Wyobrażacie sobie „The Office” bez Steve’a Carella w roli Michaela Scotta? My też nie. Sprawdźcie, jakie nazwiska były rozważane do kultowej kreacji, która zapisała się w historii telewizji. Te typy was zaskoczą.
Kiedy myślimy: „The Office„, mówimy: Michael Scott. Legendarna rola, którą powołał do życia Steve Carell, na zawsze pozostanie w świadomości widzów jako ten najbardziej rozpoznawalny element sitcomu. A co gdyby Carell nie przeszedł castingu? Jakie kandydatury rozpatrywali twórcy serialu?
The Office – kto miał zagrać Michaela Scotta? Kulisy
Zanim ekipa „The Office” dowodzona przez showrunnera Grega Danielsa zdecydowała się obsadzić Steve’a Carella w głównej roli menedżera oddziału firmy papierniczej Dunder Mifflin, kandydatów było kilka. Od wielu lat po sieci krążą nagrania z castingu, w których brali udział m.in. Bob Odenkirk („Better Call Saul”) czy Patton Oswalt („Diabli nadali”) – ten drugi ubiegał się również o rolę Dwighta.
Tymczasem okazuje się, iż stacja NBC miała wymarzoną listę aktorów, których chciała sprowadzić do sitcomu. Znajdowali się na niej popularni już wówczas aktorzy, tacy jak Paul Giamatti („Billions”) czy Philip Seymour Hoffman („Capote”). Nikt jednak nie wierzył w tamtych czasach, iż uda się ich ściągnąć do telewizyjnej komedii.
— Doskonale pamiętam pierwsze spotkanie ze stacją, kiedy [Daniels] miał ze sobą listę nazwisk, a oni mówili: „Spróbujmy Philipa Seymoura Hoffmana”, spróbujmy Paula Giamattiego czy kogoś w tym stylu” – powiedziała reżyserka castingu, Allison Jones, goszcząc w podcaście „The Office Ladies” prowadzonym przez Angelę Kinsey (Angela) i Jennę Fischer (Pam).
'The Office' Casting Director Says NBC Wanted Paul Giamatti or Philip Seymour Hoffman to Play Michael Scott https://t.co/AlWg6J00T0
— The Hollywood Reporter (@THR) November 6, 2024
Jones dodała, iż szanse, by zaangażować wyżej wymienionych aktorów, spełzłyby na niczym, gdyż wówczas nazwiska tego pokroju „nie pracowały w telewizji”. Co więcej, komedia była „na samym dnie łańcucha pokarmowego” – kontynuowała twórczyni. Według jej słów „The Office” było pierwszym projektem w jej karierze – obok „Freaks and Geeks„- kiedy mogła zatrudnić „prawdziwych ludzi”, innymi słowy, takich, którzy nie musieli być „sitcomowo zabawni”.
— Sprowadziliśmy najlepszych z najlepszych. Każdy był inną wersją Michaela Scotta, która mogła zadziałać. Patton Oswalt mógł zadziałać. Bob Odenkirk byłby niesamowity – przyznała filmowczyni.
W momencie castingu Carell był już natomiast aktorem komediowym o pewnym poziomie rozpoznawalności w tym gatunku, mając za sobą drugoplanowe występy w takich filmach, jak „Bruce Wszechmogący” czy „Legenda telewizji”. Co ciekawe, kultowy aktor mało co nie zrezygnował z udziału w „The Office” na rzecz innego – ostatecznie skasowanego po czterech odcinkach – sitcomu pt. „Come to Papa”.
Na koniec warto przypomnieć, iż w tej chwili powstaje spin-off amerykańskiej wersji „The Office”, który będzie rozgrywać się w tym samym uniwersum, co pamiętny sitcom z Carellem. Serial ma nazywać się „The Paper” i będziemy w nim śledzić poczynania redaktorów historycznej gazety ze Środkowego Zachodu USA. Serial opowie o tym, jak wydawca podupadającego dziennika próbuje podsycić zainteresowanie lokalną prasą z pomocą grupki reporterów wolontariuszy.
W obsadzie są już Domhnall Gleeson („Black Mirror”) i Sabrina Impacciatore („Biały Lotos”). Warto dodać, iż nowy serial ze świata amerykańskiego „The Office” nie będzie kontynuował fabuły oryginalnej serii – możemy zatem stonować oczekiwania, jeżeli chodzi o powrót dawnych bohaterów.