Jak podaje Biblioteka Narodowa w swoim raporcie z 2024 roku, po papierowe książki sięga połowa nastolatków w wieku od 15 do 19 lat. Jednak mało które z tych pozycji to szkolne lektury. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Instytut Badań Edukacyjnych w Warszawie, lektury szkolne czyta od siedmiu do 10 procent uczniów, czyli troje lub czworo dzieci z jednej klasy. Reszta nie robi tego w ogóle, posiłkując się gotowymi streszczeniami i ściągami. A dlaczego? Głównie z jednego powodu.
REKLAMA
Zobacz wideo Dr Iga Kazimierczyk: Zmiany nie zaszły, rozgoryczenie jest bardzo duże
Uczniowie prawie nie czytają szkolnych lektur. Wolą współczesną literaturę popularną
Szkolne lektury są dla uczniów zbyt długie, nudne, ale przede wszystkim pisane niezrozumiałym dla nich językiem. Trudno się dziwić, skoro wiele szkolnych lektur ma 60 lub więcej lat. Tylko niektóre utwory jak np. "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)" są wydane w XXI wieku. Poza tym ich problematyka też nie odpowiada dzisiejszym czasom. Dlatego specjaliści uważają, iż kanon lektur trzeba zmienić. Dobrym pomysłem byłby tu otwarty kanon, gdzie wyboru pozycji do przeczytania, dokonywałby nauczyciel wraz z uczniami.
- Im dłużej się tym zajmuję, tym bardziej widzę słuszność rozwiązań istniejących w innych, dobrze funkcjonujących systemach edukacyjnych, polegających na zlikwidowaniu kanonu lektur, pozostawiając decyzję, co mają uczniowie czytać nauczycielowi, wszak znającemu swoją klasę, lub tworzyć kanon otwarty, to znaczy listę arcydzieł, z których te do omawiania wybiera nauczyciel wspólnie z uczniami - tłumaczy profesor Sławomir Jacek Żurek, koordynator przygotowujący podstawę programową MEN (2008-2009) i członek zespołu eksperckiego "Matura 2015" w CKE w rozmowie z serwisem Portal Samorządowy.pl.
Otwarty kanon lektur to dobre rozwiązanie. Innym jest czytanie utworów we fragmentach
Drugim rozwiązaniem, które zachęciłoby uczniów do czytania lektur szkolnych, jest czytanie ich we fragmentach. Rolą nauczyciela byłby wybór odpowiednich z nich, osadzenie ich w kontekście epoki i nakreślenie charakterystyki reszty utworu.
To rozwiązanie popiera też prof. Sławomir Żurek. - Jestem jak najbardziej za. Przeciętny uczeń odniesie dzięki niemu rzeczywistą korzyść, bo naprawdę będzie w stanie bezpośrednio poznać dany tekst, a nauczyciel nie będzie musiał mu go opowiadać, udając, iż wszystko gra"- tłumaczy. Jego zdaniem jednym z zadań współczesnej oświaty jest wspieranie rozwoju czytelnictwa. Można to właśnie zrobić poprzez wybór odpowiednich - przyznajznych i zachęcacjących - dla ucznia lektur. Tymczasem, jak stwierdził, "szkoła oferuje im teksty i sposoby ich omawiania, które niszczą w nich naturalną potrzebę sięgania po książkę".