Część obrazów prezentowanych na wystawie powstała w ubiegłym roku, inne, zaledwie kilka tygodni temu. - Dwa z nich malowałam dosłownie w ostatniej chwili. Ta wystawa to etap - mam świadomość, iż będą kolejne ekspozycje, kolejne prace. Jeszcze nie wiem kiedy i gdzie, ale czuję, iż to już niedługo - zaznacza Danuta Koszołko.Wernisaż miał dla niej szczególne znaczenie, gdyż odbywał się tuż przed Dniem Matki. - To nieprzypadkowe, bo tym razem chciałam opowiedzieć o miłości. Miłości do świata, do ludzi, do życia. To wszystko widać w moich obrazach i w kolorach, i w energii, jaką ze sobą niosą. Ktoś w czasie wernisażu powiedział: „Pani nie musi nic mówić - to wszystko jest w obrazach.” I to mnie wzruszyło. Bo właśnie tak - one mówią za mnie. A czasem choćby krzyczą - wskazuje malarka.Tytuł wystawy „Wewnętrzna studnia” nie jest przypadkowy. Fot. Anna ChodykaCzy malowanie bywa trudne? Artystka odpowiada, iż nie odczuwa niedogodności w czasie tworzenia. - U mnie wszystko płynie. To emocje, które przelewam na płótno. To mój naturalny sposób bycia - wypływający z wnętrza - zaznacza.Tytuł wystawy „Wewnętrzna studnia” nie jest przypadkowy. - Dużo czasu spędzam sama. Można powiedzieć, iż jestem samotnicą, ale nie w smutnym sensie. Kocham artystyczne randki z samą sobą, w lesie, w Tatrach, gdziekolwiek znajdę przestrzeń tylko dla siebie. Tam się napełniam. Tam karmię swoją wrażliwość. Świat zewnętrzny - ludzie, przyroda, daje mi zachwyt, a ten zachwyt przekładam na płótno. I jestem z siebie dumna, iż wciąż, po tylu doświadczeniach, potrafię się zachwycać. To zachwyt prowadzi moją rękę. Ja tylko trzymam pędzel - zauważa twórczyni.Napędza ją wewnętrzna siła. - Kocham sztukę, ale najbardziej taniec. Tuż za nim muzykę. Zawsze maluję przy dźwiękach. Energia wewnętrzna spotyka wtedy energię z zewnątrz. To moment harmonii. Cudowne doświadczenie - podkreśla artystka.Czy ma chwile słabości? - Bywa zmęczenie, fizyczne, gdy dużo maluję, piszę. Wtedy robię pauzę. Ale zaraz wraca tęsknota i wiem, iż muszę wrócić do tworzenia. Tęsknota za sztuką to dla mnie źródło energii. Samo się odnawia - przyznaje.- Mam nadzieję, iż każdy znajdzie w niej coś dla siebie, coś, co poruszy jego własną wewnętrzną studnię - podsumowuje.- Obrazy Danuty działają bardzo emocjonalnie, każdy z nich wywołuje inne uczucia, inne refleksje. To trochę jak spacer przez stany ducha. Kiedy stajesz przed jednym z tych dzieł, możesz poczuć wręcz fizyczny przypływ energii, szczególnie przy tych obrazach pełnych czerwieni czy energetycznego, choć przytłumionego różu. Te kolory naprawdę pulsują życiem - zauważa Sylwia Chmielewska z Białej Podlaskiej.Dodaje, iż z kolei błękit i niebieskie tonacje przynoszą spokój. - Czujesz ukojenie, błogość, jakbyś na chwilę się zatrzymała i odetchnęła głęboko. Przechodzenie od jednego obrazu do drugiego to jak podróż przez różne emocje - smutek, jeżeli natrafisz na postać pełną melancholii, albo zachwyt, gdy obraz emanuje lekkością i subtelnością. Szczególnie zapadł mi w pamięć obraz z tańczącą dziewczyną, jakby wypływającą z chmury, niezwykle efemeryczny, lekki, niemal ulotny. A jednocześnie bardzo poruszający. Te obrazy nie są nachalne. One dają do myślenia - zaznacza Sylwia Chmielewska. Wystawę można oglądać do 13 czerwca 2025 roku. Obrazy Danuty działają bardzo emocjonalnie, każdy z nich wywołuje inne uczucia, inne refleksje. Fot. Anna Chodyka