo jako opiekunka, potem zawodowa partnerka, doktor Joan Watson (Lucy Liu). Całość, czyli siedem sezonów, na które składają się 154 odcinki, to z jednej strony standardowy procedural, a z drugiej produkcja, wyróżniająca się zwłaszcza za sprawą pary głównych bohaterów i ich nie tak znowu oczywistej relacji. Choć również na drugim planie nie brakuje barwnych postaci, którym poświęcono sporo czasu. Dla miłośników dobrze napisanych kryminalnych zagadek rzecz zdecydowanie warta polecenia. [MP]

Star Trek: Następne pokolenie

„Star Trek: Następne pokolenie” (Fot. CBS)

Według wielu widzów jest to, mimo upływających lat i stale rosnącej konkurencji, najlepsza ze wszystkich serialowych odsłon słynnego uniwersum. „Star Trek: Następne pokolenie” zabiera widzów do XXIV wieku, śledząc losy załogi okrętu USS Enterprise, gdy pod dowództwem kapitana Jean-Luca Picarda (Patrick Stewart) przemierzają galaktykę, dbając o utrzymanie pokoju między rywalizującymi cywilizacjami. Liczący sobie siedem sezonów i 178 odcinków serial to science fiction nastawione w przeważającej mierze na dyplomację i eksplorację kosmosu. Pełne naukowej ciekawości „Następne pokolenie” przedstawia przyszłość w nietypowych (zwłaszcza z dzisiejszego punktu widzenia), jasnych barwach, będąc jednak czymś więcej niż tylko ciekawostką. To spory kawałek historii telewizji w najlepszym wydaniu. [MP]

Penny Dreadful

„Penny Dreadful” (Fot. Showtime)

Wiktoriański horror, który przypadnie do gustu szczególnie tym ceniącym sobie u serialowych twórców umiejętność budowania klimatu. „Penny Dreadful” jest nim aż przesiąknięte, zabierając widzów do XIX-wiecznego Londynu pełnego niezwykłych postaci. Takich dobrze nam znanych, jak choćby Dorian Gray czy Victor Frankenstein, ale również tych stworzonych na potrzeby serialu, jak główna bohaterka Victoria Ives (w tej roli hipnotyzująca Eva Green). Krótka, bo zaledwie trzysezonowa produkcja, której eleganckiego całokształtu dopełnia pierwszorzędna oprawa audiowizualna, to miks różnych klasycznych opowieści grozy i oryginalnych pomysłów, niekoniecznie trzymający się konwenansów gatunku i epoki. Tym lepiej dla widzów, bo dzięki temu „Penny Dreadful” jest jedyna w swoim rodzaju. [MP]

Downton Abbey

„Downton Abbey” (Fot. ITV)

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji z rodziną Crawleyów, która mieszka w ogromnej posiadłości z armią służących, przygląda się zmianom społecznym zachodzącym w Anglii w dwudziestoleciu międzywojennym i zawsze znajduje czas na herbatkę, najwyższy czas naprawić to niedopatrzenie. „Downton Abbey to jedna z najbardziej kultowych rzeczy, jakie nam dała brytyjska telewizja w poprzedniej dekadzie – serial niepozbawiony wad i zmuszający widza do przyjęcia pewnego punktu widzenia świata (arystokraci to tutaj kryształowo dobrzy ludzie, którym zmieniający się świat rzuca kłody pod nogi), ale też sprawiający mnóstwo frajdy melodramatycznymi wątkami, dowcipnymi dialogami przemienianymi w czyste złoto przez najlepszych brytyjskich aktorów (ach, Maggie Smith!) i klasyczną elegancją zawartą w każdym kadrze. Czysta przyjemność, guilty pleasure idealne – mówcie, co chcecie, my polecamy. [MW]

Idź do oryginalnego materiału