Filmowcy lubią ubarwiać przeszłość, ale zupełnie inną szkołę reprezentują Veronika Franz i Severin Fiala. Twórcy oparli "Kąpiel diabła" na źródłach historycznych i akademickich pracach Kathy Stuart, co owocuje rzadkim autentyzmem i surowością w rekonstruowaniu minionej epoki. Film przenosi nas do 1750 roku, na teren Austrii. Nie tylko alpejskie szczyty górują nad małymi wioskami rozsianymi po malowniczych dolinach. Życie społeczne i prywatne dominuje religia katolicka, którą symbolizują kościoły, kapliczki i wieszane w domach krzyże. Ubodzy mieszkańcy trudnią się rolnictwem i rybołówstwem, skazani na wyroki przyrody. Trudno mówić tu o prawdziwej wspólnocie, bo kamienne chałupy są od siebie wyraźnie oddalone i pochowane w głębi lasu. Tylko kościelne rytuały i ciężka fizyczna praca łączą ludzi. Do tego hermetycznego świata niespecjalnie pasuje Agnes, pobożna i skromna kobieta, która bierze ślub z Wolfem. Jej piękny melodyjny głos i czułość wobec natury sprawiają, iż wydaje się osobna. Robi jednak wszystko, by stać się idealną żoną i gospodynią wedle twardych katolickich reguł. Niespodziewana przeprowadzka, dziwna oschłość męża i niechęć teściowej powoli doprowadzą ją do alienacji i obłędu. Jak samotna cierpiąca kobieta, która boi się wiecznego potępienia, zdoła ukrócić swoje męki?
Franz i Fiala zasłynęli dotąd wyrafinowanymi horrorami, "Widzę, widzę" i "The Lodge", ale "Kąpiel diabła" tylko momentami zahacza o kino grozy. Losy Agnes układają się przede wszystkim w rozdzierające emocjonalnie i gęste psychologicznie studium depresji i szaleństwa. Sceny wizyjne można policzyć na palcach jednej ręki, bo twórcy wybierają mroczny realizm i wierność historycznym detalom. Posępną atmosferę determinują raczej problemy bohaterki, opresyjna kultura i spartańskie warunki życia niż gatunkowe zabiegi. Znaczna część akcji toczy się jesienią i zimą, gdy wnętrza domostw są niemal odcięte od światła. Ta wszechogarniająca ciemność rymuje się z coraz gorszym stanem Agnes. Odpowiedzi na jej apatię i milczenie szuka się w religijnych naukach, które nie mają wiele wspólnego z psychologią i medycyną. Każdego, kto odstaje od normy, podejrzewa się o jakieś grzechy i złe wypełnianie swoich powinności. Skrajnie konserwatywna teściowa narzeka, iż Agnes znika gdzieś całymi dniami, nie gotuje i nie daje synowi potomka. Impotencja Wolfa zostaje przemilczana, bo ciało i seksualność należą do sfery tabu. Rządy patriarchatu i katolickiej tradycji ustalają jasną hierarchię i podział ról, który wspierają nie tylko mężczyźni. Strażniczkami religijnego i społecznego ładu bywają też matki i żony. Największą władzę dzierżą jednak księża głoszący z ambony, iż samobójstwo jest gorsze od morderstwa i odbiera szansę na zbawienie. Agnes słucha tych słów z mieszaniną lęku i niepewności – czuje się zagubiona w małżeństwie, chce wrócić do rodziny i zerwać z izolacją. W tym sensie "Kąpiel diabła" można nazwać horrorem kobiecego doświadczenia. Bohaterka nie znajduje pomocy choćby u matki i brata, nic nie dają jej wiejskie metody leczenia, a ciągłe modlitwy zakrawają na akt desperacji.
Film wskazuje zresztą, iż ówczesna kultura była oswojona z przemocą, okrucieństwem i brutalnością. Począwszy od zabijania zwierząt, a skończywszy na publicznych egzekucjach zamieniających się w rodzaj święta, co unaocznia wybitny finał. Agnes widzi rzeczywistość trochę inaczej; zachwyca się śpiewem ptaków i kolekcjonuje skrzydła motyli. Nosi w sobie dziecięcą niewinność i ciekawość, ale i nadwrażliwość, które tworzą niewidzialny mur między nią a otoczeniem. W dramacie bohaterki kluczową rolę odgrywa nieświadomość związana tyleż z rozpoznaniem choroby, co pułapkami narzuconego światopoglądu. Chrześcijańska myśl, na której kobieta się wychowała, buduje zbyt proste opozycje. Dobro i zło, wina i kara, odkupienie i potępienie – te dualizmy niby porządkują rzeczywistość, ale często wzmacniają podziały i służą napiętnowaniu jednostek uznanych za gorsze, inne. Franz i Fiala kontynuują więc śmiałą krytykę katolicyzmu. W "The Lodge" Grace wspominała traumatyczne przeżycia z religijnej sekty i traciła nad sobą kontrolę przez silne poczucie grzechu. Bracia bliźniacy z "Widzę, widzę" modlili się pod leśną kapliczką i palili swoją matkę jak czarownicę na stosie, karząc ją za rozbicie rodziny. Kino austriackiego tandemu odziera równocześnie przestrzeń domową z bezpieczeństwa i stabilności. Podobnie dzieje się w "Kąpieli diabła", bo Agnes nie zawiązuje silniejszej relacji z mężem i teściową, a chata Wolfa staje się dla niej więzieniem. Zawodzą ją dwie instytucje, które stanowią fundament katolickiej wspólnoty: Kościół i rodzina. Otwarcie i zakończenie filmu sugerują wręcz, iż kilka wieków temu zdesperowanych ludzi pchały do zbrodni właśnie religijne przekonania. Tragiczne wypadki obnażały słabość i toksyczność całego systemu, który zabierał nadzieję i karmił się obawami wiernych.
Jedyny poważny zarzut, który można stawiać "Kąpieli diabła", dotyczy konstrukcji fabularnej. Już pierwsza wstrząsająca sekwencja zapowiada, jak rozwiąże się historia bohaterki, przez co ulatnia się pożądana aura tajemnicy. Po Franz i Fiali spodziewamy się inteligentnej gry z widzem i sporej dawki szoku, ale tym razem duet kroczy inną ścieżką. Brak narracyjnych przewrotek rekompensuje wybitna strona formalna. Skąpane w zimnych barwach zdjęcia Martina Gschlachta chwytają gasnącą energię Agnes i ascetyczność wiejskiego życia, a zarazem obezwładniającą urodę górskich okolic. Scenografię Andreasa Donhausera i Renate Martin oraz kostiumy Tanji Hausner cechują odpowiedni minimalizm i dbałość o szczegóły, bez których nie zatopilibyśmy się tak głęboko w odległych czasach i miejscach. Wrażenie pulsującego podskórnie strachu i zagrożenia podbijają zaś hipnotyzujące utwory Soap&Skin. Anja Plaschg – liderka projektu muzycznego – występuje oczywiście w głównej roli i potwierdza wrodzony aktorski talent. Jej plastyczna twarz mieści zarówno dziewczęcą euforia Agnes, jak i najdrobniejsze oznaki rozpaczy. Artystka gra całą swoją fizycznością, by pokazać także drastyczne osłabnięcie ciała bohaterki. Efekt jest imponujący i wywołuje zamierzony dyskomfort. "Kąpiel diabła" w ogóle zasadza się na pewnym paradoksie: snuje fascynującą opowieść i wplata w nią mało znane fakty, ale brutalnie odczarowuje przeszłość. Nie ma chyba osoby, która po seansie zapragnęłaby odwiedzić XVIII-wieczną Austrię. jeżeli kino ma rewidować historię, niech robi to w tak bezkompromisowym stylu.
Franz i Fiala zasłynęli dotąd wyrafinowanymi horrorami, "Widzę, widzę" i "The Lodge", ale "Kąpiel diabła" tylko momentami zahacza o kino grozy. Losy Agnes układają się przede wszystkim w rozdzierające emocjonalnie i gęste psychologicznie studium depresji i szaleństwa. Sceny wizyjne można policzyć na palcach jednej ręki, bo twórcy wybierają mroczny realizm i wierność historycznym detalom. Posępną atmosferę determinują raczej problemy bohaterki, opresyjna kultura i spartańskie warunki życia niż gatunkowe zabiegi. Znaczna część akcji toczy się jesienią i zimą, gdy wnętrza domostw są niemal odcięte od światła. Ta wszechogarniająca ciemność rymuje się z coraz gorszym stanem Agnes. Odpowiedzi na jej apatię i milczenie szuka się w religijnych naukach, które nie mają wiele wspólnego z psychologią i medycyną. Każdego, kto odstaje od normy, podejrzewa się o jakieś grzechy i złe wypełnianie swoich powinności. Skrajnie konserwatywna teściowa narzeka, iż Agnes znika gdzieś całymi dniami, nie gotuje i nie daje synowi potomka. Impotencja Wolfa zostaje przemilczana, bo ciało i seksualność należą do sfery tabu. Rządy patriarchatu i katolickiej tradycji ustalają jasną hierarchię i podział ról, który wspierają nie tylko mężczyźni. Strażniczkami religijnego i społecznego ładu bywają też matki i żony. Największą władzę dzierżą jednak księża głoszący z ambony, iż samobójstwo jest gorsze od morderstwa i odbiera szansę na zbawienie. Agnes słucha tych słów z mieszaniną lęku i niepewności – czuje się zagubiona w małżeństwie, chce wrócić do rodziny i zerwać z izolacją. W tym sensie "Kąpiel diabła" można nazwać horrorem kobiecego doświadczenia. Bohaterka nie znajduje pomocy choćby u matki i brata, nic nie dają jej wiejskie metody leczenia, a ciągłe modlitwy zakrawają na akt desperacji.
Film wskazuje zresztą, iż ówczesna kultura była oswojona z przemocą, okrucieństwem i brutalnością. Począwszy od zabijania zwierząt, a skończywszy na publicznych egzekucjach zamieniających się w rodzaj święta, co unaocznia wybitny finał. Agnes widzi rzeczywistość trochę inaczej; zachwyca się śpiewem ptaków i kolekcjonuje skrzydła motyli. Nosi w sobie dziecięcą niewinność i ciekawość, ale i nadwrażliwość, które tworzą niewidzialny mur między nią a otoczeniem. W dramacie bohaterki kluczową rolę odgrywa nieświadomość związana tyleż z rozpoznaniem choroby, co pułapkami narzuconego światopoglądu. Chrześcijańska myśl, na której kobieta się wychowała, buduje zbyt proste opozycje. Dobro i zło, wina i kara, odkupienie i potępienie – te dualizmy niby porządkują rzeczywistość, ale często wzmacniają podziały i służą napiętnowaniu jednostek uznanych za gorsze, inne. Franz i Fiala kontynuują więc śmiałą krytykę katolicyzmu. W "The Lodge" Grace wspominała traumatyczne przeżycia z religijnej sekty i traciła nad sobą kontrolę przez silne poczucie grzechu. Bracia bliźniacy z "Widzę, widzę" modlili się pod leśną kapliczką i palili swoją matkę jak czarownicę na stosie, karząc ją za rozbicie rodziny. Kino austriackiego tandemu odziera równocześnie przestrzeń domową z bezpieczeństwa i stabilności. Podobnie dzieje się w "Kąpieli diabła", bo Agnes nie zawiązuje silniejszej relacji z mężem i teściową, a chata Wolfa staje się dla niej więzieniem. Zawodzą ją dwie instytucje, które stanowią fundament katolickiej wspólnoty: Kościół i rodzina. Otwarcie i zakończenie filmu sugerują wręcz, iż kilka wieków temu zdesperowanych ludzi pchały do zbrodni właśnie religijne przekonania. Tragiczne wypadki obnażały słabość i toksyczność całego systemu, który zabierał nadzieję i karmił się obawami wiernych.
Jedyny poważny zarzut, który można stawiać "Kąpieli diabła", dotyczy konstrukcji fabularnej. Już pierwsza wstrząsająca sekwencja zapowiada, jak rozwiąże się historia bohaterki, przez co ulatnia się pożądana aura tajemnicy. Po Franz i Fiali spodziewamy się inteligentnej gry z widzem i sporej dawki szoku, ale tym razem duet kroczy inną ścieżką. Brak narracyjnych przewrotek rekompensuje wybitna strona formalna. Skąpane w zimnych barwach zdjęcia Martina Gschlachta chwytają gasnącą energię Agnes i ascetyczność wiejskiego życia, a zarazem obezwładniającą urodę górskich okolic. Scenografię Andreasa Donhausera i Renate Martin oraz kostiumy Tanji Hausner cechują odpowiedni minimalizm i dbałość o szczegóły, bez których nie zatopilibyśmy się tak głęboko w odległych czasach i miejscach. Wrażenie pulsującego podskórnie strachu i zagrożenia podbijają zaś hipnotyzujące utwory Soap&Skin. Anja Plaschg – liderka projektu muzycznego – występuje oczywiście w głównej roli i potwierdza wrodzony aktorski talent. Jej plastyczna twarz mieści zarówno dziewczęcą euforia Agnes, jak i najdrobniejsze oznaki rozpaczy. Artystka gra całą swoją fizycznością, by pokazać także drastyczne osłabnięcie ciała bohaterki. Efekt jest imponujący i wywołuje zamierzony dyskomfort. "Kąpiel diabła" w ogóle zasadza się na pewnym paradoksie: snuje fascynującą opowieść i wplata w nią mało znane fakty, ale brutalnie odczarowuje przeszłość. Nie ma chyba osoby, która po seansie zapragnęłaby odwiedzić XVIII-wieczną Austrię. jeżeli kino ma rewidować historię, niech robi to w tak bezkompromisowym stylu.