„Książka z autografem” w Muzeum Śremskim

kulturaupodstaw.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: fot. materiały prasowe Organizatora


To było dawno oczekiwane wydarzenie. Nie bez powodu zresztą. Śrem jest jednym z trzech opisanych w książce miejsc, obok Gostynina i Lublińca, w których doszło do zagłady chorych podczas drugiej wojny światowej. Zagłady przeprowadzonej metodycznie, na zimno, zgodnie z wcześniejszym planem, który zakładał eliminację osób, zdaniem pomysłodawców akcji, niepotrzebnych. Pozbawionych duszy, będących tylko zbędnym obciążeniem dla społeczeństwa.

Zasłużony sukces młodej autorki

Pierwsze wydanie książki Kaliny Błażejowskiej ukazało się w zeszłym roku. Od tego czasu autorka, była gościem na wielu spotkaniach, otrzymała też parę ważnych nagród i nominacji: Nagrodę Historyczną „Polityki” w kategorii książka popularnonaukowa, nagrodę Krakowa – miasta literatury UNESCO, nominację do nagrody Warszawskiego Festiwalu Nauki Instytutu Książki i „Nowych Książek” – Złota Róża 2024 oraz Międzynarodowej Nagrody im. Witolda Pileckiego.

materiały prasowe Wydawcy

Młoda, niespełna czterdziestoletnia autorka nie jest historykiem, a jednak jej warsztat i metody pracy dały w efekcie książkę może nie stricte historyczną, ale za to taką, od której trudno się oderwać.

„To rzetelna i przede wszystkim kompleksowa praca na temat wydarzeń, o których wie stanowczo za mało ludzi. Jest przy tym napisana, pomimo trudnej historycznej materii, językiem przystępnym, również dla tych, którzy z historią mieli do czynienia ostatni raz przed maturą”- napisano w jednej z recenzji.

I tak właśnie jest.

Zakryte karty historii Śremu

Dla Śremu i śremian ta książka ma szczególną wartość, ponieważ ten przerażający epizod w dziejach miasta jest znany niewielkiej grupie osób. Wprawdzie 10 lat temu historyk Adam Podsiadły krótko opisał tą historię w lokalnej „Gazecie Śremskiej”, wydawanej przez śremskie muzeum, jednak przez cały czas ta wojenna tragedia nie jest tak znana, jak być powinna, a ofiary zbrodni jakby nie istnieją w pamięci miasta.

Miejmy nadzieję, iż „Bezduszni” i poruszenie z nimi związane przyczynią się do detabuizacji opisywanych w książce wydarzeń. Nie tylko w Śremie.

Zabudowania tzw. Klasztorku przy ul. Promenada w Śremie, wykorzystywane w tej chwili przez Zakład Opiekuńczo-Leczniczy, powstały dla potrzeb sprowadzonych do Śremu Jezuitów. Po wypędzeniu zakonników i adaptacji budynku, od 1 kwietnia 1893 roku stał się on siedzibą Krajowego Domu Ubogich i po dziś dzień spełnia tę funkcję, będąc miejscem dla nieuleczalnie chorych, samotnych i wymagających specjalistycznej opieki lekarskiej. W sierpniu 1939 roku w Zakładzie dla Ubogich przebywało ok. 300 pacjentów.

Zakład dla Ubogich, pocztówka ze zbiorów Muzeum Śremskiego

Krótko przed wybuchem wojny część chorych została zabrana przez rodziny. A reszta…

To oni właśnie stali się ofiarami selekcji prowadzonej przez Niemców w ramach nazistowskiego programu eksterminacji „ jednostek bezużytecznych fizycznie i psychicznie, społecznie nieprzystosowanych, niepracujących i będących obciążeniem dla gospodarki państwa”. Program nosił zaszyfrowaną nazwę T4, od nazwy ulicy Tiergartenstrasse 4 w Berlinie, gdzie mieściła się centrala administracyjna.

W stronę przywracania pamięci o zamordowanych

Po zajęciu miasta 8 września 1939 roku placówką pod zmienioną nazwą Gaualtersheim (Powiatowy Dom Starców) zaczął kierować Niemiec T. Sabler, a głównym lekarzem został również Niemiec, Rudolf Obst. W rezultacie „operacji eutanazja” 10 i 12 czerwca 1941 roku ze śremskiego zakładu wywieziono 126 osób, w tym 56 miejscowych pensjonariuszy, którzy zostali zgładzeni przez zagazowanie w specjalnie do tego przystosowanych samochodach ciężarowych, w drodze do lasu, i zakopani we wcześniej przygotowanych dołach.

To miejsce to las w Bogulinie w nadleśnictwie Sowiniec, na wysokości czwartego kilometra drogi ze Śremu do Mosiny. Podobny los spotkał pensjonariuszy zakładów w Lublińcu i Gostyninie. Akcja nie oszczędziła też dzieci.

materiały prasowe Organizatora

O wszystkich tych tragicznych wydarzeniach pisze autorka w „Bezdusznych”. Praca nad książką wymagała od niej gigantycznej pracy, przeszukania archiwalnych dokumentów, dotarcia do akt…

Powstała wstrząsająca opowieść o tych, którym do tej pory nie poświęcono dostatecznie dużo miejsca. O których z czasem zapomniano. O których nie chcemy pamiętać. Opisywanie takich historii jest przywracaniem pamięci o wydarzeniach i faktach, ale przede wszystkim o ludziach, których zamordowano, a którzy do tej pory jakby nie istnieli. Dopiero niedawno udało się dotrzeć do nazwisk zamordowanych pensjonariuszy śremskiej placówki.

Nie zapominajmy…

W książce autorka skupiła się na szpitalu psychiatrycznym w Gostyninie i dziecięcej klinice psychiatrycznej w Lublińcu, Śremowi poświęciła nieco mniej miejsca. Dlaczego tak się stało, mieliśmy okazję porozmawiać na spotkaniu. O tych wydarzeniach do tej pory, mimo wspomnianego artykułu Adama Podsiadłego sprzed 10 lat, a także uzupełnienia opublikowanego w tym roku, w Śremie, kilka się mówiło.

Nie ma świadków tamtych zdarzeń ani ludzi, którzy to pamiętają. Nie ma dokumentów. Jest już za późno. Ale nie pozostało za późno na przywrócenie pamięci o tym, co się tu wydarzyło.

I temu właśnie służyło to spotkanie. Może, dzięki Kalinie Błażejowskiej i jej książce ci, którzy stali się ofiarami tego nieludzkiego programu, odzyskają należne im miejsce w naszej pamięci. Autorka opowiedziała, dlaczego zajęła się tym tematem, a także w jaki sposób pracowała, do jakich dokumentów dotarła.

„To była ciężka i wyczerpująca psychicznie praca”- mówiła. „Ale warto było”. Profesor Henryk Samsonowicz powiedział kiedyś, „że przeszłość ma wielką przyszłość”. O przeszłości musimy wiedzieć, zadawać pytania, pamiętać. I po części dzięki „Bezdusznym” tę pamięć trochę odzyskaliśmy. Ofiary na to zasługują. Zasługują na naszą pamięć.

Idź do oryginalnego materiału