Królestwo Planety Małp – recenzja filmu. Niech żyje Cezar!

popkulturowcy.pl 4 miesięcy temu

Uniwersum Planety Małp w przeciągu lat uzbierało sobie zacne grono fanów. Najnowsza odsłona serii jest rodowym blockbusterem ze świetnymi efektami specjalnymi oraz przepięknie wykreowanym światem. Czy to jednak wszystko, czego może nam dostarczyć najnowsza produkcja w reżyserii Wesa Balla?

Królestwo Planety Małp to historia, która dzieje się tysiące lat po perypetiach Cezara. Bohater, znany z Wojny o Planetę Małp z 2017 roku oraz z Ewolucji Planety Małp z 2014 roku, jest jednak wciąż obecny. Duchem. Nauki oraz dokonania legendarnego Cezara są motorem napędowym działań zarówno tych złych, jak i dobrych. Jak to z wielkimi przywódcami bywa (a może choćby warto pokusić się tutaj o porównanie Cezara do mesjasza), interpretowany jest w zależności od tego, czego, kto potrzebuje. Władza i potęga małp? Oczywiście! Równość z ludźmi i symbioza z nimi? Również tak! dla wszystkich coś dobrego.

Głównym bohaterem Królestwa Planety Małp jest młody szympans Noa (Owen Teague). Nic nie wie o Cezarze, ponieważ starszyzna jego klanu wolała pewne elementy historii zachować tylko dla siebie. Ludzie są gatunkiem zagrożonym. Po wytworzeniu wirusa małpy nauczyły się mówić i zyskały większy intelekt, z kolei człowiek stał się niemową z pierwotnymi instynktami. Właśnie to odwrócenie ról jest w Królestwie Planety Małp ciekawie przedstawione. W pewnym momencie Noa spotyka na swojej drodze stado zebr. Po kilku chwilach obok zwierząt pojawiają się ludzie. W prowizorycznych łachmanach, ostrożnie zbliżający się w grupie do źródła, aby się napić. Człowiek pierwotny. Nie ukrywam, iż parsknęłam śmiechem w momencie, kiedy małpy polowały na ludzi. Ich ilość zdaje się nieskończona, wszyscy zostają złapani bez problemu, a jedyną osobą, która ucieka jest pewna wyróżniająca się dziewczyna…

Noa należy do klanu słynącego z oswajania orłów. Pewnej nocy szympans zauważa w swojej wiosce człowieka i śledzi go. Niefortunnie doprowadza to do tego, iż klan zostaje zaatakowany przez bezwzględne małpy, które służą Proximusowi (Kevin Durand). Cała grupa zostaje uprowadzona do Królestwa, które stworzył antagonista. Stają się tam niewolnikami. Noa cudem przeżył atak, postanawia odnaleźć swój klan i sprowadzić go do domu. Na swojej drodze natrafia na interesującego orangutana Rakę (Peter Macon) oraz młodą dziewczynę Mae (Freya Allan). Raka wprowadza Noę w świat historii o Cezarze oraz snuje nieustanne opowieści o misji, jaką jest pokój i życie na równi z ludźmi. Z kolei Mae, początkowo uważana za niemowę, okazuje się cennym nabytkiem dla Proximusa.

Kadr z filmu Królestwo Planety Małp

W Królestwie Planety Małp cały czas obowiązuje zasada ograniczonego zaufania. O ile Noa jest w stanie gwałtownie zaufać orangutanowi, to z dużo większym trudem przekonuje się do Mae. Nie jest to bezpodstawne. Dziewczyna cały czas nie mówi mu prawdy, często go okłamuje czy wykorzystuje do własnych celów. Właśnie tutaj pojawia się pytanie, kto tak naprawdę jest bardziej cywilizowany: człowiek czy małpa? To Mae nie chce i nie potrafi przekonać się do współczesnego świata. Nie może pogodzić się z tym, iż teraz małpy mają władze. Nie szuka możliwych rozwiązań pokojowych czy kompromisów. Cały czas wierzy w wyższość człowieka.

Produkcja Wesa Balla to blockbuster z najwyższej półki. Nie brakuje świetnych efektów specjalnych, a świat przedstawiony jest po prostu bajeczny. Ziemia bez ludzi zdaje się rozkwitać, a zieleń zajmuje wszystkie dawne ludzkie siedliska. Same postacie małpich bohaterów są niesamowicie realistyczne, a co za tym idzie, może to wzbudzać lekki dyskomfort. Podobnie jak miałam w przypadku filmowej wersji Króla Lwa, także tutaj realistyczne małpy, które przykładowo jeździły konno, wywoływały we mnie dziwny dysonans poznawczy. Jednak dziwne i mało realne kostiumy w Planecie Małp Tima Burtona mniej mnie raziły.

Kadr z filmu Królestwo Planety Małp

Królestwo Planety Małp ogląda się dobrze, ale raczej nie jest to produkcja, która pozostanie w głowie na dłużej. Mam wrażenie, iż uniwersum utknęło w martwym punkcie i cały czas wałkuje te same schematy. Oczywiście z każdą kolejną częścią efekty są coraz lepsze, ale o ile chodzi o fabułę, to nie gwarantuje ona niczego nowatorskiego. Zawsze dobra małpa wygrywa, a zła zostaje unicestwiona. Dodatkowo ewidentnie Królestwo Planety Małp ma na celu zapoczątkowanie nowej serii. Zakończenie jednoznacznie daje widzom do zrozumienia, iż to nie koniec historii. Pytanie, czy kontynuowanie tego jest potrzebne?

Fot. główna: kadr z filmu Królestwo Planety Małp

Idź do oryginalnego materiału