"Kobieta kot" przepuściła majątek życia u chirurga. Pod koniec życia była bankrutką

gazeta.pl 22 godzin temu
Zdjęcie: Jocelyn Wildenstein/fot. East News


Była jedną z najbardziej popularnych celebrytek na świecie. Sławę zawdzięczała niecodziennemu wyglądowi. Choć jej imię i nazwisko wielu poznało dopiero wówczas, kiedy zmarła, "kobieta kot" przez lata budziła skrajne emocje.
Na operacje plastyczne wydała prawdziwą fortunę, ale przez lata zaprzeczała, jakoby się im poddała. Ukochanych miała sporo, ale to pierwszy mąż - miliarder - miał największy wpływ zarówno na jej życie, jak i na niecodzienny wygląd. Bo Alec Wildenstein uwielbiał nie tylko dzikie koty, ale też przypominające je kobiety. Ale Jocyelyn Wildenstein to nie tylko charakterystyczne skośne oczy i do granic absurdu zmieniona twarz. "Kobieta kot" przez lata słynęła z ekstrawaganckiego stylu życia, który z czasem doprowadził ją na skraj bankructwa. Spore emocje budziło też życie prywatne Jocelyn i jej związek z dużo młodszym mężczyzną. Ostatnimi czasy celebrytka uciekała też przed ścigającym ją amerykańskim wymiarem sprawiedliwości.


REKLAMA


Zobacz wideo Majka Jeżowska w rzeczywistości nazywa się inaczej. "Moje imię kojarzyło mi się z cmentarzem"


Jocelyn Wildenstein zakochała się w kotach w Afryce. Zaliczyła szybki ślub z miliarderem
Choć świat poznał ją jako "kobietę kot", przyszła na świat 7 września 1940 roku jako Jocelyn Périsset. Urodzona w Lozannie córka właściciela sklepu sportowego gwałtownie zapragnęła wyrwać się do wielkiego świata. W wieku zaledwie 17 lat związała się więc z producentem filmowym, Cyrilem Piguetem. Choć w wywiadach "kobieta kot" podkreślała, iż pierwszy ukochany zmienił jej życie, ten związek nie przetrwał jednak próby czasu. Ale miłość do filmowców pozostała - kolejnym wybrankiem Jocelyn został bowiem włosko-francuski reżyser, Sergio Gobbi. I ta relacja zakończyła się jednak rozstaniem.
Sakramentalne "tak" Jocelyn powiedziała dopiero poznanemu w 1977 roku w Afryce Alecowi N. Wildensteinowi. Parę przedstawił sobie saudyjski biznesmen i handlarz bronią, zwany "wielkim Gatsbym Bliskiego Wschodu" Adnan Khashoggi. Wszystko zaczęło się od weekendowego wyjazdu na polowanie. Jocelyn, jeszcze mieszkając w Paryżu z Sergiem Gobbim, nauczyła się polować. To, w połączeniu z talentem do nawiązywania znajomości z wpływowymi mężczyznami, zaprowadziło ją w 1977 roku na kenijskie ranczo "Ol Jogi", którego właścicielem był Wildenstein - syn majętnych dealerów sztuki. Zaledwie rok później on i Jocelyn wzięli ślub w Las Vegas. Jocelyn po latach podkreślała, iż to miłość męża do dzikich kotów odpowiada za jej wygląd. Znaczenie odegrały jednak też jego pieniądze. Bo powiedzenie, "wyglądać jak milion dolarów" nabiera w jej przypadku dosłownego znaczenia. Choć mowa nie o milionie, a czterech.


PRZECZYTAJ TEŻ: Farrell opowiedział o Henrym Tadeuszu. Wyjawił metody wychowawcze
Głośny rozwód i miliardy na koncie
Jocelyn i Alec wiedli bajkowe życie bogaczy. Zainteresowanie wzbudzał ich ekstrawagancki styl i legendarna wręcz rozrzutność. Ogromna, licząca 200 budynków obsługiwanych przez ponad 300 służących posiadłość, ogrodzona kuloodpornym ogrodzeniem była też domem dla dwóch tygrysów. W rozmowie z magazynem "Vanity Fair" celebrytka wyznała, iż ona i jej były mąż wydawali wówczas około miliona dolarów miesięcznie. Nie tylko na utrzymanie domu i stroje, takie jak suknia couture Chanel za 350 tysięcy dolarów, ale też na operacje plastyczne. Bo Alec Wildenstein kochał dzikie koty i zapragnął się do nich upodobnić. Kochał też przypominające je kobiety, dlatego Joceylyn zaczęła chirurgicznie zmieniać swoje rysy twarzy. Przybrało to na sile wówczas, kiedy pewnego dnia nakryła męża w łóżku z 21-letnią rosyjską modelką, a on w obliczu furii żony groził jej bronią. Rozpoczął się głośny i zdecydowanie niepolubowny rozwód. Wystarczy wspomnieć, iż prowadząca sprawę sędzia otrzymała w trakcie procesu list zawierający groźby śmierci. Rozwód Wildensteinów w 1998 roku zasłynął także za sprawą gigantycznych pieniędzy, które miała dostać "kobieta kot" - przeszedł do historii jako jedna z największych ugód rozwodowych. Miliarder miał bowiem płacić byłej żonie 100 milionów dolarów rocznie i wypłacić jej jednorazowo aż 2,5 miliarda dolarów.


PRZECZYTAJ TEŻ: Mocne wyznanie Macieja Stuhra o wypadku ojca. "Nikt nie miał odwagi mu powiedzieć"
Wildenstein przez lata zaprzeczała operacjom. Twierdziła, iż to szwajcarskie geny
Choć Jocelyn operowała się, aby sprostać ideałom piękna byłego męża, Alec Wildenstein przyczyn rozpadu ich małżeństwa upatrywał w tym, iż "kobieta kot" wykonała zbyt wiele operacji plastycznych. Jednak, jak okazało się wkrótce, ona miała na temat swojej urody zgoła odmienne zdanie. Choć Jocelyn przez lata utrzymywała, iż jej wygląd nie jest owocem chirurgicznej interwencji, a odpowiadają za niego jej szwajcarskie geny, po czasie przyznała się do operacji. Wyszło też na jaw, iż upodobnienie się do kota kosztowało ją prawdziwą fortunę - aż cztery miliony dolarów. W pewnym momencie sąd wydał choćby Jocelyn zakaz przeznaczania pieniędzy z alimentów na zabiegi kosmetyczne. Nic więc dziwnego, iż przez lata "kobietę kot" podawano jako przykład uzależnienia od operacji plastycznych. Ona jednak jeszcze kilka lat temu opublikowała w mediach społecznościowych swoje zdjęcie z czasów młodości jako dowód na to, iż jej wygląd jest dziełem natury.


To ja jako 15-letnia uczennica klasy baletowej w Szwajcarii, więc może przestaniecie spekulować na temat mojego wyglądu!


Praso, przestańcie! Proszę, przestańcie przerabiać moje zdjęcia, bo nie macie racji. Przestańcie publikować nieprawdziwe zdjęcia mnie" - napisała. Ale były mąż Jocelyn w rozmowie z "Vanity Fair" opowiedział o pierwszym zabiegu, któremu się poddała. "Byliśmy małżeństwem od około roku, kiedy Jocelyn powiedziała mi, iż ma poduszki pod oczami. Później wspólnie udaliśmy się na eye-lift. Dla Jocelyn to był jednak tylko początek. Zwariowała. Zawsze dowiadywałem się ostatni. Myślała, iż może naprawić swoją twarz jak mebel. Skóra tak nie działa, ale ona nie słuchała" - wyznał mężczyzna.


Jocelyn Wildenstein pod koniec życia zbankrutowała? Ścigał ją jubiler
W 2003 roku Jocelyn Wildenstein związała się z młodszym od siebie o niemal 30 lat projektantem, Lloydem Kleinem. I ten związek wzbudzał spore zainteresowanie opinii publicznej jako niezwykle burzliwy. Celebrytka dwukrotnie została aresztowana po kłótni z partnerem. To jednak nie wszystko, bo na pewnym etapie znajomości oboje wystąpili przeciwko sobie o sądowy zakaz zbliżania się. Ale pojawiły się też doniesienia o tym, jakoby kobieta żyła na koszt młodszego partnera po tym, jak roztrwoniła swój ogromny majątek na operacje plastyczne. W 2018 roku Jocelyn Wildenstein złożyła wniosek o upadłość, a pod koniec 2023 roku brytyjskiej gazecie "The Times" powiedziała, iż jest "bez grosza przy duszy".


Jocelyn Wildenstein była bardzo aktywna w mediach społecznościowych - jej profil na Instagramie śledziło ponad milion osób. Często brała też udział w "ustawkach" z paparazzi, którzy "przyłapywali ją" na randkach z młodszym narzeczonym. Jak na osobę "bez grosza" Jocelyn wyglądała zawsze niezwykle szykownie i kosztownie - w drogich futrach i diamentowej biżuterii, w tym okazałym, ponad 26-karatowym pierścionkiem Fancy Vivid Yellow Diamond. Zamiłowanie do kosztownych błyskotek miało się jednak na Jocelyn zemścić. Jak wyszło niedawno na jaw, w ostatnich latach życia kobieta zmagała się z poważnymi problemami prawnymi. Wysyłano do niej nakazy zapłaty sporej sumy pieniędzy za drogocenną biżuterię. 23 października ubiegłego roku w sądzie w Miami odbyła się rozprawa dotycząca zaległości finansowych, które Wildenstein miała wobec sklepu jubilerskiego Regal Jewelry and Gift Shop. Z akt sprawy wynika, iż "kobieta kot" nie uregulowała długu w wysokości 268 tysięcy dolarów. Ponadto naliczone zostały jej odsetki, które w ciągu ponad sześciu lat urosły do kwoty prawie 76 tysięcy dolarów. Wydano nakaz zatrzymania 84-latki do czasu kolejnej rozprawy. Dodatkowo, kobiecie borykającej się z dużymi problemami finansowymi groziła eksmisja z jej posiadłości w Miami Beach. Wszystko wskazywało więc na to, iż tym razem słynna "kobieta kot" nie spadnie na cztery łapy. Ostatecznie jednak kres jej wystawnemu życiu położył nie sąd, a śmierć. Ostatniego dnia 2024 roku Jocelyne Wildenstein zmarła w wyniku zatoru płucnego. O jej śmierci poinformował Lloyd Klein. "Pan Lloyd Klein z ciężkim sercem i wielkim smutkiem informuje o niespodziewanej śmierci swojej ukochanej narzeczonej i wieloletniej towarzyszki, Jocelyn Wildenstein" - brzmi przesłane agencji Agence France-Presse oświadczenie. ZOBACZ TEŻ: Derpieński brutalnie rozlicza się z przeszłością. "Głupota i amerykański akcent są kreacją"
Idź do oryginalnego materiału