Kolejna polska perełka! Recenzja "Nobody Wants to Die"

filmweb.pl 1 miesiąc temu
Co oznacza w praktyce nieśmiertelność i czy dla ludzkiej psychiki wieczne trwanie jest w ogóle zdrowe? Czy wizja ostatecznej śmierci zabije w ludziach wiarę w lepsze jutro oraz jak wpłynie na takie koncepcje jak życie pozagrobowe? Detektyw James Karra, bohater "Nobody Wants To Die”, nie udzieli Wam prostej odpowiedzi na te pytania. Ale na pewno z jego nasyconych pesymizmem i rezygnacją monologów wyciągnięcie niewesołe przesłanie: każdą, najbardziej choćby szlachetną ideę, ludzkość przekuje w koszmar.

  • Plaion


Nowy Jork z roku 2329 to wizja pełna mrocznego uroku, kojarzącego się z "Blade Runnerem”, jednak nie jest to kolejna zżynka z klasyki, bo wszystko utrzymane jest w stylistyce lat 20. i 30. XX wieku. Wygląd zarówno uliczek miasta, jak i wnętrz budynków został pieczołowicie zaprojektowany, podobnie jak ubrania z epoki, sprzęty takie jak maszyny do pisania, wystrój mieszkań oraz samochody, które wyglądają jak żywcem wyjęte z klasycznego kina noir. Z tą różnicą, iż auta latają na niebotycznych wysokościach, ludzie mają różne wszczepy, a piękne apartamenty są wypchane po brzegi elektroniką. Critical Hits Games stworzyło dzieło imponujące wizualnie, przez co można im wybaczyć lekkie spadki płynności.

  • Plaion


O ile jednak stylowe miasto składa się na pociągającą wizją przyszłości, o tyle sam świat wzbudza niepokój. U jego podstaw leży bowiem koncepcja podobna do tej z powieści Richarda Morgana z 2002 roku (chodzi o "Modyfikowany węgiel”). Otóż, wynaleziono sposób na wyodrębnienie świadomości człowieka i przenoszenia jej pomiędzy ciałami, zapewniając w ten sposób nieśmiertelność. W ślad za tym poszły jednak ogromne nadużycia i wykształcił się przerażający system subskrypcji ciał.

  • Plaion


Każda "powłoka” ma swoją wartość i nie można jej użytkować ot tak. Do 21 roku życia obywatele tego nowego wspaniałego świata egzystują za darmo, ale już później są zmuszeni uiszczać comiesięczną opłatę. jeżeli tego nie zrobią, cóż… podobnie jak w przypadku platform streamingowych z naszego świata – tracą subskrypcję, co sprowadza się do tego, iż ich ciało zostaje poddane licytacji, a świadomość ląduje w banku, gdzie czeka na lepsze czasy.

  • Plaion


To brutalny i prosty system, który generuje ogromne napięcia i tworzy nowy rodzaj przepaści między zamożnymi a biednymi. Okazuje się bowiem, iż skoro nigdzie nie jest napisane, iż kolejne ciało wolno wypożyczyć tylko pod warunkiem zniszczenia starego, to dygnitarzy stać na żonglowanie ciałami w zależności od kaprysu. Tak zwane "powłoki” mają przy tym różną wartość, np. po wypadku James dostaje z przydziału organizm obciążony różnymi alergiami i nałogami. Intrygującym (z punktu widzenia gry, oczywiście) pomysłem jest też czarny rynek ciał, wykorzystywanych do często nieetycznych celów.

  • Plaion


W takiej rzeczywistości przyszło pracować Jamesowi Karrze, zgorzkniałemu, przygniecionemu osobistą tragedią detektywowi, który podjął rozpaczliwą próbę powrotu do życia i przyjął TO ostatnie, nieoficjalne zlecenie. Otóż, nieznany seryjny morderca uwziął się na śmietankę towarzyską Nowego Jorku i zaczyna ich po kolei mordować. Co gorsza, śmierć z jego ręki ma charakter ostateczny, bowiem zniszczeniu ulega twór zwany Icherytem, który przechowuje świadomość.

  • Plaion


Z perspektywy pierwszej osoby myszkujemy po wnętrzach apartamentów, barów i innych zakamarków Nowego Jorku, próbując rozwikłać zagadkę morderstw. I tutaj do gry wchodzą całkiem interesujące narzędzia, spośród których wyróżnia się rekonstruktor, za pomocą którego James odtwarza dane wydarzenie na podstawie zebranych dowodów i śladów. Tworzy on wirtualną nakładkę na rzeczywistość, dzięki której można obejrzeć miejsce przed wybuchem czy prześledzić trasę ucieczki człowieka. Do rekonstruktora dochodzi jeszcze lampa UV do szukania śladów krwi i innych cieczy oraz X-raya, za pomocą którego widzimy kable ukryte w ścianach. Szkoda jednak, iż użycie tych wynalazków jest uzależnione od scenariusza. Liniowa fabuła wymusza określony porządek choćby takich czynności jak skanowanie podłogi w poszukiwaniu śladów krwi czy ustalanie trajektorii pocisków. Nie możemy wykonać tego w dowolnym momencie.

  • Plaion


James nie dałby sobie rady z najbardziej choćby wymyślnym narzędziem, gdyby nie jego łączniczka, Sara. Znamy ją głównie z głosu, który rozlega się w jego słuchawce i muszę przyznać, iż postać ta, podobnie jak James, została doskonale zagrana. Aktorzy (dostępni jednak tylko w angielskiej wersji językowej, za to z polskimi napisami) zostali świetnie dobrani i wczuwają się w swoje role. Rozmowy między nimi mają ciekawą dynamikę i rzucają wiele światła na to, jak funkcjonuje społeczeństwo pełne nieśmiertelnych.

Jednak pomimo wielu zalet gry, z moim odbiorem "Nobody Wants To Die" jest trochę jak ze stanem psychofizycznym Jamesa. Wiele rzeczy mnie boli.

  • Plaion


Boli, iż całość trwa tak krótko i przez to nie udało się w pełni rozwinąć niektórych wątków. Boli, iż sekwencje rozpisywania śledztwa są zdecydowanie liniowe, bez możliwości popełnienia choćby najmniejszego błędu we wnioskowaniu. Czuję żal na myśl o tym, jak ciekawie można było opracować używanie rekonstruktora i dwóch pozostałych narzędzi tak, by gracz musiał trochę pogłówkować.

  • Plaion


Trzeba po prostu zaakceptować jeden fakt. Opowieść o śledztwie Jamesa Karry to przede wszystkim symulator chodzenia. Ani gra przygodowa, ani akcji. W ciele detektywa zwiedzamy pieczołowicie zaprojektowane, pełne detali wnętrza i fragmenty dzielnic miasta. Zbieramy dowody, dzięki których próbujemy odtworzyć przebieg danego zdarzenia. W trakcie dochodzenia parę razy mamy choćby okazję podjąć inną decyzję, jednak nie mają one większego znaczenia dla finały gry.

  • Plaion


Nie zmienia to faktu, iż choćby jeżeli rozgrywka sprowadza się do samego chodzenia i oglądania lokacji, to wrocławskie studio wykreowało niezwykle sugestywny i oryginalny świat. Połączenie klimatów dystopijnych z klasycznymi powieściami detektywistycznymi zdaje się dziedziną, w której nieodmiennie od lat króluje "Blade Runner”. Jednak stylistyka lat 30. to coś zupełnie nowego i odświeżającego dla tego nieco zastanego gatunku. Warto dla jego poznania sprzymierzyć się z Jamesem Karrą, choćby jeżeli jego historia nie przyniesie nam pocieszenia.
Idź do oryginalnego materiału