Kryj się! "Obrońcy rapu" strzelają na oślep, dostali Łona i Ryfa

popkiller.pl 10 miesięcy temu

Poziom dyskusji o rapie w internecie szoruje po bruku - to wiadomo nie od dziś. Mało jest merytorycznej rozmowy o niuansach, wymieniania się rekomendacjami i opowieści o tym, co kogo zachwyciło - wiele jadu, frustracji i agresji spowodowanej tym, iż ktoś śmie słuchać czegoś innego. Oraz mnóstwo ignorantów, którzy od 10 lat nie sprawdzili żadnej płyty, ale doskonale wiedzą, iż od 10 lat nie wyszła żadna dobra płyta (i dzielą się tą "wiedzą" w każdym możliwym miejscu) a tak naprawdę to jakich 10 skoro polski rap skończył się na "Kinematografii" i powinno się codziennie pisać tylko o niej. Nie odkrywam tu Ameryki. Jednak gdy już myślę, iż nic mnie zdziwi... to mogę zawołać za Łoną "ach, to doprawdy niezwykłe!"

Właśnie za Łoną - wiecie, iż w ostatnich dniach i jemu się dostało od "obrońców prawdziwego rapu"? Ośmielił się rzucić w Imponderabiliach tezę, iż w tej chwili kobiety rapują lepiej od mężczyzn - mając na myśli głównie zagranicę i podając przykład Little Simz. No i husaria ruszyła. Obok komentarzy ekspertów pytających (na profilach rapowych żeby nie było) "kto xDD" i "kto to Łona?" można było przeczytać, iż jeden z najwybitniejszych polskich raperów w historii to "simp", "kasztan" i "jakiś błazen". Co interesujące - jego teza wcale nie jest czymś zaskakującym dla osób śledzących zagraniczną scenę i padała już np z ust Too $horta, bo w ostatnich latach kobiety zaznaczają się na zachodnim rynku jak nigdy wcześniej, co chwilę przebojem wbija się nowa, a wśród tych idących drogą wytyczoną przez Lil Kim i Foxy Brown znajdziemy też wiele innych stylistyk, od artystyczno-lirycznej (Tierra Whack czy właśnie Brytyjka Little Simz) po charakternie osiedlowy rap z pazurem (Lola Brooke, Scar Lip). Np. w tegorocznych 8 nominacjach do Odkrycia Roku na gali BET Hip-Hop Awards 5 miejsc zajęły kobiety a tylko 3 mężczyźni. Z tym, iż gdzie tu pole do dyskusji na argumenty jeżeli internetowi eksperci nie słuchają obecnego rapu tylko go komentują, a jeżeli nie znają Łony to pewnie i przykłady Lauryn Hill i Missy Elliott nic by im nie powiedziały. Łona został więc w oczach "obrońców rapu" błaznem i simpem - i pewnie zdziwiłby się gdyby tylko potrafił się jeszcze zdziwić.

Myślicie, iż Łona jako jedyny oberwał od ekspertów? No nie, jako swój numer 1 na polskiej scenie wskazał on Ryfę Ri, więc po nitce do kłębka trafiło i na nią. Kim jest Ryfa w naszej opinii? Chodzącym a raczej tańczącym hip-hopem, jedną z najbardziej hip-hopowych osób na scenie, wieloletnią b-girl, błyskotliwą podziemną raperką i reprezentantką Diil Gangu kultywującą korzenny mindstate. Kim jest wg "obrońców prawdziwego hip-hopu"? Nieudaną kopią Oliwki Brazil, która powinna jeszcze poćwiczyć i "niszczy ocenę o polskim rapie", bo "nie o taki rap walczyli przodownicy". Nie musimy chyba dodawać, iż nie zabrakło auto-urologów dzielących się informacjami co komu przy jej klipach staje a co nie staje, prawda? Wszystko za sprawą zwrotki u Kazadi, gdzie Ryfa wymieszała swoje oldschoolowe stilo z lekko świeższą rytmiką - mi kojarzy się to bardziej z Missy Elliott niż Oliwką Brazil, ale cóż... patrz przedostatnie zdanie poprzedniego akapitu.

Listę można by ciągnąć dalej, bo tylko w ostatnich dniach czytałem m.in., iż Trzeci Wymiar to prekursorzy padaki na polskiej scenie (gdzie już 12 lat temu Peja tłumaczył dlaczego mega niesprawiedliwe jest ocenianie ich dorobku przez pryzmat nagrania jednego letniaka), a Otsochodzi to jakiś discopolowiec, który brzmi identycznie jak Kizo (oczywiście na pytanie do danego eksperta "czy słuchał płyt" reakcją było, iż nie słucha disco-polo). Nie mówiąc już o bardziej ogólnych sądach typu "teraz wszyscy to x a kiedyś wszyscy to y" oraz wypisywaniu "kto??" pod newsem o każdym raperze, który zaczął nagrywać po 2005 roku, włącznie z postaciami takimi jak Quebo, Taco czy Bisz.

Na co dzień poruszam się w bańce osób, którzy faktycznie fascynują i pasjonują się muzyką, dyskutują o nowych premierach, wymieniają rekomendacjami... a potem zaglądam w komentarze na jednym czy drugim profilu i znów przekonuję się, iż najgłośniej krzyczą ci, którzy znają 5 płyt na krzyż i uważają je za jedyne adekwatne. I wbrew twierdzeniom, iż "teraz to już nie ma rapu, nie ma czego słuchać, tylko stare rzeczy się liczą" mamy za sobą naprawdę świetny miesiąc gdzie bardzo udane albumy dostarczyli nam w Polsce Łona, Barto Katt, Gibbs czy Waima, a w Stanach m.in. Rexx Life Raj, King Crooked x Joell Ortiz, Trae Tha Truth, Paul Wall x Termanology czy z klimatów okołorapowych Terrace Martin & Alex Isley oraz Nneka. A w kolejce czekają już nadchodzące nowości od Larry'ego June'a i Cardo, Masta Ace'a i Marco Polo, AZ, Benny'ego The Butchera czy Atmosphere. I jeżeli nie wiem czego słuchać to tylko dlatego, iż dobrego rapu wychodzi tyle, iż brakuje doby na sprawdzenie wszystkiego.

Wydaje się, iż wiedza na temat hip-hopu, jego korzeni, przemian i różnorodności stylistycznej jest teraz dostępna tak łatwo jak nigdy wcześniej. Kiedyś edukowały "encyklopedie hip-hopu" z kolorowych gazetek tłumaczące, iż "rap jest twardszy i z przekleństwami a hip-hop bardziej imprezowy". Dziś na wyciągnięcie ręki są tak fenomenalne pozycje jak dokument "Hip-Hop Evolution" na Netflixie, prowadzący przez całą historię rapu i tłumaczący wszystkie procesy zmian. A równocześnie mam czasem wrażenie, iż 5. elementem zamiast wiedzy stała się ignorancja i chwalenie się tym, iż się kogoś/czegoś nie zna. "Ignorancja jak wiadomo, której źródłem jest niewiedza" - rapował kiedyś Eldo o osobach spoza środowiska oceniających rap nie znając go. Dziś to samo można powiedzieć o niektórych osobach mieniących się "obrońcami rapu". Smutne.

PS. Do grona "obrońców rapu" (w cudzysłowiu) nie zaliczam osób, które mają szerokie obeznanie i sprecyzowany klasyczny gust oraz po prostu nie czują nowej szkoły - tylko tych, którzy mało wiedzą, jeszcze mniej słuchają, a do powiedzenia mają najwięcej. Bo często to oni są w internetowych dyskusjach najbardziej aktywni i wszechobecni, walcząc jak Reytan o obronę tezy, iż muzyka dzieli się na dwa gatunki - jedyny prawdziwy rap (który robi pięciu ich ulubieńców i koniec) oraz disco-polo.

PS2. Linków do konkretnych wypowiedzi celowo nie załączam, bo chodzi o zjawisko, a nie atencję dla jednego czy drugiego autora złotych myśli. Załączę za to klasyk od Łony, który nie traci na aktualności. A pod nim wpis Ryfy reagujący na falę jadu, która ją zalała.

Idź do oryginalnego materiału