Kryzys diabelnego siódmego roku związku. Czy naprawdę nie da się z tym nic zrobić?

kobietytomy.pl 5 dni temu

Sporo już napisano o piekielnym siódmym roku związku. Istnieją dowody, iż w okolicy
siódmego-ósmego roku bycia razem mamy doświadczać szczególnie wielu problemów,
kłócić się, a niekiedy również z uwagi na skalę trudności rozstawać na dobre. Powodem wcale nie jest, jak mogłoby się wydawać, niedopasowanie czy znudzenie, ale naturalne zmiany, które występują w procesie rozwoju każdego człowieka. Mało jednak o tym się mówi…i jeszcze mniej na temat tego, jak sobie z tym radzić.

Syndrom siódmego roku

O syndromie siódmego roku związku było głośno już w 1955 roku, kiedy powstał film „The
Seven Year Itch”, czyli „Słomiany wdowiec”. Pisano o nim w gazetach, później na wielu
stronach internetowych, a choćby w książkach. Psychologowie od lat próbują zrozumieć,
jak to jest, iż tak wiele par przechodzi kryzys po siódmym roku bycia razem. I równie
sporo się rozstaje z poczuciem, iż dany partner był szczególnie mocno do nas
niedopasowany. Co się dzieje w naszym życiu, iż siedem lat razem wydaje się dla wielu okresem zbyt długim i zbyt wyczerpującym? Co po drodze nas tak doświadcza, iż nie mamy absolutnie ochoty na dalsze życie razem?

Dwa lata to długo

Pierwszy poważny kryzys w związku może zacząć się w każdym momencie. Bardzo
często wtedy, kiedy minie pierwsza faza zakochania i skończy się klasyczne zauroczenie,
czyli miej więcej po dwóch latach. Według statystyk mnóstwo par właśnie w tym momencie
się rozstaje.

Co dzieje się dalej? Te związki, które przetrwały, rozwijają się bardziej lub mniej, niektórzy stoją w miejscu. Nierzadko pierwszego prawdziwego zderzenia ze ścianą doświadczają w okolicy siódmej rocznicy bycia razem. Dlaczego właśnie wtedy?

Zmieniamy się

Istnieje teoria głosząca, iż ludzie rozwijają się „blokowo” i w pewnym sensie skokowo. Po
tym, jak minie określona liczba lat, dojrzewamy, wskakując o kilka pięter wyżej. Nie
wchodzimy każdego dnia o jeden stopień wyżej…

Nasz rozwój nie jest harmonijny, ale właśnie skokowy, znaczący i mocno zaskakujący w określonym momencie. To dlatego możemy coś robić, powtarzać, sporo się uczyć, nie widzieć efektu, by po jakimś czasie doświadczyć odblokowania, przeskoczenia pewnego przycisku w głowie i w jednej chwili pojąć niespotykanie wiele. Z tego powodu specjaliści polecają się nie poddawać, czegokolwiek się uczymy, bo konsekwencją i uporem możemy zyskać bardzo wiele.

Jak te fakty przekładają się na związki? Ano tak, iż możemy być ze sobą i względnie być
tacy sami, by po siedmiu lat skokowo się zmienić. Jednego dnia stać się inną wersją
siebie. Przecież nie z tą wersją poznał się nasz towarzysz życia. Może być ona dla niego
obca, nieoswojona. Może mieć pretensje i pytać, co się z nami stało, czemu tak go oszukałyśmy….. Przecież nie taką kobietę on wybrał. Gdy dodamy do tego, iż zmiana
może być obustronna, to w ogóle robi się szalenie ciekawie i trudno zarazem.

Nasze ciało też się zmienia

Za zmianami w głowie idą również zmiany w obrębie naszego ciała. Komórki naszego
ciała na bieżąco się wymieniają, a cała zmiana następuje po siedmiu latach. Nie jesteśmy
stali, choć może nam się tak wydawać, ciągle poszczególnie komórki i tkanki się
regenerują, naprawiają, a uszkodzone komórki są usuwane.

Jaki to ma wpływ na związek? Ogromny. Jesteśmy ludźmi, niedoskonałymi, zmiennymi w
swojej istocie. Pisząc się na związek, wybieramy sobie osobę, którą mamy przed oczami.
Jednak to, iż ona wygląda tak a nie inaczej, zachowuje się w konkretny sposób, nie
oznacza, iż tak będzie zawsze. Prawda jest bowiem taka, iż wspólną przyszłość można
przewidywać, ale to, jaka ona rzeczywiście będzie to tak naprawdę jedna wielka
niewiadoma. Po drodze pojawia się bowiem mnóstwo zmiennych.

Piekielny siódmy rok życia związku

Życie jest zmianą. Podobnie jest z relacją. Ona również nie jest czymś stałym,
niezmiennym. Wprost przeciwnie, aby mogła ona żyć, musi się ona ciągle dostosowywać
do warunków, jakie ją zastają. To wszystko sprawia, iż dana relacja może być odpowiednia w pewnym czasie, ale później już niekoniecznie. Możemy się w ten sposób
zmienić, iż dalsza wspólna droga będzie niemożliwa. Zwyczajnie przestaniemy się sobie
podobać i sobie odpowiadać.

Siedem lat to właśnie moment, w którym dochodzi do przegrupowania w naszym życiu.

Jeśli tego faktu nie rozumiemy, nie akceptujemy i nie chcemy dać prawa drugiej osobie do
zmiany, to najpewniej nasza relacja się skończy. Tymczasem wystarczyłoby nieco się
zdystansować, przeczekać kryzys, wyciągnąć z niego lekcje. Sama wiedza, iż to, co się
dzieje, jest w porządku, być może by wystarczyła, a jeżeli nie, to mając na uwadze skalę
zmian, których doświadczamy, moglibyśmy poczynić kroki, żeby zawalczyć o relację:
zwolnić tempo codziennego biegu, zadbać o siebie, zainwestować w związek, nie
wprowadzać wielkich zmian w ósmym roku bycia razem, nastawić się na trudniejszy czas.

To może się udać…

Idź do oryginalnego materiału