Henryk Sienkiewicz to jeden z najsłynniejszych polskich pisarzy. Zawdzięczamy mu m.in. takie dzieła jak „Krzyrzacy”, „Quo vadis”, „W pustyni i w puszczy”. Napisał też słynną Trylogię, czyli „Ogniem i mieczem”, „Potop” i „Pan Wołodyjowski”. Dzieła noblisty od lat widnieją w kanonie szkolnych lektur i są powszechnie znane. Jednak nie każdy słyszał o historii miejsca, którym Sienkiewicz był zachwycony.
Przed wybuchem I wojny światowej mieszkał bowiem w Oblęgorku. Traktował pałacyk jako letnią rezydencję. Tu odpoczywał, tworzył, ale też przyjmował gości. O Oblęgorku, swojej rodzinie i tym, jak to jest mieć tak wielkiego przodka, w rozmowie z Wiktorią Policha opowiedziała Anna Dziewanowska, mieszkanka Oblęgorka, prawnuczka Henryka Sienkiewicza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
„Oblęgorek oczarował mnie zupełnie”
Gdzie się w tej chwili znajdujemy, co to za miejsce?
Znajdujemy się w tej chwili w Oblęgorku, o którym mój wielki przodek powiedział: „Oblęgorek oczarował mnie zupełnie, mało jest w królestwie wiosek tak pięknie położonych”. Przypuszczam, iż każdy, kto odwiedzi Oblęgorek, będzie zgadzał się ze słowami mojego pradziadka. Jest to szczególne miejsce dla mnie, dla mojej rodziny, ale myślę, iż dla wszystkich, kto chociaż raz w ogóle w Oblęgorku się znajdzie.
Zobacz także: Quiz. „Potop” czy „Krzyżacy”? jeżeli masz 100 proc., musisz kochać Sienkiewicza!
Oblęgorek jest znany przede wszystkim oczywiście z powodu swojego najsławniejszego mieszkańca, którym był Henryk Sienkiewicz, który zjechał tutaj po otrzymaniu majątku i pałacu w darze jubileuszowym w 1900 roku. Przyjechał tutaj z zamiarem osiedlenia się na stałe w 1902 roku. No ale po pierwszej zimie, kiedy zobaczył, iż drogi są nieprzejezdne, iż dom jest zimny, stwierdził, iż to będzie jego rezydencja letnia.
Tak traktował Oblęgorek do 1914 roku, do wybuchu I wojny światowej, kiedy to z Oblęgorka właśnie przez Kraków wyjechał do Szwajcarii. Jak wiemy, nigdy już ze Szwajcarii nie wrócił. Wróciło jego ciało, jego trumna parę lat później.
Na tych ziemiach zostali jednak potomkowie Henryka Sienkiewicza.
Rodzina tu mieszka. Sienkiewicz miał dwoje dzieci, pięcioro wnuków, siedmioro prawnuków. pozostało całkiem spora garstka praprawnuków i najmłodsze pokolenie, czyli piąte pokolenie, które jest nieco skromniejsze jeżeli chodzi o liczbę.
Tak, to w Oblęgorku, moja mama [Jadwiga Sienkiewicz – red.], czyli pokolenie wnuków pisarza, są pierwszymi osobami, które można powiedzieć, iż są fizycznie zakorzenieni tutaj w Oblęgorku. Przyszli tutaj na świat, tutaj się wychowywali, tutaj spędzili większość życia. Moja mama adekwatnie dziewięćdziesiąt procent swojego życia spędziła tutaj w Oblęgorku.
Pani przodkowie mieszkali w pałacu Henryka Sienkiewicza. Teraz znajduje się tam Muzeum Henryka Sienkiewicza, które jest państwowe.
To jest taka krótka historia majątku, powojenna historia. Do 1945 roku w budynku obecnego muzeum mieszkali moi dziadkowie ze swoimi dziećmi czyli moją mamą i rodzeństwem.
Po przejściu frontu, w styczniu 1945 roku, już miesiąc później pojawili się tutaj w Oblęgorku komisarze ludowi, którzy nakazali moim dziadkom opuścić granice powiatu kieleckiego w ciągu 3 dni. Byli [dla komisarzy – red.] oczywiście wrogami klasowymi – posiadali duży majątek, dom.
Dziadkowie spakowali się bardzo pośpiesznie. Następnie wyjechali do Kielc [ok. 18 km od Oblęgorka – red.], gdzie nomen omen zamieszkali na ulicy Henryka Sienkiewicza u swoich przyjaciół. Przez rok ukrywali ich przed Urzędem Bezpieczeństwa. Parę miesięcy później wyszedł Dekret Bieruta [26 października 1945 r. – red.] zatytułowany „Dekret dot. dóbr ziemskich Oblęgorka”.
„Podobno Stalin uratował Sienkiewicza”
Na mocy tego dekretu, w pierwszym rzucie majątek został zabrany całkowicie. Oddano im z czasem zabudowania gospodarcze, oddano tak zwaną oficynę, czyli dom, w którym w tej chwili mieszkamy. To była „rządcówka”, mieszkanie dla zarządcy majątku, bo oczywiście ani Sienkiewicz, ani mój dziadek, sam osobiście tego nie nie prowadził. Natomiast nie oddano pałacu.
W tym pałacu był magazyn zbożowy, suszarnia ziół, zakwaterowana dla przedwojennych pracowników dworskich. Budynek został adekwatnie zdewastowany. Parę lat później oddano budynek dziadkom. Mój dziadek w porozumieniu ze swoją siostrą Jadwigą (jedyne dzieci Sienkiewicza), stwierdzili, iż nie mają majątku, czyli źródła dochodu. Nie mają tantiem, bo komuniści je zabrali.
Tutaj ciekawostka, iż Henryk Sienkiewicz był na liście cenzurowanej, bo przecież opisywał, jak to się zarzyna Kozaków. Podobno Stalin uratował Sienkiewicza, w sensie, iż do jakiejś delegacji polskiej powiedział: „Macie takiego wspaniałego pisarza, jak Henryk Sienkiewicz”. I od tej pory, w 1948 roku wydano pierwszą powojenną całość dzieł Sienkiewicza na tzw. „gazetowym papierze”.
Okropne wydanie, okropne, bo to trzeba było przecinać nożem, wszystko w papierowych okładkach, tzw. „wydanie pomarańczowe”. To się ukazało, ale tantiemy zabrano całkowicie. Także dziadkowie stwierdzili, iż zostawią dom zrujnowany, nie mają środków na to, żeby go wyremontować.
Dziadek ze swoją siostrą, żeby uratować ten dom, postanowili go oddać państwu w formie darowizny z parkiem otaczającym pałac i inicjatywą utworzenia Domu Pamiątek po Henryku Sienkiewiczu, swoim ojcu. To zostało przez komunistyczną władzę zaakceptowane w 1948 roku. Parę lat później rozpoczął się remont i 10 lat później muzeum zostało otwarte po raz pierwszy dla zwiedzających.
Zobacz także: Tym prezentem Pijanowski nie zdążył się nacieszyć. „Wyrzucił przez okno”
„Staramy się popularyzować twórczość wielkiego przodka”
I tak jest do dzisiaj. Co znajduje się obok pałacu? Czym jest „Sienkiewiczówka”?
Na „resztówce”, czyli na tych pozostałych 50 hektarach moi dziadkowie prowadzili gospodarkę. W tej chwili nie ma 50 hektarów, bo w ciągu lat trzeba było się czasami podpierać sprzedażą jakiejś części, żeby jakoś koniec z końcem związać.
W tej chwili tutaj na tej „resztówce”, którą nazywamy „Sienkiewiczówką” gospodaruję ja i mój bratanek Michał Sienkiewicz. Mamy 30 hektarów łąk, mamy konie, Bistro, hostel i sale wielofunkcyjne, eventowe mówiąc czysto po polsku (śmiech).
Staramy się to rozkręcić, popularyzować także i twórczość naszego wielkiego przodka i promować miejsce nie tylko z korzyścią dla nas, ale dla całej gminy i dla tych, którzy ją odwiedzają. Organizujemy tu różnego rodzaju wydarzenia.
W „Sienkiewiczówce” również mamy konie. Konie w twórczości Henryka Sienkiewicza także występują.
Henryk Sienkiewicz nie nazywał koni
Skąd pomysł na nazwę stajni, która znajduje się przy „Sienkiewiczówce”? Jest dość osobliwa i nie każdy zna jej źródło.
Staramy się nawiązywać także imionami koni do twórczości Henryka Sienkiewicza, więc konie, które się u nas urodziły czy u mojego brata, który także ma konie, miały mieć imiona na literę „B”. Był Bohun, Babinicz. Mnie się urodziły dwa konie, które miały być na literę „T”, więc był Tuchaj-bej i Ta Trzecia, więc to są wszystko związane z bohaterami i tytułami dzieł Sienkiewicza imiona.
Z kolei Stajnia pod Inflancką Kobyłą tylko dlatego, iż nie ma żadnego konia w Trylogii Sienkiewicza, który by miał imię, ale na Inflanckiej Kobyle jeździł Longinus Podbipięta i stąd jest nazwa stajni.
Skąd u Pani taka miłość do koni?
To chyba po mamie. Przedwojenne czasy były zupełnie inne niż późniejsze komunistyczne, natomiast mama opowiadała, iż od piątego roku życia siedziała na koniu i miała swojego kucyka, który miał na imię Marcin, był bardzo cwany i jak znudziło mu się to, iż mama na nim siedzi, to się otrząsał, ona spadała, a on sobie wędrował do stajni.
Jako młoda osoba kiedyś wprowadziła konia do salonu, czyli do dzisiejszego muzeum. Wprowadziła konia po schodach, nauczyła źrebaczka wskazywania przednimi nogami na ramiona, no… i to było dosyć nierozsądne, bo potem był już duży i też tak chciał robić.
Henryk Sienkiewicz ma utalentowanych potomków
Mama miała talent plastyczny, trochę rysowała i tak troszeczkę inspirowała się chyba Kossakiem, mam taki mały jej notatnik, gdzie ołówkiem są naszkicowane studia różnych części konia. Studio nóg, czy głów, także zawsze o tych koniach dużo się mówiło.
Ja całe życie chciałam jeździć konno i udało mi się to, bardzo śmiesznie, ale dopiero w Dubaju. Tam zaczęłam jeździć konno no i po powrocie do Polski kupiłam swojego pierwszego wierzchowca, który w tej chwili ma 32 lata, więc już jest bardzo wiekowy, jest na całkowitej emeryturze. Stąd ta pasja. Pasja jest rodzinna. Do dziś jeżdżę konno, może nie za często, ale jeżdżę.
Kiedy wyjechała pani do Dubaju?
Pierwszy raz wyjechałam z kraju do Anglii po studiach w 1978 roku. Potem wróciłam do Polski na chwilę, w Londynie poznałam mojego przyszłego męża. Pobraliśmy się w Polsce i w 1982 roku mój mąż dostał kontrakt w Sułtanacie Omanu i tam wyjechaliśmy. Tam spędziliśmy 4,5 roku i z Omanu przenieśliśmy się do Dubaju, gdzie mój mąż dostał następny kontrakt i tam spędziliśmy kolejne 7,5 roku. Łącznie 12 lat na Półwyspie Arabskim, a w Polsce nie było mnie prawie 16 lat.
Co sprawiło, iż Pani wróciła?
Oblęgorek niewątpliwie jest moim miejscem na Ziemi. Jako dowód na to, iż jestem zakręcona, mówiąc kolokwialnie, na punkcie tego miejsca i całkowicie się zgadzam ze słowami mojego przodka co do piękna tego miejsca, był czas, iż w Dubaju biegałam. W głowie, biegałam po lesie w Oblęgorku, więc to jest dowód, iż cały czas to miejsce było dla mnie najważniejsze. Jestem bardzo szczęśliwa, iż tutaj mieszkam.
„To nie my dostaliśmy Nagrodę Nobla”
Całe pokolenia Polaków czytały dzieła Henryka Sienkiewicza. Jest to niewątpliwie jeden z najsłynniejszych rodzimych pisarzy. Czy odczuwała to Pani w ciągu swojego życia, czy może było to zupełnie naturalne?
Henryk Sienkiewicz oczywiście zawsze był obecny w domu. Moja babcia, czyli synowa pisarza była bardziej „Sienkiewiczowa” niż „papież papieski”. Do tego stopnia, iż ja kilka wiedziałam o rodzinie mojej babci, która była dużo większa dużo starsza, jeżeli chodzi o przeszłość, bo sięgająca XI wieku.
Nas wychowywano w ten sposób, iż to nic nadzwyczajnego, iż mamy takiego wielkiego przodka. To nie my dostaliśmy Nagrodę Nobla. To nie jest nasza ani wina, ani zasługa, iż jesteśmy członkami tej rodziny, więc wydaje mi się, iż to nie powodowało tak zwanego „zadzierania nosa” u mnie czy mojego rodzeństwa i kuzynów. Po prostu tak się przytrafiło, iż mamy w rodzinie bardzo sławną, znaną i lubianą do dzisiaj postać.
„Mama czytała Trylogię na głos”
Czy dzieła Henryka Sienkiewicza były obecne w Pani życiu?
Były. Moja mama mnie i mojemu bratu czytała Trylogię na głos, jak byliśmy w szkole podstawowej. Oczywiście bardzo perfidnie kończyła czytanie kolejnego odcinka w bardzo ciekawym miejscu. Nie mogliśmy się doczekać następnego. Nie nie mogę powiedzieć, iż znam wszystko, ale większość oczywiście znam i z przyjemnością wracam.
Jak byłam w Omanie, to na przykład przeczytałam „W Pustyni i w puszczy” po raz kolejny, ponieważ okazało się, iż w Omanie mieszkają ludzie z Zanzibaru, z Afryki, a przecież akcja tej książki się odbywa w Afryce.
Ma Pani ulubioną książkę pradziadka?
Tak, to nie jest książka, to nowela, która dla mnie jest dosyć tragiczna. To jest „Sachem”, jedna z amerykańskich nowel. To historia osadników niemieckich w Stanach Zjednoczonych, w miejscu ,w którym mieszkali rodzimi Indianie. Można tam bardzo dużo rzeczy wyczytać. Jestem wychowana na „Winnetou” Karla Maya, więc ta sympatia do Indian amerykańskich jest gdzieś we mnie zakorzeniona.
Oprócz tego jest także fantastyczna, króciótka nowela pod tytułem „Duma”. Polecam wszystkim ludziom, którzy „zadzierają nosa”.
Z tych dużych pozycji oczywiście uważam, iż Trylogia jest taka bardzo dynamiczna. Mój wujek przyjeżdżał tutaj do Oblęgorka, odwiedzał moją babcię, a swoją matkę, wchodził do jej pokoju, brał książkę z półki, jakiś tam tom Trylogii, otwierał gdziekolwiek i czytał. Mówię: „Chodź na obiad!”. Odpowiadał: „Zaraz, zaraz muszę zobaczyć jak to się skończy!” (śmiech).
Tak pracował Henryk Sienkiewicz. „Nie znosił zapachu nafty”
Jeśli chodzi o „W pustyni i w puszczy” czy to prawda, iż powstało właśnie tutaj, w Oblęgorku?
„W pustyni i w puszczy” powstało 20 lat po wizycie Sienkiewicza w Afryce. Napisał ją adekwatnie na podstawie listów prywatnych, które pisał z Afryki. Listów, które potem wydał, bo przecież podpisał kontrakt przed wyjazdem do Afryki. W Oblęgorku powstała tylko jedna nowela w całości, taka, która się nazywa „Dwie łąki”.
Zobacz także: Na premierę ruszyły miliony. Ekranizacja „W pustyni i w puszczy” przez cały czas zachwyca
„W pustyni i w puszczy” zostało w 1911 roku wydane, więc to jest jedna z takich późniejszych jego powieści. Pamiętamy, iż w 1916 umarł, więc to było 5 lat przed śmiercią. Z tego co ja wiem, to tutaj tylko powstawały części dzieł, nad którymi pracował.
W jaki sposób tworzył Henryk Sienkiewicz?
Henryk Sienkiewicz w trakcie wakacji przyjmował tutaj wielu gości. W Oblęgorku była taka podobno rutyna, iż po śniadaniu wycofywał się do gabinetu i tam pracował. Wtedy mu nie przeszkadzano, pracował do południa. Po obiedzie już nie pracował tylko udzielał się i towarzysko i spacerowo i tak dalej…
Natomiast wiem, iż o ile pracował wieczorem, to musimy pamiętać, iż nie wszędzie była elektryczność, choćby w Warszawie. Sienkiewicz nie znosił zapachu nafty. Pracował przy świecach. To jest taka ciekawostka. Na biurku w Oblęgorku jest świecznik kilkuramienny i tym sobie oświetlał wieczory.
Pocztówki zawdzięczamy autorowi Trylogii
Jest jeszcze jedna ciekawostka o Henryku Sienkiewiczu. Dzięki niemu mamy kartkę, która nazywa się… pocztówka. Wbrew pozorom, nie jest kartką ze zdjęciem. Kiedyś były takie otwarte kartki, gdzie z jednej strony było miejsce i na drugiej można było napisać parę słów. Otwarta taka, to się po rosyjsku nazywało „odkrytka”.
Podobno został rozpisany konkurs na polską nazwę tejże „odkrytki”. Sienkiewicz pod pseudonimem Maria, czyli imieniem swojej pierwszej żony i potem w drugiej żony i trzeciej żony (śmiech)… Wziął udział w tym konkursie i wygrał. Zaproponował nazwę pocztówka.
Skąd czerpie Pani wiedzę na temat Henryka Sienkiewicza? Są to przekazy rodzinne?
Tak, głównie przekazy rodzinne, to, co mówiono. Muzeum w Oblęgorku jest wyposażone w ponad dziewięćdziesięciu procentach w oryginalne meble i lampy. Te drobne rzeczy, które stoją na biurku też są oryginalne. Babcia opisywała co, kto, skąd gdzie dostał i tak dalej.
Moje zauroczenie Muzeum Henryka Sienkiewicza zaczęła się w szkole podstawowej, kiedy w 8. klasie miałam napisać wypracowanie opis Muzeum w Oblęgorku. Napisałam wtedy siedem czy osiem stron, sama byłam zdumiona, iż takie długie, ale opisałam wszystkie rzeczy. Pomogły mi wtedy młode dziewczyny, przewodniczki. Przyznam, iż ja jak byłam młoda jakoś bardzo Sienkiewiczem się nie interesowałam. Przechodziłam obok tego troszeczkę bokiem. No tak, mam sławnego pradziadka i tyle.
„To moje przesłanie”
Świadomość, iż jest to ważna postać i iż należy coś o tym wiedzieć przychodziła z wiekiem. W tej chwili uważam, iż to jest w pewnym sensie moje, czy w ogóle naszej rodziny takie przesłanie, żeby o Sienkiewiczu mówić. Ja się spotykam z młodzieżą szkolną, odwiedzam szkoły im. Henryka Sienkiewicza.
Uważam, iż o ile moja obecność czy spotkanie z młodzieżą spowoduje, iż chociaż jedna osoba, jedno dziecko jeden młodzian czy młodzianka przeczyta chociaż jedną książkę Sienkiewicza to będzie mój sukces. Tak trochę do tego podchodzę.