Zainstalowałam sobie app wolnych biblioteczek i we wtorek wybrałam się na poszukiwanie dwóch pierwszych. Jedna miała być na nowym osiedlu, wg opisu po lewej stronie biura. Zaparkowałam, chodziłam z 15 minut dookoła biura, pytałam z sześć osób, nikt nie wiedział o czym mówię. Zrezygnowałam i pojechałam do następnej, okazało się, iż wybrałam źle adres i oczywiście nie znalazłam.
Dzisiaj pojechałam do biblioteki dookoła, aby znaleźć kolejna budkę z listy. Znalazłam bez problemu, chociaż całkowicie mnie okolica zdziwiła. Mieszkaliśmy tam zaraz po przyjeździe do stanu, ale po wyprowadzce nie było poco tam jeździć i nie rozpoznałam dzielnicy. Ulica przebudowana, szeroka, dwu pasmowa, nowe osiedla bloków, tego osiedla domków nie znałam, może też nowe, bo dojeżdżałam przez jakąś budowę. Niestety w biblioteczce nie było nic ciekawego, więc wizyta na darmo.
Uparłam się, iż dzisiaj znajdę te poprzednie dwie i na szczęście udało się. Nie wiem jakie poczucie kierunków miał ten ktoś kto opisywał biblioteczkę, bo na lewo to ona niby jest, jeżeli stoi sie bokiem i tyłem do biura.
Zamiast parkować, minęłam biuro i skręciłam w uliczkę na prawo gdzie był mały parking i alejka między blokami, no i hurra, chociaż książki marne.
Miałam nadzieję na szybkie znalezienie drugiej biblioteczki, bo w tej okolicy jest Trade Joe (ten czwarty z listy najlepszych spożywczych w Stanach) do którego zajechałam i nakupiłam mnóstwo mrożonek miedzy innymi latkas i hash browns. Znalazłam też macarons, które przepadły z Lidl i Aldi, a które mogę jeść na okrągło.
Okazało się, iż biblioteczka jest po drodze do domu, ale niezbyt łatwa do znalezienia, ostatecznie udało się, wymieniałam choćby jedną książkę.
tutaj https://notatnikemigrantki.home.blog/2017/06/11/1150-hello-monday/
W głowie planuję sobie różne wpisy, ale później zapominam o planach tak więc lutowa wyprawa do sąsiedniego miasteczka nie została opisana, a znalazłam wtedy dwie biblioteczki.
nie pamiętam także, czy coś wymieniłam czy nie.