Kowalski chciał być jak Bralczyk. Nie wyszło. Pokazał brak kultury. "Forma przemocy" [PLOTEK EXCLUSIVE]

gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Janusz Kowalski ; Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl


Janusz Kowalski publicznie z mównicy sejmowej postanowił wypomnieć posłance Lewicy potknięcie językowe. Zachowanie kontrowersyjnego posła wzięli pod lupę językoznawca oraz polonistka.
16 października Andrzej Duda pojawił się w Sejmie. Niedługo po tym, jak prezydent wygłosił orędzie, na mównicy sejmowej pojawili się posłowie, w tym Janusz Kowalski. W swoim wystąpieniu poseł PiS zaczął od... przemyśleń na temat kultury języka. Szkoda, iż kultury zabrakło samemu zainteresowanemu. Specjalnie dla Plotka "językoznawcze" wywody Janusza Kowalskiego ocenił ceniony językoznawca dialektolog i leksykograf - doktor Artur Czesak. Naukowiec uczy stylistyki praktycznej i kultury języka na Wydziale Polonistyki UJ, jest współredaktorem serwisu Dobryslownik.pl. Głos w spawie zabrała także polonistka Aneta Korycińska, znana w sieci jako Baba od Polskiego.


REKLAMA


Zobacz wideo Kowalski zrobił awanturę w Sejmie. "Co się śmiejesz człowieku!?". "Nigdy do władzy nie dojdziecie!"


Janusz Kowalski przesadził. "Niewiele ma wspólnego z dobrymi manierami"
Anna Maria Żukowska z Lewicy wystąpiła w Sejmie tuż przed znanym z kontrowersyjnych zachowań i homofobicznych wypowiedzi Januszem Kowalskim. Przypomnijmy, iż politykowi nie podobały się kolorowe kredki oraz żeńskie formy gramatyczne. W kontekście tego drugiego zagadnienia mówił o prawie, które miałoby "chronić przed ideologicznymi, lewackimi ingerencjami".
- Składam wniosek formalny o stwierdzenie kworum. Po to, by dowiedzieć się, czy wszyscy posłowie i wszystkie posłanki, którzy zostali wybrani rok temu do pracy w tej izbie, są na tej izbie w rocznicę tych wyborów - mówiła Żukowska. To właśnie to ostatnie zdanie nie przypadło do gustu Januszowi Kowalskiemu. W pośle prawdopodobnie nie obudził się dryg do językoznawstwa, albo raczej chciał poniżyć przedmówczynię. Swoje wystąpienie postanowił bowiem zacząć od wytknięcia jej potknięcia językowego.


Panie marszałku, po pierwsze pani poseł powinna mówić po polsku. "W tej izbie", a nie "na tej izbie" - po pierwsze


- zaczął, by później zwrócić się do ministra Siemoniaka.
O ocenę zachowania Janusza Kowalskiego, który postanowił publicznie wytknąć posłance błąd językowy, poprosiliśmy prawdziwego eksperta od języka polskiego i kultury języka. Doktor Artur Czesak nie miał wątpliwości, iż zachowanie posła było, nieodpowiednie. "Sam mam na koncie wypowiedzi oceniające język polityków, więc świadomie zachęcam do umiaru i wyrozumiałości. Poprawiać czyjeś błędy można w zasadzie tylko w relacji dydaktycznej, na zajęciach z kultury języka czy na szkoleniach z retoryki. Dzieje się to wówczas za zgodą osoby poprawianej" - zaczął. Językoznawca nazwał zachowanie Janusza Kowalskiego połajanką i formą przemocy.


W takiej połajance jak dziś w Sejmie mamy do czynienia z jeszcze jedną formą dyskredytowania przeciwników politycznych. W tym przypadku choćby nie powstrzymała posła Kowalskiego obecna w polskiej tradycji kurtuazja wobec kobiet. Wytykanie ludziom błędów językowych czy nieznajomości jakiegoś konwenansu, publiczne ich dyscyplinowanie bez żadnego upoważnienia i umocowania jest formą przemocy i kilka ma wspólnego z dobrymi manierami


- grzmiał dr Czessak.
Językoznawca jednocześnie wyjaśniał, przyczyny, jakie wiążą się z tego rodzaju językowymi potknięciami, usprawiedliwiając posłankę Żukowską. "W wystąpieniach publicznych, w ferworze dyskusji często popełniamy błędy wynikające z tempa mówienia, skojarzenia ze słowem, które ma nastąpić itd. Być może posłanka Żukowska właśnie ze względu na świadomość językową chciała mówić o 'sali' obrad Sejmu. Przy słowie 'sala' równie częsty jest przyimek 'w' i przyimek 'na'. Mówimy, iż tłoczno jest 'w sali', ale też – i mieści się to w normie, tyle iż jest nieco bardziej potoczne, swobodne – 'na sali'".


Dr Czesak dodał także, iż wypowiedź posłanki należy traktować jako potknięcie językowe, które nie przeszkodziło w zrozumieniu jej wystąpienia. "Może lapsus posłanki Lewicy wynikał właśnie z podjęcia w trakcie mówienia próby skorygowania wypowiedzi i podniesienia jej rejestru stylistycznego. Padło już 'na', ale mówiąca uznała, iż 'izba' jest adekwatnszym wyrazem, stąd oczywiście niepoprawne 'na tej izbie'. Przecież nikt tak nie mówi, więc to oczywiste, iż to zwykłe potknięcie, które nie przeszkadza w rozumieniu sensu słów, uwarunkowane sytuacją komunikacyjną" - podkreślił, a następnie dodał: "Nie będziemy teraz szukać w sieci językowych wpadek posła Kowalskiego, bo nie o to chodzi, żeby teraz jemu zrobić przykrość i zastosować doń przysłowie 'przyganiał kocioł garnkowi'" - usłyszeliśmy.


Baba od polskiego oburzona zachowaniem Janusza Kowalskiego
O ocenę wypowiedzi Janusza Kowalskiego poprosiliśmy także Anetę Korycińskaą. Baba od polskiego - jak sama określa się w sieci - nie miała litości dla Janusza Kowalskiego. Podobnie jak dr Czesak uznała, iż publiczne wytykanie błędów językowych jest niewłaściwe. "Moim zdaniem na wszystko jest czas i miejsce. Złośliwi mogliby powiedzieć, iż poseł Kowalski nie słynie z delikatności, więc takie zachowanie nie powinno nikogo dziwić" - zaczęła. Dalsza część wypowiedzi polonistki nie była już tak delikatna.


Publiczne poprawianie nie jest w dobrym tonie, jest mało finezyjne i niestety nie stawia osoby poprawiającej w dobrym świetle. Niestety politycy zapominają o tym, iż w debacie liczą się argumenty merytoryczne, a nie personalne; wytykanie błędów, aby pokazać przeciwnika w złym świetle, jest albo oznaką nieokrzesania, albo świadczy o braku innych argumentów


- powiedziała polonistka.
Baba od polskiego przypomniała, iż Janusz Kowalski, tak jak każdy, również popełnia błędy językowe, a ten popełniony przez posłankę Żukowską nie jest szczególnie rażący. To raczej przejęzyczenie, które nie wynika z niewiedzy. "Całkowicie niedopuszczalne jest udzielanie reprymendy słowami 'pani poseł powinna mówić po polsku'. Takie sformułowanie wyklucza ze wspólnoty, pokazuje, iż oto poseł Kowalski jest częścią polskiej wspólnoty kulturowej, a posłanka Żukowska – z powodu popełnionego błędu – już nie. Gdybyśmy stosowali takie kryteria, to prawdopodobnie w gronie prawdziwych Polaków mielibyśmy co najwyżej kilkoro językoznawców i językoznawczyń z tytułem profesora. Na pewno nie byłoby tam posła Kowalskiego, bo on – tak jak ja czy każdy inny człowiek – popełnia błędy językowe" - grzmiała.
Idź do oryginalnego materiału