Kolej na muzykę: You Still Got Me – Beth Hart (2024)

wolnadroga.pl 2 dni temu

Koniec roku tradycyjnie sprzyja muzycznym premierom. W ostatnim czasie nieco ich przybyło. Warto odnotować pierwszy po bodaj szesnastu latach milczenia nowy studyjny album The Cure „Songs Of A Lost World”. Przyznam jednak, iż znacznie większe wrażenie od ich ostatniego dzieła wywarła na mnie kolejna solowa płyta amerykańskiej wokalistki Beth Hart, której dokonania już niegdyś gościły na łamach Wolnej Drogi.

„You Still Got Me” to już jedenasty solowy album Amerykanki. Ukazał się 25 października 2024 roku, po pięcioletniej przerwie od wydania „War in My Mind” (2019). Wprawdzie w 2022 Beth Hart nagrała płytę „A Tribute to Led Zeppelin”, zawierającą zgodnie z tytułem covery brytyjskiego kwartetu, jednak ta pozycja nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Znając możliwości artystki i jej admirację dla Led Zeppelin byłem jednak tą płytą mocno zawiedziony. Inaczej jest z wydanym miesiąc temu albumem. Trudno się od niego uwolnić, krążek podróżuje ze mną, niezmiennie wprawiając w doskonały nastrój. Jest tu wszystko, co miłośnicy starego klasycznego rocka lubią najbardziej. Niemały tu wkład producenta Kevina Shirleya, a swój udział zaznaczył tu również Slash i Eric Giles. Bezsprzecznie jednak największe brawa należą się Beth Hart, jako autorce większości kompozycji. No i przede wszystkim ów niepowtarzalny głos… o niespotykanej skali. Amerykanka przez cały czas pozostaje jednym z najbardziej fascynujących głosów we współczesnym bluesie i rocku. Już otwierający album utwór „Savior with a Razor” jest przykładem niezwykłej symbiozy rocka i bluesa (co zresztą potwierdza gitara Slasha).

W podobnym klimacie jest utrzymany kolejny utwór – „Suga N My Bowl”, który kontynuuje blues rockowy styl. W zupełnie inny klimat przenosi nas trzeci utwór, na początku którego pojawia się słynny orientalny riff, znany też jako East Asian, często w kulturze zachodniej symbolizujący motyw Wschodu. Dalej mamy „Drunk on Valentine” – kapitalny blues w zwolnionym metrum, pełen uczucia podkreślonego zmysłową trąbką. Kolejna kompozycja to znów zmiana nastroju – tym razem podążamy za Johnny Cashem w krainę country i zdecydowanie nie jest to naśladownictwo czy tani pastisz. To świadome wykorzystanie elementów stylu, do stworzenia czegoś absolutnie indywidualnego, a jednak nieodparcie kojarzącego się z legendą country. „Wanna Be Big Bad Johnny Cash” ma niewątpliwy potencjał na dłuższy pobyt na falach eteru. Kolejny utwór „Wonderful World” wręcz kipi optymizmem. Beth powiedziała, iż ta piosenka została napisana dla i o jej siostrzenicy. A dalej powiedziała: „Z czasem zdałam sobie sprawę, iż tak naprawdę została napisana dla kobiet w mojej rodzinie. Tu chodzi o moją prababcię, moją babcię, moją matkę, moje siostry, moją siostrzenicę i jej córkę. Chodzi więc o rodowód i o to, jak istotny jest dla mnie.”

Podobną rolę pełni „Little Heartbreak Girl”, utrzymany również w nieco wolniejszym tempie, z elementami bluesa i soulu oraz ciekawymi chórkami nawiązującymi do gospel. „Don’t Call the Police” proponuje ponownie mocną dawkę rocka i adrenaliny w refrenie, jakkolwiek reszta to pełna refleksji pieśń w delikatnym refleksyjno-bluesowym stylu. Wyróżnikiem są tu zaskakujące zmiany tempa i ekspresji.

Tytułowy utwór „You Still Got Me” powraca w rockowe rejony bluesa, w połączeniu z delikatnym i nieco minimalistycznym klimatem. Przedostatnia piosenka „Pimp Like That” to również nastrojowy, powolny i ciężki blues, a zamykający całość „Machine Gun Vibrato” dopełnia album galopującym tempem ciężkimi gitarami i fantastycznym wokalem. Reasumując „You Still Got Me” to fantastyczny blues rockowy album, który zadowoli nie tyko rzesze fanów Beth Hart, ale ma również potencjał, by przyciągnąć nowych słuchaczy. Nie wyważa żadnych drzwi i nie odkrywa nowych terytoriów. Nie ma tu nic przełomowego, brzmi to swojsko, ale jednocześnie na wskroś oryginalnie. Są też dalekie echa Janis, gary Moora, zagubione klimaty Toma Waitsa i nuty z przydrożnego baru honkytonk. Znawcy docenią optymistyczne i pełne ciepła country. Beth Hart przeżywa to co robi, a w interpretacje wkłada każdy gram swej osobowości. To przyciąga do niej słuchaczy, a ona po prostu jest sobą.

Krzysztof Wieczorek

[email protected]

Idź do oryginalnego materiału