KRONIKI MŁODEGO INDIANY JONESA. Interesująca próba rozszerzenia uniwersum

film.org.pl 12 godzin temu

“Before the world discovered Indiana, Indiana discovered the world”, czyli „Zanim świat poznał Indianę, Indiana poznał świat”.

Na początku lat dziewięćdziesiątych wydawało się, iż przygody doktora Jonesa na ekranie kinowym dobiegły końca. Wprawdzie uniwersum rozwijano przez cały czas w postaci serii powieści (ukazały się również w Polsce), komiksów oraz gier komputerowych, czego efektem była między innymi doskonała przygodówka point and click „Indiana Jones and the Fate of Atlantis, ale nic nie sugerowało, by Indy pojawił się jeszcze w jakimś filmie. Jednak George Lucas, zainspirowany prologiem do trzeciej części przygód archeologa-awanturnika, w którym poznajemy nastoletniego Indianę, miał w głowie nowy pomysł. Postanowił pokazać dzieciństwo i młodzieńcze lata Jonesa oraz wyjaśnić, co ukształtowało charakter postaci. Jak to jednak zwykle u Lucasa, luźna idea rozwinęła się w ambitny medialny projekt, czyli serial telewizyjny, zatytułowany „Kroniki młodego Indiany Jonesa”.

Od samego początku twórcy zamierzali skupić się na dwóch okresach z życia Indiany: na jego podróżach z rodzicami, gdy bohater liczył sobie około dziewięciu lat (grał go tu Corey Carrier), a następnie na losach Jonesa walczącego w pierwszej wojnie światowej (wtedy wcielał się w niego Sean Patrick Flannery). W trakcie swych przygód, rozrzuconych po całym świecie, Indy miał spotkać adekwatnie wszystkie ważniejsze osobistości początku XX wieku oraz być świadkiem ważkich wydarzeń historycznych z tamtego okresu. Założenie to mogło wydawać się kuriozalne, jednak wynikało bezpośrednio z głównego celu, jaki przyświecał Lucasowi: serial, oprócz gwarantowania widzom rozrywki, miał być również źródłem wiedzy, a choćby stanowić pomoc dydaktyczną w szkołach.

Producenci nie szczędzili środków i podczas kręcenia, wzorem bohatera, również podróżowali do wielu krajów. jeżeli akcja jakiegoś odcinka rozgrywała się na przykład wśród piramid, ekipa wsiadała w samolot i realizowała zdjęcia w Egipcie. Czuć to podczas seansu, ta namacalność plenerów stanowi jedną z największych zalet serialu, ponieważ uniknięto dzięki niej wrażenia sztuczności, które pojawia się często, gdy materiał filmowy powstaje w studiu. Inną mocną stroną produkcji jest przybliżenie widzom realiów i frontów pierwszej wojny światowej, która wydaje się dziś konfliktem nieco zapomnianym, a z pewnością mocno przysłoniętym swoją „następczynią” z lat 1939-1945.

Pierwotnie każdy odcinek rozpoczynał się od segmentu osadzonego współcześnie (dla premiery serialu, czyli w 1992) i przedstawiał liczącego dziewięćdziesiąt trzy lata Indianę Jonesa (George Hall), z opaską na oku i laską, ale wciąż żwawego (i nie tak depresyjnego, jak w „Indiana Jones i artefakt przeznaczenia”!), który pod wpływem jakiegoś zdarzenia, snuje wspomnienia z czasów swojej młodości. Wtedy akcja przenosi się w przeszłość i mamy adekwatną fabułę. Niestety, w późniejszych wydaniach, serial został przemontowany w kilkanaście filmów telewizyjnych, a fragmenty ze starym Jonesem usunięte. Co ciekawe, bohater ma w nich córkę oraz wnuki. Kłóci się to więc z faktami z jego życia, przedstawionymi w dwóch ostatnich odsłonach kinowej serii. Jako ciekawostkę warto odnotować, iż Harrison Ford pojawia się w jednym z odcinków – „Młody Indiana Jones i tajemnica bluesa” – w roli starego Indy’ego (w roku 1950), przeżywającego mini przygodę wśród śniegów Wyoming.

„Kroniki młodego Indiany Jonesa”, przemianowane później na „Przygody młodego Indiany Jonesa”, ogląda się dzisiaj całkiem nieźle, choć znacznie ciekawsze od jego przeżyć w dzieciństwie są perypetie Indy’ego na frontach pierwszej wojny światowej. Trzeba jednak uczciwie przyznać, iż serial ma zupełnie inny klimat niż kinowa pentalogia, wątki dydaktyczne są tu wyraźnie wyczuwalne i, choć dzieje się dużo i w różnych częściach świata, nieco przykrywają one czysto przygodowy charakter, jakiego można by oczekiwać od fabuły, której bohaterem jest (jeszcze nie) dr Jones. Indy spotyka między innymi Matę Hari, T.E. Lawrence’a, Pabla Picassa, Charlesa de Gaulle’a, Pancho Villę (o czym wspomina w „Indiana Jones i królestwo kryształowej czaszki”) i wielu, wielu innych, choćby Draculę. Również wśród odtwórców ról drugoplanowych znajdziemy znane nazwiska. Pojawiają się na przykład Elizabeth Hurley, Catherine Zeta-Jones, Daniel Craig, Jeffrey Wright czy Christopher Lee.

Całość liczy dwa sezony i cztery filmy telewizyjne, później przemontowane w kilkanaście filmów telewizyjnych. Powstały również scenariusze do sezonu trzeciego, w którym między innymi miał pojawić się młody Belloq, ale serial został skasowany. Podobny los spotkał grę komputerową na nim opartą, roboczo zatytułowaną „Young Indiana Jones at the World’s Fair”. Ukazały się natomiast komiksy, powieści i dwie inne gry wideo powiązane z produkcją. Gwoździami do trumny były taka sobie oglądalność połączona z dużymi kosztami, co wynikało ze wspomnianego wcześniej realizowania większości scen w plenerach. Widzowie spodziewali się również zobaczyć więcej czystej przygody, a dostali Indianę spotykającego postacie historyczne i uwikłanego w wir dziejowy. Poza tym zarzucano, iż główny bohater w ogóle nie przypominał swojego starszego odpowiednika, choćby biorąc poprawkę na fakt, iż w serialu jest dużo mniej doświadczony i bardziej naiwny niż w filmach kinowych.

Telewizja Polska wyemitowała „Kroniki młodego Indiany Jonesa” dość szybko, bo w 1993 roku. Za to z polskim dubbingiem i pomieszaną kolejnością odcinków. Późniejsze emisje (przemontowanego) serialu miały już dodanego lektora.

Dzisiaj produkcja ta stanowi interesującą próbę rozszerzenia uniwersum Indiany Jonesa i gratkę dla fanów, choć nie należy spodziewać się emocji sprawiających, iż widz siedzi na krawędzi fotela, które gwarantuje filmowa pentalogia. A iż przy okazji można dowiedzieć się całkiem sporo chociażby o Wielkiej Wojnie? Tym lepiej.

Idź do oryginalnego materiału