Ojciec Nowak nie zawsze był duchownym. Zaczynał jako listonosz, potem został najmłodszym naczelnikiem poczty w Rybniku. Miał narzeczoną, plany na życie, ale spotkanie z młodym diakonem w pociągu do Częstochowy zmieniło wszystko. – „Powiedział mi: skoro chcesz pomagać chorym, może zrób to w ramach Kościoła” – wspomina.
W latach 90. ojciec Nowak zaangażował się w pomoc osobom żyjącym z HIV i AIDS. Współpracował z Markiem Kotańskim, zakładał domy opieki, stawiał czoła protestom mieszkańców, którzy bali się „zarazy”. – „Pierwszy raz zostałem opluty, bo miałem habit” – mówi. Mimo agresji, nie zwątpił. – „To dawało mi energię, żeby działać”.








