– Widzi pan tę czaplę? – właśnie jakaś zaczęła krążyć. – Poluje na moje ryby.
Nic to. W tej opowieści ciekawszy jest dołek.
– Kiedy kopałem staw, koparka wyrzucała wszystko, co zgarnęła, na bok. Niech pan spojrzy, co potem znalazłem w kupie ziemi.
Nie był to dinozaur, chyba choćby nie mamut, ale jak na zęby, jest to wielkie na pewno. Pięć, sześć potężnych trzonowców pobrzękujących w plastikowym pojemniku pana Stanisława robi wrażenie.
– Zgłosił pan to komuś?
– Nie zgłaszałem, tylko dałem jeden, największy zięciowi, żeby zbadał.
Informujemy zatem archeologów, iż w Krzywym Kolanie jest coś do zbadania.
– Nie wiadomo, jakie stwory tu żyły, bo od świni to nie jest na pewno – puentuje spotkanie szczęśliwy znalazca.